1 sierpnia 1944 roku, we wtorek, w „Święto słoneczników” Miron opuszcza dom na Chłodnej 40. W mieście dudni życie, jeżdżą tramwaje, ludzie szybko się przemieszczają. Zaraz okazuje się jednak, że to nie lata 40. XX wieku, a rok 1967. Miron leży na tapczanie i wspomina. W efekcie jego opowieść jest nieustannym splotem teraźniejszości i dramatycznej przeszłości sprzed ponad 20 lat.
We wtorek 1 sierpnia 1944 roku matka wysyła go po chleb. Kiedy wraca do domu ze sprawunkami dostrzega zamieszanie. Rozumie, co się dzieje, bo wie o godzinie „W”, czyli planowanym wybuchu powstania o 17.00. Kiedy rozpoczyna się powstanie Miron jest z koleżanką na zajęciach tajnego uniwersytetu. Razem obserwują pierwszego powstańca. Oprócz Ireny i Mirona w mieszkaniu jest jeszcze Staszek. Młodzi rozmawiają o twórczości Franciszka Rabelais'go, po czym idą spać przy akompaniamencie karabinów i wybuchów.
Następnego dnia mieszkańcy Warszawy przystępują do budowania barykad. Były one niezbędne, ponieważ Niemcy cały czas kierowali ogień na Polaków. Do tego czołgi z łatwością pokonywały drewniane konstrukcje – zaczęto więc wyrywać płyty chodnikowe, układać barykady z cegieł. Liczył się każdy materiał i każda para rąk do pracy. Przed nalotami ludzie chronili się w schronach, czyli zwykłych piwnicach.
Pierwsze dni powstania były wyjątkowo niespokojne i dynamiczne. Budowano barykady, kuto piwnice. Pojawiały się polskie flagi tak jak w bramie na Chłodnej. Zrywano druty tramwajowe, aby utrudnić poruszanie się czołgów. Niestety Niemcy sięgają po cywilów, których używają jako żywych tarcz. Ludzi goni się przed czołgami. Naziści chcą w ten sposób zmusić powstańców do wycofania się.
Miron przyznaje, że w momencie, w którym zostaje poproszony o pomoc z pochówku Niemców, modli się o nalot, który uwolniłby go od kontaktu ze zwłokami i rzeczywiście się tak dzieje. Kiedy wraca na Chłodną po drodze widzi harcerzy z butelkami wypełnionymi benzyną. W mieszkaniu jest matka i Babu Stefu, Żydówka, sublokatorka Białoszewskich, której żydowskiego pochodzenia na szczęście nigdy Niemcy nie zauważyli. Kobieta doskonale mówiła po niemiecku. Przejęta nazwisko zmarłej Zofii Romanowskiej. Niestety ktoś podłożył jej żydowską opaskę do torebki. W efekcie dostała się do więzienia, z którego teraz odbili ją powstańcy.
Miron ze Swenem, Haliną, Ireną, Staszkiem organizują wieczorek patriotyczno-literacki z „Weselem” Wyspiańskiego w programie. Takie spotkania były na początku jedną z prób zachowania normalności w tym niecodziennym czasie. W tym samym okresie trwa jednak walka o przetrwanie, zdobycie jedzenia, które jest na kartki.
Miron przechodzi przez kolejne przestrzenie, w tym szkołę na Lesznie, gdzie przed wybuchem wojny widział szopkę. Teraz z ruin tej szkoły ludzie wynoszą trupy. Narratorowi trudno jest opisać emocje. Walki przybierają na sile, ludzie więc zmuszeni są zejść coraz niżej. Piwnice stają się mieszkaniami. Odwiedzając kolejne osoby, Miron wchodzi już tylko do piwnic. Tutaj kolejno gromadzą się mieszkańcy Warszawy. Robi się coraz ciaśniej. Ludzie starają się być cicho, aby nie zdradzić przed Niemcami położenia kolejnych schronów. Miesza się tutaj nieustanna modlitwa z nasłuchiwaniem bomb. Mimo plotki o upadku powstania trwa ono nadal.
Ludzie w walce o przetrwanie pracują coraz bardziej zespołowo, delegując do gaszenia pożarów, odgrzebywania zmarłych, noszenia rannych. Działa gazetka powstańcza. Niestety coraz trudniej doliczyć się ofiar. Coraz intensywniejsza jest także praca nad kopaniem kolejnych przejść pod ziemią. W piwnicach teraz toczy się codzienne życie, gdzie dochodzą wieści o tym, gdzie i co zbombardowali Niemcy, jak przesunęli się powstańcy. Niestety wśród wojsk po stronie niemieckiej są wyjątkowo okrutni Ukraińcy. Polacy są nie tylko rozstrzeliwani. Podpala się domy, w których są, chorych wyrzuca się przez okna szpitali. W latach 60. XX wieku udaje się ustalić, że między 5 a 6 sierpnia na samej tylko Woli zabito w ten sposób kilkadziesiąt tysięcy ludzi.
Kolejni ranni przenoszeni są pod nowe adresy. Szpital działa w gmachu sądów, natomiast rannych przybywa coraz więcej. Wszyscy chcą się dostać do Śródmieścia, potem na Pragę, by kierować się na Żerań i Jabłonnę, gdzie stacjonują już Rosjanie. Miron próbuje się dostać do domu na Chłodnej, bo orientuje się, że ma klucze do domu. Zatrzymują go powstańcy. Na Chłodnej są już Niemcy. Miron rusza więc na Rybaki, gdzie jest jego przyjaciel Swen, jego narzeczona, matka, ciotka.
