Spis treści:
- Lawina w Białym Jarze. Największa górska tragedia w historii Polski
- Co było przyczyną zejścia lawiny w Białym Jarze?
- Jak przebiegała akcja ratownicza?
- Lawina w Białym Jarze. Polityka, teorie spiskowe i upamiętnienie
Lawina w Białym Jarze. Największa górska tragedia w historii Polski
20 marca 2024 roku mija 56 lat od najtragiczniejszych wydarzeń w historii polskich gór. Dramat rozegrał się w Białym Jarze nieopodal najwyższego szczytu Karkonoszy i jednocześnie całych Sudetów – Śnieżki (1603 m n.p.m.).
Jary to podłużne zagłębienia terenu o stromych zboczach, które powstają na skutek erozyjnego działania nurtu rzek. Są formacją powszechnie spotykaną w górach, często wykorzystywaną przez amatorów wspinaczki w podejściu do wyznaczonego na cel szczytu. Taką funkcję pełni też Biały Jar, przez który prowadzi najkrótsze podejście do Śnieżki.
Feralnego marcowego przedpołudnia na trasie znajdowało się kilkadziesiąt osób – turyści ze Związku Radzieckiego i NRD, kilka polskich rodzin i grupa trenujących sportowców. Byli tam, mimo że większość jeszcze przed wejściem na szlak słyszała ostrzeżenia pełniącego wówczas służbę ratownika, Jerzego Janiszewskiego, który zdecydowanie odradzał kontynuowanie wycieczki. Miał mocny argument – 3 dni wcześniej przez jar przetoczyła się lawina, która porwała kilku turystów (na szczęście wszyscy przeżyli).
Turyści zlekceważyli ostrzeżenie, chociaż nic nie pozwalało sądzić, że od tamtej pory ryzyko stopniało.
Przeczytaj: Górskie szlaki zimą. Jak się przygotować do wędrówek?
Co było przyczyną zejścia lawiny w Białym Jarze?
Od początku marca w Karkonoszach utrzymywała się podobna pogoda – temperatura pozostawała na lekkim plusie, poniżej zera spadła dopiero po ponad tygodniu. Wtedy w Karkonosze na chwilę wróciła prawdziwa zima, bo napadało też sporo świeżego śniegu. Po kilku dniach chmury ustąpiły miejsca słońcu, a temperatura znów wynosiła ok. 0 stopni. To właśnie ten ciąg meteorologicznych wydarzeń doprowadził do zejścia lawiny, która 20 marca 1968 pochłonęła życie 19 ofiar.
Gdy na początku miesiąca termometry wskazywały wartości dodatnie, wierzchnia warstwa śniegu topniała. Gdy po dziesiątym marca było poniżej zera, woda zamieniła się w lód – powstała ślizgawka, którą niedługo później pokryły warstwy świeżego śniegu – raz bardziej suchego, raz mokrego. Mimo że w dolinach wiatr był prawie niewyczuwalny, to szczyty od kilku dni owiewały zamiecie, dodatkowo nadwyrężając i tak mocno niepewną śnieżną konstrukcję.
Około 11, gdy śnieg oderwał się od zbocza, na trasie lawiny znajdowały się 24 osoby. Większość stanowili radzieccy i (wschodnio) niemieccy turyści, którzy od początku planowali atakować szczyt Śnieżki. Dołączyło się do nich także kilku Polaków. Maszerowało też kilka polskich rodzin z dziećmi, które na kilka chwil przed tragedią zawróciły z powodu zmęczenia.
Lawina toczyła się prędkością ok. 100 km/h przez 48 sekund. Tyle wystarczyło, żeby przemieścić 50 tysięcy ton śniegu w czapie o długości 600-800 metrów i szerokości 80 metrów. Wysokość czoła lawiny przekraczała 20 metrów – więcej niż stojący na płycie lotniska Dreamliner, czy typowy 4-piętrowy blok.
Jak przebiegała akcja ratownicza?
