Akcja noweli "Dym" Marii Konopnickiej rozgrywa się w drugiej połowie XIX wieku w małym mieszkaniu kamienicy położonej nieopodal fabryki. Bohaterami są matka i jej syn Marcyś. Starsza kobieta codziennie rano obserwuje przez okno dym wydobywający się z komina fabryki, w której pracuje syn. Chłopak pracuje w kotłowni przy palenisku, więc dym jest oznaką jego obecności i tego, że "wszystko dobrze", jak powtarza sobie kobieta. 

Z kolei syn widzi niedostrzegalną dla innych wąska strużkę dymu z komina facjatki kamienicy i wyobraża sobie, że matka przygotowuje dla niego obiad. Świadomość jej troski dodawała mu sił i zapału do pracy. Sytuacja taka powtarza się wielokrotnie w ciągu dnia, kobieta spogląda na dym, odrywając się od domowych zajęć.

Nowela "Dym" przedstawia prozaiczne sceny, które rozgrywają się codziennie w ubogim pokoiku. W południe Marcyś przychodził do domu na obiad. Przez chwilę gwizdał razem z kosem w klatce zawieszonej przy oknie, po czym zasiadał do posiłku starannie przygotowanego i podanego przez matkę. Kobieta podawała mu zupę w wazie stawianej na żółto-niebieskiej serwecie, obok kładła bochenek chleba. 

Kiedy głodny chłopak zjadał wszystko, matka oddawała mu swoją porcję, mówiąc, że nie ma ochoty jeść. Sama posilała się tym, co syn, najadłszy się, pozostawił. Chłopak w pospiechu wracał do pracy, a kobieta znowu obserwowała dym i kształty, które przybierał. Tak mijały kolejne dni. Zimą wdowa dziergała pończochy na sprzedaż. 

Nowela "Dym" opowiada, że wieczorami syn, wróciwszy do domu, ponownie prosił o jedzenie. Podczas posiłku spożywanego już w spokojnej atmosferze rozmawiali przez chwilę, po czym zmęczony Marcyś kładł się spać. Matka przypominała mu o modlitwie, po czym sama długo się modliła, słuchając równego oddechu syna. Rano budziła go możliwie najpóźniej, aby mógł wypocząć przed kolejnym dniem pracy.

Nowela "Dym" wspomina, że pewnego dnia ta codzienna rutyna została zaburzona. Pewnego dnia nad ranem Marcyś zbudził się z krzykiem, ponieważ śniło mu się, że został trafiony piorunem. Wdowa, choć sama była zaniepokojona tym koszmarem, uspokoiła syna, że piorun we śnie oznacza zbliżające się wesele. 

W pogodnej atmosferze zjedli śniadanie, Marcyś gwizdał w duecie z kosem. Wdowa obserwowała przez okno syna idącego do pracy, a ten obejrzał się w jej kierunku. Czuła dziwny lęk, ale uspokoił ją widziany jak zwykle dym. Kobieta z myślą o weselu przeglądała odświętną odzież, mijały godziny. Nagle usłyszała huk, od którego wypadła szyba w oknie. Z komina wydobył się nie dym, lecz fontanna ognia i cegieł. Z krzyków ludzi dowiedziała się, że jej syn zginął. Przez wiele lat obserwowała dym, który przypominał jej syna.