Cywile śledzą przebieg wydarzeń. Budują prowizoryczne kuchnie z cegieł. Mężczyźni i starsze dzieci próbują zdobyć jedzenie. Problemem jest także zdobycie wody. Jest gorąco – lato samo w sobie jest upalne, a do tego dochodzą wybuchające bomby, miotacze ognia, ścisk w piwnicach. Wiadomości z gazetek powstańczych odczytywane są bardzo ceremonialnie. 7 sierpnia wiadomo już, że nie ma szans na przepłynięcie Wisły, co oznacza, że ludność walczącej Warszawy jest w niej uwięziona. Cały czas trwa ostrzał. Miron wspomina, jak żałował, że nie był w Warszawie w połowie września ’39, kiedy to bombardowano miasto. Teraz chciałby stąd uciec jak najdalej.
Celinka i jej koleżanka miały ogromny zapał do pracy. Chodziły więc do Ośrodka Zdrowia na Parysowie. Za długo się jednak nie „naurzędowały” (jak wspomina narrator), ponieważ ośrodek po kilku dniach został zbombardowany. Istotną pomocą dzielą się siostry sakramentki. Przy ul. Starej rozdają obiady. Akcja ta trwa mniej więcej do 13 sierpnia. Miron przy tej okazji dzieli się swoją fachową wiedzą o architekturze sakralnej. Po 15 sierpnia powstańcom udaje się jeszcze utrzymać Mokotów, Żoliborz, Czerniaków, Powiśle i Śródmieście. Sytuacja robi się jednak coraz trudniejsza. Problemem jest utrzymanie łączności na powierzchni, dlatego też zarówno powstańcy, jak i łącznicy również schodzą do kanałów. Niemcy w tym czasie zajmują wodociągi i elektrownię, co sprawia, że sytuacja cywilów staje się jeszcze trudniejsza.
Miron razem ze Swenem postanawiają „zwiedzać” kolejne piwnice. Kolejne bombardowanie zmusza rodziny mężczyzn do poszukiwania nowego lokum. Niestety w piwnicach niektórych kamienic z kolei jest bardzo zimno. W tym czasie wśród cywili powstaje litania, którą szybko przejmują kolejne piwnice. Brzmiała ona: „Od bomb i samolotów – wybaw nas, Panie, Od czołgów i goliatów – wybaw nas, Panie, Od pocisków i granatów – wybaw nas, Panie, Od miotaczy min – wybaw nas, Panie, Od pożarów i spalenia żywcem – wybaw nas, Panie”.
Rosjanie 15 sierpnia wchodzą na Pragę. Front wschodni zatrzymuje się jednak na Wiśle, a Armia Czerwona nie włącza się w powstanie. Pomagają alianci, którzy organizują zrzuty broni. Niestety niewiele z nich ostatecznie dociera do powstańców. Walki są coraz bardziej zaciekłe.
Miron dalej nie może sobie poradzić w tym, że przez przypadek zabrał matce klucze. Próbuje się o niej czegoś dowiedzieć u rodziny na Bielańskiej, ale nic nie udaje mu się ustalić. Miron wspomina śpiewane w piwnicach piosenki, naśladuje odgłosy zrzucanych bomb wybuchów, miotaczy ognia.
15 sierpnia w dniu święta Matki Boże Niemcy bombardują klasztor sakramentek. Siostry wychodzą z ruin i stają się działaczkami. Rozdają pozostałe w klasztorze jedzenie. Brakuje jednak nadziei. Niektórzy uznają, że czas się poddać. Miron i Swen z bliskimi przenoszą się do piwnic na Miodowej. Pachnie tam pożarem, bo kilka dni wcześniej spalono znajdującą się tam Izbę Rzemieślniczą. Podczas nalotów ludzie chowają się we framugach, bo okazuje się, że są one najtrwalsze. Razem z filarami stanowią najbezpieczniejsze miejsce. Miron wychodzi w poszukiwaniu naczyń. Kiedy wychodzi tuż obok niego upada gorący odłamek bomby.
Młodzi – Miron, Lusia i Swen organizują konkurs na tekst. W schronie trwa przygotowanie do nocy: odmawia się kolejne modlitwy i pierze koszule, aby choć trochę ulżyć sobie w gorącu. W trakcie bombardowań cywile liczą uderzenia bomb. Zdarza się, że jest ich nawet ponad 100. Cały czas słychać czołgi, szafy z miotaczami ognia, wybuchy granatów. Schron sypie się w wyniku kolejnych bombardowań, brakuje jedzenia. Robi się coraz niebezpieczniej. Zaczyna brakować wody.
Na Rybakach pojawia się ciotka Mirona, która została poparzona. Wszyscy próbują ją uciszyć, bo jej krzyki mogą zdradzić Niemcom ich pozycje. Pozostała część rodziny szybko wchodzi w tryb życia w nowym schronie.
Wspomnienia psalmów i nieszporów odprawianych przez wojną sprawiają, że Warszawa przypomina Mironowi Jerozolimę, gdzie walczą całe pokolenia. Nie wiadomo jednak, czy Bóg tutaj odwraca się od ludzi, czy jednak ich strzeże.
Miron udaje się na kolejne poszukiwania wody. Umiera poparzona ciotka. Jej ciało zostaje wyniesione na zewnątrz, ale nie daje się jej pochować ze względu na trwający cały czas ostrzał. Nie jest to odosobniony przypadek. Podczas jednej z wypraw po wodę Miron zdobywa papier kancelaryjny, co jest wyjątkowo cenną zdobyczą.
