Jak to na wojence ładnie
Jak to na wojence ładnie,
Kiedy żołnierz z konia spadnie.
Koledzy go nie żałują,
Jeszcze końmi go tratują.
To słowa znanej chyba wszystkim Polakom piosenki żołnierskiej, śpiewanej w naszym kraju już od bardzo dawna. Wiele osób traktuje ją jako niepoważną czy wręcz żartobliwą - ludzie Ci nie myślą o niej poważnie, a przecież - moim zdaniem - jej słowa mogą opisywać prawdę o okrutnych warunkach, w jakich musieli żyć żołnierze w czasie wojennych zmagań. Piosenka, której fragment został zacytowany powyżej była śpiewana przez kawalerię, dlatego wydaje mi się, że musi w niej być zawarta prawda. Wydaje się, że jest ona błaha, ale czy tak jest naprawdę?
Piosenka ta zawsze wywołuje u mnie skojarzenia z ludźmi, których młodość przypadła na lata wojny. Ich wspomnienia często skupiają się na okrucieństwie i bezduszności ludzi, którzy zaatakowali nasz kraj. Jednak wielu weteranów II wojny światowej przyznaje, że podczas wojny spotkało ich także wiele pięknych i pozytywnych przeżyć. Mówią oni także, że nie żałują tego czasu, ponieważ udało im się wtedy nawiązać ze sobą bliskie relacje - np. narodziło się wtedy wiele przyjaźni, które trwają do dzisiaj. Zaznaczam jednak, że nie wypowiadają się oni pozytywnie o samej wojnie, ale o niektórych zdarzeniach czy ludziach, z którymi mieli wtedy do czynienia oraz fakt, że mogli udowodnić swoją miłość do ojczyzny poprzez udział w walkach. Niestety, niektórzy w obronie jej niepodległości oddali to, co najcenniejsze - życie. To dzięki tym, którzy podjęli się walki, możemy dziś żyć w wolnym i bezpiecznym kraju.
Jednak pamiętać trzeba, że walka w obronie kraju łączy się z eliminowaniem wrogich armii, a więc zabijaniem żołnierzy, którzy walczą po stronie nieprzyjaciela. Taki jest fakt - i nie można mu zaprzeczyć. Właśnie taka była wojenna rzeczywistość. Niektórzy ludzie próbują unikać tego tematu i zręcznie omijają go podczas dyskusji o wojnie - inni utrzymują, że prawda wygląda inaczej i przekonują: jak to na wojence ładnie.
Dystans czasowy, jaki dzieli nas od dwóch wojen światowych sprawił, że wielu naukowców i pisarzy zdążyło już napisać ogromne ilości książek o tematyce wojennej. Najczęściej skupiają się w nich na okrucieństwie i nieludzkim traktowaniu ludzi, którzy zostali wzięci przez wroga w niewolę. Wielu autorów nie potraktowała tematu z należytą powagą i zaczęła zarzucać okrucieństwo i brutalność tylko armii wroga, własne wojska traktując jak wzór wojennego etosu. Pisarze, którzy bardziej ambitnie podeszli do tematu, wysunęli tezę, że za okrucieństwa wojny ponoszą winę wszystkie ze stron biorących w niej udział. Wskazywali także na fakt, bezsensowności podejmowania jakichkolwiek wojennych działań.
Na wszelkie sposoby próbowano wykazać absurdalność wojny - wyśmiewano jej zwolenników oraz ideologie, które uznawały ją za słuszne rozwiązanie problemów danego narodu. Po lekturze wielu książek o tematyce wojennej, doszedłem do wniosku, że ludzie, po wielu latach wiedzą już o tym, jak wielkim złem jest wojna. Byłem pewien, że dzięki temu uda się uniknąć kolejnych konfliktów zbrojnych. Niestety okazało się, jak bardzo się myliłem. Dowiedziałem się, że na terenach byłej Jugosławii wybuchła wojna. Był to dla mnie dowód na to, że ludzie nie potrafią wyciągnąć żadnych wniosków ze zdarzeń, które wydarzyły się w przeszłości. A przecież to oczywiste, że już za kilka lat zostaną napisane nowe książki, w których wojna na Bałkanach zostanie potępiona.