Pierwsi na ratunek zasypanym rzucili się trenujący nieopodal sportowcy. Zorganizowana akcja ratownicza dołączyła do nich już kilkanaście minut później. Ratownicy szybko natrafili na 5 osób, które znalazły się na skraju miejsca, do którego dotarła lawina. Tylko to uchroniło 2 Niemców, 2 Polaków i 1 Rosjanina przed nieuchronną śmiercią pod zwałami śniegu.

19 innych osób nie miało tyle szczęścia, wśród nich 13 Rosjan, 4 Niemców i 2 Polaków. Mimo wyjątkowo sprawnej akcji ratunkowej, w której udział brało około 1000 osób – polskich GOPR-owców i żołnierzy, a także ratowników z Czechosłowacji ze szkolonymi psami – spod śniegu nie udało się wydostać nikogo żywego. Ostatnie ciało wydobyto dopiero 5 kwietnia.
Akcja była prowadzona pomimo ryzyka zejścia kolejnej lawiny – nad głowami ratowników niebezpiecznie chybotał się śnieżny nawis. W pewnym momencie planowano nawet "zrzucić" go wystrzałem z granatnika (lub działka bezodrzutowego). Część źródeł mówi, że finalnie zarzucono ten pomysł. Inne donoszą, że salwa padła, ale pociski utkwiły w śniegu i nie spowodowały oderwania nawisu.
Zobacz też: „Rynna śmierci” na Śnieżce – dlaczego jest niebezpieczna?
Lawina w Białym Jarze. Polityka, teorie spiskowe i upamiętnienie
Tragedia w Białym Jarze zbiegła się w czasie z wydarzeniami powszechnie znanymi jako "Marzec '68" – kryzysu społecznego i politycznego, który swoje apogeum osiągnął na początku marca podczas protestów zapoczątkowanych przez studentów po zdjęciu z afisza "Dziadów" Kazimierza Dejmka. To oczywiście bardzo szczątkowe opisanie tamtych wydarzeń, w rzeczywistości geneza niepokojów była bardzo zawiła i do dziś historycy potrafią różnić się jej ocenie.
Napięta do granic możliwości atmosfera polityczna musiała skończyć się próbami łączenia katastrofy z sytuacją w kraju. Szybko pojawiły się plotki o celowym wywołaniu lawiny, pod którą mieli zginąć oficerowie Stasi i KGB szukający (a jakże...) złota ukrytego pod koniec wojny przez Niemców.
Swoje podejrzenia snuł też sowiecki konsul generalny, który także oskarżał Polaków (choć bez dekonspirowania rzekomych agentów radzieckiego wywiadu). Wątek przynależności ofiar do służb badało ponoć Ludowe Wojsko Polskie, jednak jak większość spraw z tamtych czasów nie doczekał się on wyjaśnienia. Sam fakt, że zagraniczni turyści okazaliby się współpracownikami którejś z wymienionych organizacji wywiadowczych, nie byłby zresztą specjalnie szokujący – na takie wypady w krajach socjalistycznych mogli sobie pozwolić tylko ludzie "poukładani" z władzą.

Wyjaśnienie było jednak znacznie prostsze i miało dobrze udokumentowane naturalne podłoże. Czynnik ludzki odpowiadał tylko za to, że mimo ostrzeżeń na drodze żywiołu pojawili się turyści.
Tragedię upamiętniono granitowym pomnikiem, który w 1974 roku symbolicznie pochłonęła kolejna lawina. Kolejny stanął w miejscu tragedii dopiero w 2018 roku, w 50. rocznicę zejścia najbardziej śmiercionośnej lawiny w historii Polski.
Źródła: www.youtube.com/@Szczytomaniak; gopr.karkonosze.net.pl (dostęp przez archiwum internetowe "Wayback Machine); www.bryk.pl
Marcin Szałaj
Czytaj także:
Studnia Thora. Jak wygląda brama do podziemia?
Lodowe góry w Kuźnicy na Helu. Czy są niebezpieczne?
Niesamowite ciekawostki o polskich górach. Nie wszystkie możesz znać