31 sierpnia w nalocie na piwnicę, gdzie odpoczywało 200 powstańców z batalionu „Chrobry” trafia bomba, która zabija prawie wszystkich oprócz 4-5 osób. W 1964 roku Miron jako dziennikarz będzie świadkiem ekshumacji i wykopywania spod tych gruzów ludzkich rąk i nóg.
1 września matka Swena ogłasza, że skończyły się zapasy żywności. Jest to także dzień, kiedy Niemcy tłumią powstanie na Starym Mieście. Kiedy Niemcy wchodzą na Freta, walczący muszą ogłosić kapitulację. Ewakuacja jest błyskawiczna, bo Niemcy planują zniszczyć schrony z pomocą granatów. Trzeba przenieść rannego – do pracy zgłaszają się Miron, Zbyszek i Swen. Dzięki temu mają okazję przejść do innej części Warszawy. Mężczyźni żegnają się z kobietami z Rybaków. Mężczyźni mają ruszyć do Śródmieścia, gdzie Miron ma rodzinę – ojca i jego drugą rodzinę.
Mężczyźni przedzierają się kanałami. W punkcie zbornym panuje chaos. Mężczyzna, którego niosą, ma wiele ran, więc powinien zostać pozostawiony w szpitalu, ale to właściwie pewna śmierć. Chcą go więc przenieść dalej. Mironowi przypomina się podobna historia z książki Victora Hugo. Niesie rannego na plecach.
Przejście przez kanały jest wyjątkowo trudne, ze względu na ciasnotę, wodę sięgającą do łydek i ogrom ludzi stojących na całej długości od Starówki do Śródmieścia. Kanały są jednak oznakowane, co ułatwia poruszanie się po nich. Trzeba jednak być ostrożnym, szczególnie pod włazami, bo Niemcy wrzucają granaty. Droga na Krakowskie Przedmieście nigdy nie była tak długa. Miron traci poczucie czasu. W końcu pochód wkracza na Nowy Świat. Do wyjścia na Wareckiej jest coraz bliżej. Wyjście też jednak trwa. Miron jest wyczerpany. Chory zostaje zabrany na nosze.
Miron razem ze Swenem i Zbyszkiem idzie do ojca na Chmielną 32. Umówiony był z nimi na 1 sierpnia, a dociera do nich miesiąc później. Mężczyźni są zaskoczeni, kiedy okazuje się, że rodzina śpi w domu, a nie schronie. W Śródmieściu panują jednak względnie normalne warunki: jest jedzenie, woda, ubrania. Miron budzi Halinę pocałunkiem, kobieta pomaga mu i pozostałym. Ojciec Mirona, Zenek jest w AK. Okazuje się, że za Marszałkowską znowu jest coraz gorzej. Ojciec Mirona nie poświęca się bez potrzeby, czasem udaje więc, że wcale do AK nie należy. W Śródmieściu panuje porządek. Cywile muszą się udzielać przy różnych pracach publicznych. Miron i Halina zastanawiają się jednak, czy w ogóle nie przyłączyć się do powstania i trwających walk. Sytuacja jest bowiem tragiczna. Niemcy zniszczyli Wolę, Starówkę i wiele innych dzielnic. Obecnie próbują przejąć resztę Śródmieścia, które pozostaje we władzy powstańców. Faszyści są coraz bardziej brutalni, po drugiej stronie nie brakuje jednak odwagi: Ojciec i Halina opowiadają o młodym chłopaku, który butelkami z benzyną zniszczył kilka czołgów i wielu innych gestach pełnych bohaterstwa. Już po wojnie od Ireny P. słyszy o słynnym koncercie szopenowskim, który Woytowicz grał w kawiarni na Nowym Świecie, mimo trwającego właśnie nalotu.
3 września Miron podobnie jak podczas kilku innych dni wraca myślami do tego samego dnia z 1939 roku. Wtedy ktoś na ulicy śpiewał „Marsyliankę”, bo Francja i Anglia przystąpiły do wojny. W 1944 Miron odczytuje swój poemat, który napisał w schronie na Rybakach. Ujawnia także fragment dramatu o powstaniu. Słuchają go Halina, Zbyszek i Swen. Miron podobnie jak inni zaczyna chorować na wymioty i cierpi ze względu na biegunkę, co ironicznie podsumowuje: „Nie wiem, czy najpierw zaczęło się bombardowanie, czy wielka sraczka”.
Ojciec Mirona okazuje się byłym pocztowcem, miłośnikiem zwierząt, człowiekiem przyjaźnie nastawionym do świata, podczas okupacji zajmującym się podrabianiem podpisów i wyrabianiem fałszywych dokumentów, które niejednej osobie uratowały życie. Jego partnerka Zocha, dzielnie mu w tym pomaga, wydobywając pieczątki od Niemców. Potem jednak angażuje się w walki i wstępuje do AK.
4 września upada Powiśle. Z 6 na 7 września zapada decyzja o przenosinach na Nowogrodzką, gdzie jest trochę bezpieczniej. Mieszka tam Miecio, kolega Ojca. Miron odwiedza przyjaciela, Zdzisława Śliwerskiego. W końcu wszyscy idą na Wilczą 21, gdzie mieszkają kolejni znajomi Ojca – rodzina Wojów. Na Żurawiej Swen znajduje Dankę, łączniczkę AK, do której się przenosi. Zbyszek także chce dołączyć do powstańców. Swen zostaje odkopany i wyciągnięty z gruzów zbombardowanego domu. Miron ukrywa się w piwnicy kamienicy Kleina. Spotyka tutaj wielu znajomych.