Chcę także podkreślić, że pojawiło się zjawisko, które polega na tym, że wskazuje się na bezsensowność podejmowania wojen, ale również coraz większa liczba osób próbuje udowodnić, że wojny mają głęboki sens. Tymczasem na świecie toczy się coraz więcej walk, którym nikt nie może już zapobiec. Coraz bardziej popularna staje się teza: Wojna jest kontynuacją polityki, prowadzoną jedynie za pomocą innych środków. Myślę jednak, że chodzi tu wyłącznie o usprawiedliwienie podejmowania wojennych działań. Moim zdaniem polityka powinna polegać na rozmowie i pokojowym rozwiązywaniu konfliktów. Uważam też, że polityka, która popiera wojnę jest po prostu zła i nieskuteczna. Podjęcie wojny jest przecież potwierdzeniem, że politycy nie posiadają zdolności dyplomatycznych i nie potrafią dojść do żadnego porozumienia. Teza, którą została przeze mnie powyżej przytoczona w delikatny sposób ma uzasadniać konieczność podejmowania wojen - uznaje je za środek prowadzący do osiągnięcia wielkiego i dobrego celu. Ale pamiętajmy, że pomija się w niej fakt, jak wielu niewinnych ludzi będzie musiało cierpieć tylko dlatego, że politycy podjęli decyzję o rozpoczęciu działań wojennych. Faktem jest przecież, że wojna to przede wszystkim chaos, okrucieństwo oraz śmierć - według mnie nie można jej usprawiedliwić posiadaniem wielkich celów i postępowaniem w zgodzie ze szczytnymi ideałami. Dla polityków wypowiedzenie wojny to zaledwie parę słów, ale dla ludzi, którzy będą musieli brać według niej udział, to czas, który nie tylko przekreśli ich szczęśliwe życie, ale może także doprowadzić do śmierci. Tymczasem politycy - ukryci w swoich bezpiecznych schronieniach - będą ograniczać się wyłącznie do wydawania poleceń i zupełnie nie odczują tego, że w kraju toczy się okrutna wojna, pochłaniająca wiele ofiar i niszcząca nie tylko kraj, ale także życie ludzkie. Jedynym wyjaśnieniem decyzji o podjęciu wojny wydaje się być troska o interesy polityków oraz materialne zyski dla kraju wypowiadającego wojnę. Dla pieniędzy przecież, człowiek jest w stanie dokonać największego zła bez żadnych skrupułów. Także można uznać, iż wojna jest wynikiem wyłącznie egoistycznych pobudek. Dlatego każdy z polityków udaje, że nie dostrzega zła, które sam wywołuje.
Chcę teraz przejść do porównania wojny z pożarem - uważam, że to banalne stwierdzenie. Pożar zazwyczaj nie jest przez nikogo planowany, jest wynikiem przypadku i nie podlega żadnej kontroli. Natomiast wojna to efekt wielu zaplanowanych i skrzętnie przemyślanych działań, nad którymi kontrolę sprawują rzesze ludzi: polityków i wojskowych. Pożar nie jest efektem ludzkiej woli, natomiast wojna tak. Jest jednak jedno podobieństwo miedzy wojną i pożarem - zarówno jej, jak i żywiołu nie można opanować, przynoszą one także wiele cierpienia i zniszczenia.
