Nie mogę zgodzić się z opinią Józefa Barana, który powiedział, że "Dziś dom to już tylko mała szkatuła z zabytkowymi rodzicami". Te słowa odbieram, jako określenie domu, który przestał już istnieć i została z niego jedynie szkatuła, gdzie znajduje się zdjęcie rodziców artysty albo jego wspomnienia. Mój dom ciągle istnieje i będzie istniał, aż do momentu, kiedy odejdę do wieczności.

W poznanych przeze mnie książkach dostrzegłam wiele obrazów rodzinnego domu, a kilka ich przykładów chciałabym tutaj przytoczyć. Na początek powołam się na powieść autorstwa Joanne Rowling i stworzonego przez nią bohatera Harry'ego Pottera. Ten chłopiec nie ma żadnych wspomnień dotyczących domu rodzinnego, nie pamięta rodziców, ponieważ umarli krótko po jego przyjściu na świat. Swoich najbliższych mógł on zobaczyć jedynie w albumie lub w czarodziejskim zwierciadle. Podobnie do bohaterki innej powieści - Ani Shirley z książki pt. "Ania z Zielonego wzgórza", napisanej przez L.M. Montgomery. Ona także straciła rodziców, jest sierotą przygarniętą do domu Cuthbertów - Mateusza oraz Maryli. Pomimo, iż Maryla była kobietą o dość surowym usposobieniu, to jednak bardzo chciała stworzyć Ani rodzinę, a także wpoić jej określone zasady moralne i etyczne. Swojego prawdziwego, rodzinnego domu, nie miała również Mary Lenox, postać wykreowana przez Francesca Burnetta w powieści zatytułowanej "Tajemniczy Ogród". Dziewczynka była zaniedbana, jej rodzice nie obdarzyli jej należytą troską. Matka zajmowała się jedynie własnymi sprawami, a wychowanie małej Mary powierzyła jednej ze służących - Ayah.

Przeciwny obraz domu można zaobserwować w serialu "M jak Miłość", na podstawie scenariusza napisanego przez Ilonę Łepkowską. Bohaterem tego filmu jest wielopokoleniowa rodzina. Rolę seniorów rodziny grają Witold Pyrkosz oraz Teresa Lipowska. Najstarsi członkowie rodziny Mostowiaków, stanowią gwarancję bezpieczeństwa reszty rodziny, stwarzają niepowtarzalne ciepło rodzinnego domu. Całe życie usiłowali wychować swoje dzieci na "porządnych ludzi". Udało im się to znakomicie, a teraz ich dorosłe potomstwo, w ciężkich chwilach wraca do nich, by zasięgnąć porady, zwierzyć się z kłopotów lub po prostu porozmawiać i pobyć z rodzicami. Nie uważają, że ich rodzice są "zabytkami", które tylko czasem się spogląda. Rodzice są dla nich studnią najgłębszej miłości i troski.

Z kolei ja, swoje wspomnienia ciągle gromadzę jeszcze w swojej osobistej szkatule, jaką jest moje serce i umysł. Do dzisiaj pamiętam z dziecięcych lat, stary dom, w którym mieszkali moi dziadkowie. W moją pamięć wpisały się szczególnie spędzane u nich Święta Bożego Narodzenia kiedy cała nasza rodzina spotykała się na wieczerzy Wigilijnej. Każdy zajmował miejsce przy stole, toczyły się radosne rozmowy przy wyśmienitych daniach sporządzonych przez babcię. Najmłodsi członkowie mojej rodziny, czyli ja z moim ciotecznym rodzeństwem, rozpakowywaliśmy swoje prezenty i wymyślaliśmy sobie różnego rodzaju zabawy. Uważam swoich rodziców za postępowych, dlatego nigdy nie ośmieliłabym się ich nazwać "zabytkami". Starają się przekazać mi dawne tradycje rodzinne, zasady moralne, a także wpoić szacunek do wszystkich starszych ludzi oraz ich mądrości życiowych.

Jestem przekonana, że moje własne wspomnienia domu rodzinnego, zarówno teraz, jak i w przyszłości, kiedy będę już dorosła, zawsze będą piękne i przyjemne. Z pewnością będę ze wzruszeniem wracać do wszystkich chwil spędzonych wśród moich najbliższych i nigdy nawet nie pomyślę o swoich rodzicach, jako o "zabytkach", gdyż wartości moralne nie podlegają upływowi czasu i są zawsze żywe w pamięci.