Z 9 na 10 września Sowieci przeprowadzają pierwszy nalot na niemieckie dzielnice. Z 13 na 14 września na niebie widać kukuruźnik, czyli sowiecki dwupłatowiec, który symbolizuje walki trwające między Niemcami i Rosjanami. Niemcy tracą Pragę. 18 września nad Warszawą pojawiają się Amerykanie, którzy ze swoich samolotów wrzucają broń, bandaże i wiele innych potrzebnych rzeczy, ale niestety wiatr znosi wszystko na stronę zajętą przez Niemców. Powstańcy przegrywają na Sielcach i Marymoncie.
Miron wspomina historię pary – Nanki i Michała, którzy pokłócili się na Lesznie, a on powiedział w emocjach, żeby pierwsza bomba zabiła kobietę. Ta odeszła, para długo się nie mogła odnaleźć, nawet po wojnie. W końcu jednak im się udało, on przeprosił, a ona mu wybaczyła.
Po wojnie Miron dowiaduje się, że Mama i Stefa zostały złapane przez Niemców. Najpierw gnano je przed czołgiem, potem wywieziono do Pruszkowa, a następnie do Głogowa do przymusowej pracy. Miron wspomina, jak w 1945, kiedy już wszyscy się odnaleźli, kobiety strasznie się pokłóciły razem z Ojcem – Mama, Zocha, Sabina. Dopiero po interwencji Mirona kobiety milkną.
Ojciec wyjeżdża z Zochą do Gdańska, ale po powrocie do Warszawy żeni się z Walą. Nanka i Sabina, czyli jego siostry, dalej utrzymują kontakt z matką Mirona, która również wychodzi za mąż. Wszyscy pozostają ze sobą w życzliwych relacjach.
Miron jest przeszczęśliwy, bo udało mu się znaleźć fryzjera. Po wyjściu czuje się od razu lepiej. Razem z Ojcem i Swenem udaje się po zboże, kiedy obowiązują niemieckie przydziały na nie. Dostaje bochenek chleba.
Niestety powstanie stopniowo upada. Poddają się kolejne dzielnice Czerniaków i Powiśle, Mokotów, 30 września kapituluje Żoliborz. Broni się właściwie jedynie Śródmieście. Pojawia się wszawica. Pieniądze nie mają żadnej wartości. Rozwija się handel wymienny. Miron wspomina pana Szu, który codziennie śpiewa Godzinki. W końcu z Warszawy zostają właściwie same gruzy. 2 października 1944 roku cichną odgłosy walki. Ogłoszona zostaje kapitulacja. Ludność cywilna otrzymuje nakaz opuszczenia miasta do 9 października. Powstańcy składają broń. Niemcy zdolnych do pracy zamierzają wywieźć na roboty. Warszawiakom towarzyszy poczucie beznadziei. Pojawia się pytanie, co zabrać, co zostawić. Trzeba bowiem liczyć się z tym, że nigdy tych rzeczy nie uda się odnaleźć.
Miron spotyka kolegę Żyda, który razem z rodziną próbuje wyjść z Warszawy. Podobnie jak rodzina Mirona ze Stefą. To jedyna nadzieja – inaczej grozi im obóz koncentracyjny. Swenowi i panu Sz. udaje się uciec z transportu do Rzeszy. Kiedy Swen dochodzi do wsi, okazuje się, że wychodzi z domu jego rodzina. Miron, Ojciec, Zocha, Halina zostają wywiezieni do Pruszkowa. Mironowi narzucają się skojarzenia z Zaduszkami. Opis wychodzenia ludzi z miasta cały czas prowadzony jest z wykorzystaniem odwołania do dnia Wszystkich Świętych.
Rodzina Mirona zostaje postawiona przed selekcją 6 października. Miron i Halina boją się, że zostaną rozdzieleni. Stacha i Halina na własną prośbę jadą na roboty. Halina udaje jej córkę. Wszyscy ostatecznie lądują w wagonie, który rusza do obozu w Łambinowicach na Dolnym Śląsku.
W obozie spotykają jeńców różnych narodowości. Mieszkańcy obozu pomagają nowoprzybyłym się odnaleźć w rzeczywistości. Okazuje się, że nie wszystkie kobiety są niechętne pilnującym je żołnierzom. Część umawia się z nimi na randki. Miron jest tym bardzo zaskoczony.
Warunki obozowe są trudne. Ludzie starają się jednak odnaleźć. Jedni pomocy szukają w praktykach religijnych, inni sięgają po sztukę. Łambinowice są jednak obozem przejściowym. Miron i Ojciec wybierają Opole, z którego ich zdaniem łatwo o ucieczkę do Częstochowy. Halina wybiera Wiedeń. 9 października wszyscy opuszczają obóz przejściowy. 11 listopada Miron i Ojciec zgodnie z planem uciekają do Częstochowy. Tam jest już Swen z mamą. Miron wraca do Warszawy z lutym 1945 roku.
Miron Białoszewski, czterdziestopięcioletni mieszkaniec Warszawy leży na tapczanie w swoim mieszkaniu. Rejestruje dynamicznie toczące się otaczającego go miasta. Skłania go to do refleksji. Dzisiaj jest 1967 roku, on zaś najpierw wspomina, jak na początku września 1939 roku miał dwadzieścia lat i jego świat wyglądał zupełnie inaczej. Przyznaje się do tego, jak bardzo się bał. Wspomina jednak nie wrzesień ’39, a 1 sierpnia 1944 roku, czyli moment wybuchu powstania warszawskiego.