Znany rosyjski pisarz - Lew Tołstoj był wielkim przeciwnikiem teorii, która głosiła, że najazd Francji na Rosję był efektem zmagań i konfliktów, a więc konsekwencją prowadzenia określonej polityki. Zajmował się on także opisem bitwy pod Borodino - uważał, że była ona doskonałym przykładem nieumiejętnego prowadzenia działań wojennych. Napoleon podejmował tragiczne w skutkach decyzje, ponieważ informacje, które do niego docierały były spóźnione, a co za tym idzie - nieaktualne. Nie mógł on więc skutecznie dowodzić rozgrywającą się bitwą. Jako przykład do naśladowania Lew Tołstoj wymienia marszałka Kutuzowa, którego zwyczajem było zapadanie w drzemkę podczas prowadzenia narady wojennej - przynosiło to taki efekt, że nie podejmował on decyzji w ogóle, a tym samym także nie wydawał niesłusznych rozkazów. Lew Tołstoj uważał także, że ludzie wywołują wojny i biorą w nich udział z konieczności, ponieważ są one spowodowane w głównej mierze przez bieg historii, są efektem dziejących się procesów społecznych, w których ludzie po prosu muszą uczestniczyć.
Wojnę jako zjawisko, które było efektem politycznych procesów oraz decyzji, pojmował także marksizm. Jego główną tezą był fakt, że pomiędzy klasami społecznymi musi dochodzić do walki, której celem jest podział wartości materialnych. Teoria marksistów dotycząca przyczyny wybuchu wojen stała się bardzo popularna i szybko zaczęła obowiązywać w Europie Wschodniej. Marksizm zyskał wielu zwolenników i jego teorie bardzo szybko zaczęły się rozwijać także w Europie Zachodniej. Tutaj również znaleźli się jej kontynuatorzy. Myśl marksistowska stała się bardzo inspirująca dla różnych kierunków i dziedzin nauki oraz filozofii. Przyczynił się do rozpowszechnienia tezy, która głosiła, że wojna jest wyłącznie efektem prowadzenia słusznej działalności politycznej, mającej na celu przede wszystkim dobro i interesy państwa. Politycy zaczęli jednak dzielić się na tych, którzy byli zwolennikami rozwiązań pokojowych oraz tych, którzy namawiali do podejmowania działań wojennych.
Polityka od zawsze rządziła światem oraz dyktowała warunki życia - nawet w lokalnych, obejmujących swym zasięgiem niewielki obszar, konfliktach zbrojnych, sposób działania dyktowały interesy polityczne. Wydaje się, że nawet, gdyby zniknął podział polityczny świata, wojny będą nadal wywoływane, chociażby przez określone grupy społeczne. Świat od najdawniejszych czasów był podzielony na atakujących i atakowanych - niestety nic nie wskazuje na to, żeby ta sytuacja uległa zmianie. Zawsze znajdzie się ktoś, kto nie będzie mógł zaakceptować tego, co się dzieje i będzie próbował wszystko zmienić wywołując konflikt, prowadzący do wyniszczającej wojny.