Doskonale pamięta, jak matka wysłała go po chleb. Wracając, zaszedł do koleżanki Ireny P. Po drodze widział jednak podniecenie, sam także wiedział, że nadchodzi wyznaczona wcześniej godzina „W”. Z okien jej domu obserwowali, jak rozpoczyna się strzelanina, słyszeli okrzyki dotyczące powstania. Sami jednak przede wszystkim długo czytali i dyskutowali. Miron nie wrócił do domu na noc.
Następnego dnia obudziły ich krzyki ludzi. Okazało się, że ludność cywilna bardzo szybko przystąpiła do pracy. Budowano barykady, kuto podziemne przejścia. Doszło do pierwszego bombardowania.
Kilka dni później Miron chciał się dostać do matki, ponieważ zorientował się, że ma w kieszeni klucze do mieszkania. Niestety okazało się, że jest to niemożliwe, bo na Chłodnej – gdzie mieszkali – są już Niemcy. Zatrzymał się więc u Swena – przyjaciela, który mieszkał na starówce. Wszyscy już w tym czasie koczowali w piwnicach, które były właściwie jedynym sensownym schronem przed coraz częstszymi bombardowaniami.
Miron opowiada, jak wyglądało codzienne życie w piwnicach. Jak intensywnie się modlono, jak ciężką walkę trzeba było toczyć, aby zdobyć jakieś jedzenie. Wspomina o sakramentkach – siostrach zakonnych, które przez pierwsze dwa tygodnie wydawały obiady, do czasu kiedy nie zbombardowano klasztoru, a one musiały z niego wyjść i z sióstr zakonnych stały się działaczkami.
Z piwnic wychodzono rzadko, ponieważ groziło to śmiercią. Z każdym dniem ciasnota, wilgoć, ogromny gorąc – wszystko to dawało się we znaki. Towarzysze Mirona i on sam podjęli próbę poszukiwania innego miejsca, okazało się jednak, że nowe jest tak samo przeludnione, jak to, z którego wyszli.
Po trzech tygodniach powstania było tylko coraz więcej gruzów, rannych, umierało coraz więcej ludzi. Konieczne były także kolejne przenosiny. Nowym lokum okazał się tym razem pusta piwnica Izby Rzemieślniczej. Szybko urządzono tutaj kuchnię i przygotowano miejsce do codziennego funkcjonowania.
W czwartym tygodniu powstania coraz bardziej dawał się we znaki brak wody oraz kończące się zapasy żywności. Okazało się, że Miron i Swen mają szansę wyjścia ze Starówki z powstańcami. Miron niesie jednego z nich, rannego na swoich plecach. Przejście kanałami ciągnie się przez wiele godzin, ostatecznie jednak udaje się bezpiecznie dotrzeć do Śródmieścia. Tutaj zaś mieszka ojciec Mirona.
Okazało się, że Śródmieście jest stosunkowo najmniej zniszczone. Jest tutaj co jeść, można spać w łóżku, a nie piwnicy. Bombardowania się jednak nasilają. Do Mirona i Swena docierają kolejne wieści o przejętych przez Niemców terenach.
Także i do Śródmieścia dotarły problemy związane z niedożywieniem, niskim poziomem higieny, upałem i wilgocią piwnic. Szerzą się choroby i różnego rodzaju dolegliwości, przede wszystkim układu pokarmowego.
Miron i jego towarzysze co chwilę musieli zmieniać lokum, co było bardzo uciążliwe. Przede wszystkim generowało ogromne ryzyko, że kolejnej przeprowadzki nie uda się przeżyć wszystkim. Na szczęście Mironowi się udało. W kolejce po wodę usłyszał, że obok pracuje fryzjer. Z ogromnym szczęściem skorzystał z jego usług, choć zdziwił się najpierw, że w tak ekstremalnej sytuacji ktoś świadczy tego typu usługi.
Ogromnym problemem był przede wszystkim coraz częstszy brak wody. W połączeniu z brakiem żywności było to ogromne zagrożenie dla życia cywilów. Ponadto okazało, że Rosjanie, którzy dotarli na Pragę nie zamierzają mieszać się w konflikt po drugiej stronie Wisły. Niemcy z kolei niszczyli, co tylko spotkali na swojej drodze. Z kolei Miron, Swen i ojciec Mirona ruszyli do pobliskiego młyna po zboże. Przynieśli dla siebie i wojskowych. Miron coraz poważniej rozważał dołączenie do powstania jako walczący, ponieważ widział, że sytuacja jest coraz gorsza.
Nie zdążył. Powstanie upadło 2 października 1944 roku. Ludność cywilna dostała czas na opuszczenie miasta do 9 października. Następnie dokonano selekcji ocalałych i część z nich wywieziono na roboty do Rzeszy. Miron z rodziną najpierw dostali się do obozu w Łambinowicach, skąd on i ojciec zostali przeniesieni do Opola. Niedługo później uciekli stamtąd do Częstochowy, gdzie czekał już Swen. Do Warszawy Miron wrócił w lutym 1945 roku.
- Miron w 1967 roku, leżąc na tapczanie, wspomina wydarzenia z 1 sierpnia 1944 roku.
- Wybuch powstania warszawskiego podczas wizyty Mirona u Ireny R.
- Włączenie cywili w pomoc powstańcom przez budowanie barykad, zasieków, niszczenie linii tramwajowych.
- Śmierć Niemców – niechęć Mirona do pomocy przy ich pochówku.
- Spotkanie w domu na Chłodnej z Babu Stefu, którą z więzienia odbili powstańcy.
- Zestawienie życia przed wojną, w jej trakcie i w czasie powstania.
- Problemy z jedzeniem i żywność na kartki.
- Zdobycie przez ojca choinki na Boże Narodzenie.
- Obraz ruin szkoły na Lesznie.
- Relacja ataku na Wolę i udział Ukraińców.
- Przenosiny coraz bliżej Starówki.
- Zejście do piwnic.
- Opis codziennego życia.
- Rola gazetek powstańczych.
- Praktyki religijne.
- Śledzenie wszystkich możliwych informacji o froncie, działaniach obu walczących stron, o braku zaangażowania ze strony kraju i innych państw.
- Opis obiadów u sakramentek i późniejsze zbombardowanie klasztoru.
- Przejęcie gazowni, wodociągów i elektrowni przez Niemców komplikuje sytuację powstańców i ludności cywilnej.
- Przenosiny Mirona, Ireny i dwóch znajomych na Starówkę.
- Odnalezienie Swena i jego rodziny na Rybakach.
- Odczytywanie w losach Warszawiaków analogii do losu Narodu Wybranego, postrzeganie Warszawy jako nowej Jerozolimy.
- Niemcy przejmują kolejne dzielnice Warszawy, a sytuacja na Starówce radykalnie się pogarsza.
- Kolejne bombardowania niszczą kamienice, schrony, piwnice, co stanowi wielkie niebezpieczeństwo dla bliskich Mirona i jego samego.
- Miron, Zbyszek i Swen zgłaszają się do pomocy przy transporcie rannego, dzięki temu mogą z powstańcami przejść kanałami ze Starówki do Śródmieścia.
- Przejście kanałami jest wyjątkowo trudne:
- Ciasnota, ogromny tłok, woda do łydki.
- Odbiór rannego ze szpitala powstańców, towarzystwo sanitariusza Heńka.
- Niebezpieczeństwo przechodzenia pod drogami Starówki.
- Ostrożne omijanie otwartych włazów, grożących atakiem Niemców.
- Nerwowe oczekiwanie na moment wyjścia z kanałów.
- Dotarcie na Chmielną, do rodziny Mirona, w tym jego ojca służącego w AK.
- Zaskoczenie sytuacją panującą w Śródmieściu, gdzie da się jeszcze funkcjonować.
- Porządek i zasady panujące dzięki przestrzeganiu przez mieszkańców zasad narzuconych przez AK.
- Opis upadającej Warszawy, brutalnych ataków Niemców z wykorzystaniem „krów” i „szaf”, miotaczy ognia, granatów.
- Kolejne przenosiny, tym razem na Nowogrodzką.
- Swenowi udaje się odnaleźć Dankę, łączniczkę.
- Przenosiny do państwa Wojów na Wilczą.
- Pojawienie się samolotów sowieckich i amerykańskich – próba pomocy powstańcom, niestety w dużej mierze nieudana.
- Zniszczona Warszawa poddaje kolejne dzielnice: Czerniaków, Żoliborz, Mokotów, Powiśle, część Śródmieścia.
- Miasto kapituluje 2 października 1944 r.
- Wyjście ludności cywilnej na ulice.
- Planowana wywózka jeńców na roboty do Rzeszy lub do Guberni.
- Miron i Ojciec zakopują ważne dokumenty w piwnicy na Wilczej.
- Skuteczne ukrycie żydowskiej tożsamości Stefy w czasie transportu do Pruszkowa.
- Dotarcie do obozu przejściowego w Łambinowicach:
- Opis życia więźniów; pomoc starszych jeńców.
- Decyzja wyjazdu Mirona i Ojca do Opola, Haliny do Wiednia.
- Ucieczka Mirona i Ojca z Opola.
- Dotarcie do Częstochowy, gdzie czeka Swen z matką.
- Powrót do Warszawy w lutym 1945 r.
Głównym bohaterem i narratorem „Pamiętnika z powstania Warszawskiego” jest Miron Białoszewski – mało wiemy o nim samym, przede wszystkim prezentuje się jako świadek i uczestnik wydarzeń, który odczuwa strach i przerażenie, każdego dnia walczy o przeżycie; bardzo głęboko przeżywa wszystkie wydarzenia, za wszelką cenę stara się chronić rodzinę i najbliższych.
Pozostali bohaterowie:
Swen – przyjaciel narratora, jego rówieśnik, wspólnie przeżywający z nim dramat powstania;
Matka Mirona – ukrywająca Żydówkę, Stefę;
Ojciec Mirona – jeden z oficerów AK o szczególnym podejściu do poświęcenia za wszelką cenę;
Matka Swena;
Irena P. – przyjaciółka Mirona.
Większość bohaterów w „Pamiętniku” zostaje jedynie wskazana przez imię, nazwisko, inicjał. Narrator nikogo szczegółowo nie charakteryzuje. Wydaje się, że głównym bohaterem jest tutaj przede wszystkim zbiorowość warszawskich cywili, który próbują ocalić swoje życie i miasto, wspólnie stawiając czoło wrogowi.
Miron Białoszewski w „Pamiętniku z powstania warszawskiego” organizuje dwie płaszczyzny czasowe. Jedna to spokojny rok 1967, kiedy to Warszawa tętni życiem. Druga – rok 1944, kiedy wybucha powstanie warszawskie. Miron Białoszewski nieustannie gra na napięciu między tymi strefami czasowymi, zmieniając sposób opowiadania w zależności od tego, z jakiego punktu widzenia o czymś mówi. Dość dokładnie opisuje on kolejne dni od wybuchu powstania 1 sierpnia 1944 roku o godzinie 17, do 6 października, kiedy to z rodziną zostaje wywieziony z Warszawy. Wspomina jeszcze o pobycie w obozie przejściowym, wyjeździe do Opola i ucieczce do Częstochowy, tutaj jednak nie podaje już precyzyjnych dat dziennych. Podkreśla natomiast na koniec, że do Warszawy wrócił w lutym 1945 roku.