W XX wieku, kiedy wydawało się, że po doświadczeniach dwóch wojen światowych, ludzie przestaną rozwiązywać polityczne spory za pomocą konfliktów zbrojnych - doszło do bardzo wielu wojen, które stają się coraz bardziej okrutne i pochłaniają coraz więcej niewinnych ofiar. Coraz częściej zaczynamy mieć do czynienia z wybuchem wojen, które nie są spowodowane sprzecznymi interesami politycznymi czy państwowymi, ale mają podłoże nacjonalistyczne czy rasistowskie. To chyba najgorszy rodzaj wojen, ponieważ są one efektem zupełnie nieuzasadnionej nienawiści oraz brakiem szeroko pojętej tolerancji. To, co przyniósł koniec dwudziestego wieku nie zapisze się chlubnie na kartach historii - czas ten był wypełniony był wieloma konfliktami, takim jak: krwawe i bezwzględne wojny na Bałkanach, okrutna rzeź w Ruandzie, walki w Czeczenii oraz zbrodnie terrorystów (największą z nich był atak na Word Trade Center w Stanach Zjednoczonych). To zbrodnie, których w żaden sposób nie można uzasadnić, a tym bardziej usprawiedliwić. Jak wiele zła musi być w człowieku, skoro jest zdolny do tak okrutnych czynów. Nie da się ich nawet wytłumaczyć dążeniem do dobra poszczególnych państw, ponieważ nie wydaje mi się, żeby którykolwiek z tych konfliktów służył dobru określonego narodu. Przecież nacjonalizmu, nietolerancji czy fanatyzmu religijnego nie możemy określić jako ideałów mających na celu dobro ludzkości. Za to przypominają one chore i nierealne wizje, w których na świecie żyje jedna z grup, zwolenników określonej idei. Jest to przecież zupełnie niewykonalne - świat jest różnorodny, ludzie którzy tu żyją należą do różnych kultur, których nie da się po prostu ujednolicić - byłby to bowiem zamach na indywidualność i odrębność członków społeczności określonego państwa. Dlatego właśnie nie możemy akceptować tego, do czego dążą przedstawiciele wymienionych grup - byłoby to zgubnym dla całego świata działaniem.
Wojna powinna być traktowana jako ostateczny sposób na rozwiązanie nieporozumień, a nie postrzegana jako jedyne możliwe wyjście z trudnej sytuacji, w jakiej znalazło się państwo. Ludzie powinni ten fakt jak najszybciej zaakceptować - może wtedy uda się zapobiec niepotrzebnemu rozlewowi krwi, przecież w czasie wojen najwięcej ofiar jest wśród zupełni niewinnych i przypadkowych ludzi.
Przychodzi mi do głowy jedno pytanie dotyczące podjętych w tej pracy rozważań - dlaczego ludzie tak łatwo doprowadzają do wybuchu wojen? Co wywołuje w nich tak wielką potrzebę walki i przelewu krwi w imię - nie zawsze słusznych - ideałów? Nie da się udzielić racjonalnej odpowiedzi na to pytanie, jedyną odpowiedzią, która mi się teraz nasuwa jest jakaś niewytłumaczalna, tkwiąca w człowieku od wieków skłonność do dominacji i obrony własnego terytorium. Nawet za największą cenę - poświęcenie własnego życia. Gdyby tak było, okazałoby się, że podczas procesu ewolucji, człowiek w zasadzie się nie zmienił - pozostały w nim najbardziej mroczne, zwierzęce instynkty oraz potrzeba zabijania. To okrutna prawda, ale trzeba mieć tego świadomość, ponieważ tylko wtedy uda nam się zmienić panującą sytuację.
Wojna jest dla wielu sposobem na usprawiedliwienie okrucieństwa, do którego rzekomo dochodzi w imię dobra i najwyższych ideałów. Jest ona sposobem na wytłumaczenie tego, co w człowieku najsilniejsze - chęci panowania nad światem. Daje możliwość osiągnięcia sławy oraz poczucia dokonania czegoś wyjątkowego. Jednak nie zdajemy sobie sprawy, jaką cenę tak naprawdę musieli zapłacić ludzie, których uznaje się za bohaterów wojennych - większość z nich z pewnością wymieniła swoje człowieczeństwo na połyskujące złotem lub srebrem krążki - medale czy odznaczenia wojenne. Dziś już po prostu boją się przyznać, że żałują tego, że brali udział w wojnie i z dumą chwalą się - tak naprawdę bezwartościowymi - odznaczeniami. Nie przyznają się do tego, ilu ludzi musieli zabić podczas prowadzonej wojny, która staje się dla nich usprawiedliwieniem całego zła wyrządzonego innym, po to, by dziś mieć rząd medali. Tłumaczą swoje czyny tym, ze walczyli o najwyższe wartości - takie jak sprawiedliwość czy niepodległość ojczyzny, a potem śpiewają: jak to na wojence ładnie…