Podstawowym miejscem akcji „Pamiętnika z powstania warszawskiego” Mirona Białoszewskiego jest oczywiście Warszawa. Wspomina on o właściwie wszystkich jej dzielnicach, natomiast skupia się na tych, gdzie bywał sam. Najwięcej miejsca poświęca Woli, Starówce i Śródmieściu, choć wspomina oczywiście o Mokotowie, Żoliborzu czy Powiślu.
Białoszewski jest bardzo dokładny w swojej faktografii; wspomina ulice, przy których mieszkał: Chłodną, Rybaki, Miodową, Chmielną, Nowogrodzką, Wilczą. Wskazuje ważne budynki, opisuje oczywiście piwnice i kanały.
Opowieść nie kończy się jednak na Warszawie. Narrator mówi o przejściowym w Pruszkowie, obozie pracy w Łambinowicach (Lammsdorf), o Opolu, ucieczce do Częstochowy. Wspomina wyjazd ojca do Gdyni czy zsyłkę matki oraz Stefy do Głogowa.
Miron Białoszewski „Pamiętnik z powstania warszawskiego” zaczął pisać w 1967 roku, ukończył utwór rok później. Pierwsze wydanie miało miejsce w 1970 roku. Utwór Białoszewskiego był zapisem dramatu powstania warszawskiego, widzianego z perspektywy ludności cywilnej. To utwór wpisujący się w nurt prozy powojennej podejmującej tematykę II wojny światowej. Białoszewski robi to jednak w sposób szczególny, przesuwając uwagę z samych walk na konsekwencje, jakie spadały na zwykłych mieszkańców Warszawy. Jako naoczny świadek i uczestnik tych wydarzeń daje czytelnikom dostęp do niezwykłej perspektywy widzenia kluczowych wydarzeń z historii Polski.
„Pamiętnik z powstania warszawskiego” Mirona Białoszewskiego nawiązuje oczywiście do formy pamiętnika, a więc wyróżnia się:
- dystansem czasowym narratora do opisywanych wydarzeń,
- subiektywnym stosunkiem do przedstawianej historii,
- wykorzystaniem narracji 1-osobowej,
- skoncentrowaniem tak na wydarzeniach, jak i własnych przeżyciach i percepcji tych wydarzeń.
Trzeba jednak podkreślić, że w przypadku „Pamiętnika z powstania warszawskiego” Mirona Białoszewskiego trudno mówić o czystej formie pamiętnika, ponieważ można tutaj znaleźć fragmenty bardziej przypominające powieść, dziennik, relację, reportaż.
„Pamiętnik z powstania warszawskiego” to przede wszystkim utwór poświęcony codzienności wojennej. Miron Białoszewski zupełnie inaczej opowiada historię jednego z najbardziej tragicznych powstań w dziejach Polski. Tutaj nie ma wielkich słów, heroicznych gestów, płomiennych przemów. Jest za to codzienna, brutalna walka o przeżycie.
Miron Białoszewski jako naoczny świadek i uczestnik wydarzeń 1944 roku pokazuje nie tyle powstańców, ile ludność cywilną skazaną na samotną walkę o przetrwanie. Pokazuje, jak wielką odwagą, zaangażowaniem, empatią, wyrozumiałością warszawscy cywile wykazywali się przez ponad 60 dni, kiedy trwało powstanie. W tym sensie „Pamiętnik z powstania warszawskiego” jest dokumentem życia codziennego w walczącej stolicy.
Bardzo mocno oddaje to język: niewyszukany, pozbawiony rozbudowanych metafor i innych środków stylistycznych, rezonujący z mową żywą, prosty, codzienny. To język wyłapujący to, jak brzmiała rzeczywistość sierpnia i września 1944 roku. Bardzo dużo w „Pamiętniku z powstania warszawskiego” mamy zabiegów dźwiękowych, które mają oddawać huk bomb, wybuchów, walących się stropów, odgłosów karabinów i granatów. Ta muzyka powstania wielokrotnie była uznawana za wyjątkowe, artystyczne osiągnięcie Mirona Białoszewskiego.
Pozbawienie narracji patosu nie oznacza, że dramatyzm tej relacji słabnie. Chodzi jednak o to, by pokazać, jak na co dzień wyglądało życie w walczącej Warszawie. Białoszewski dużo uwagi skupia na opisie piwnic, samych nalotów, bardzo sugestywny jest opis przemieszczania się kanałami.
„Pamiętnik z powstania warszawskiego” pokazuje brutalność walki o przeżycie, o jedzenie, o dostęp do wody. Narrator nie stroni od opisu chorób. Pokazuje także jednak ogromną wspólnotowość całego przeżycia. Opisuje ceremonialne odczytywanie gazetek powstańczych, zwraca uwagę na nieustannie odprawiane godzinki, nieszpory, wyjątkową powstańczą litanię, której brzmienie powtarza każda kolejna piwnica. Pokazuje, jak ludzie jednoczą się w momencie zagrożenia, jak mimo trudnych warunków egzystencji starają się sobie wzajemnie pomagać. Ta życzliwość wyjątkowo mocno skonfrontowana zostaje z zachowaniem Niemców, którzy starają się nie tylko wygrać z powstańcami, ale i ludności cywilnej używają jako żywych tarcz.
Bardzo charakterystyczny jest sposób prowadzenia narracji przez Mirona. Mówi on oczywiście w pierwszej osobie, natomiast przedstawia kolejne wydarzenia w coraz większym pośpiechu, niekoniecznie starając się utrzymać spójność przyczynowo-skutkową połączeń między kolejnymi obrazami. Jest to narracja, która ma oddawać tempo funkcjonowania w okupowanej Warszawie. Kiedy narrator wychodzi na powierzchnię opowieść zaczyna zdecydowanie przyspieszać, zwalnia w momencie zejścia do piwnicy, poruszania się kanałach. W ten sposób Miron pokazuje uczucia towarzyszące przemieszczającym się bohaterom.
Warto także zauważyć, że narrator często wpada w ton mowy dziecka, naiwnej, bezpośredniej, co wyraźnie wskazuje na jego niechęć do patosu, ale i próby interpretacji tego, co się wokół niego wtedy działo. Wybór takiej formy opowieści także jest wyjątkowo charakterystyczny.
Tytuł „Pamiętnik z powstania warszawskiego” Mirona Białoszewskiego stanowi czytelny sygnał wykorzystania formy i konwencji opowiadania charakterystycznego dla pamiętnika. Co ciekawe, utwór sprawia wrażenie, jakby był do pewnego stopnia zapisem bieżących przeżyć, a tak przecież nie jest – co sygnalizuje czytelnie początek utworu, jego tytuł (pamiętnik to znak pisania z dystansu czasowego) i wskazanie daty 1967 roku. Rzeczywiście w tym czasie Miron zaczął pracować nad „Pamiętnikiem z powstania warszawskiego”.
Tytuł stanowi więc sygnał powrotu pamięcią do wydarzeń sprzed ponad 20 lat. Próbę spisania nie tylko historii prywatnej, ale także jakiegoś wycinka historii zbiorowości, jaką byli cywilni mieszkańcy Warszawy w 1944 roku. Wybór konwencji pamiętnika pozwala Białoszewskiemu pokazywać historię we fragmentach, uwalnia go z konieczności prowadzenia ciągłej i spójnej narracji o wydarzeniach, których w ten sposób opowiedzieć się nie da.
Miron Białoszewski urodził się 30 lipca 1922 roku w Warszawie na Lesznie. Niektóre źródła podają datę 30 czerwca. Samemu Mironowi nigdy nie udało się ustalić konkretnej daty, a jego metryka zaginęła.
Jego ojciec pracował przed wojną jako urzędnik pocztowy, matka była krawcową. Kiedy wybuchła II wojna światowa, Miron był dopiero w III klasie gimnazjum. Edukację ukończył na tajnych kompletach. Zdał maturę, a potem rozpoczął (także w ramach tajnego nauczania) studia polonistyczne na UW. Wojnę przeżył w Warszawie, był w stolicy także podczas powstania warszawskiego. Po kapitulacji stolicy najpierw został wywieziony do Łambinowic, potem do Opola, skąd uciekli z ojcem do Częstochowy. Do Warszawy Miron wrócił w lutym 1945 roku i został tutaj do końca swojego życia.
Po wojnie zatrudnił się w Poczcie Głównej. Pracował także jako dziennikarz. Współpracował z „Kurierem Codziennym” czy „Świtem Młodych”. W 1955 roku wspólnie z Bogusławem Choińskim i Lechem Emfazym Stefańskim założył Teatr na Tarczyńskiej. Tutaj wystawiał między innymi swoje sztuki – „Wiwisekcja” oraz „Osmędeusze”. Był przedstawicielem twórców awangardowych, eksperymentujących z teatrem. Teatr na Tarczyńskiej był zjawiskiem niepowtarzalnym, istniejącym (co ważne) poza oficjalnym i kontrolowanym przez władzę obiegiem kulturalnym.
Białoszewskiego opisuje się jako poetę „Współczesności”. Jego debiut literacki przypada na 1955 roku. Pierwszy tom jego wierszy – „Obroty rzeczy” ukazuje się w 1956 roku. Z czasem wydaje kolejne m.in. „Rachunek zaściankowy” (1959) czy „Było i było” (1965). Dzięki wsparciu przyjaciół otrzymuje mieszkanie na placu Dąbrowskiego, gdzie wprowadza się ze swoim partnerem – Leszkiem Solińskim. Ze względu na swój homoseksualizm zostaje w 1953 roku usunięty z redakcji „Świata Młodych”. Kiedy upada Teatr na Tarczyńskiej, Białoszewski tym razem z Ludwikiem Heringiem i Ludmiłą Murawską na placu Dąbrowskiego organizuje Teatr Osobny.
W 1970 roku wydaje „Pamiętnik z powstania warszawskiego”. To pierwsza jego proza. Potem przychodzą kolejne tomy: „Donosy rzeczywistości” (1973), „Szumy, zlepy, ciągi?” (1976), „Zawał” (1977). Przeprowadza się na Lizbońską, na Pragę Południe. Tutaj powstaje „Chamowo”, a także „Tajny dziennik”, który ukazał się dopiero niedawno, 29 lat po śmierci Białoszewskiego. Miron opisuje w nim swoich przyjaciół, odsłania kulisy związku z Leszkiem Solińskim, wprowadza postać Jota – swojego kochanka. Białoszewski prowadził charakterystyczny nocny tryb życia, kiedy w swojej samotni z zaciemnionymi oknami, odgrywał seanse, recytował wiersze, tworzył.
22 kwietnia 1983 roku Białoszewski nagle poczuł się źle. Trafił na oddział rehabilitacji Instytutu Kardiologii w Aninie. Zmarł z 17 na 18 czerwca, w domu swojej przyjaciółki Jadwigi Stańczakowej.