Trudno poddawać w wątpliwość fakt, iż burza którą komuś udało się przeżyć płynąc właśnie statkiem jest przerażająca i groźna. Nie jest niczym nowym kiedy słyszy się o zatopieniu statków i śmierci załogi spowodowanej właśnie sztormem. Takie sytuacje od razu przywodzą na myśl, iż człowiek jest zupełnie bezradny wobec nieposkromionych mocy i potęgi przyrody. Doskonale tłumacza to słowa poety:
"Białe grzywacze pokład w wodzie topią
I z chmur skłębionych cień posępny pada.
Śmierć w oczy patrzy struchlałej załodze,
W strzaskanych lukach czai się zagłada".
Początkowo wiersz przedstawia jak wielkie mogą być straty spowodowane burza na morzu. Człowiek staje się zupełnie bezbronny wobec tak wielkiego i niszczącego żywiołu. Nic nie jest w stanie zrobić, aby go pokonać. Pozostaje jedynie modlić się o koniec burzy i szczęśliwe przeżycie.
Pod koniec wiersza poeta rozważa także wewnętrzny stan jaki może doświadczać człowiek - stan burzy wewnątrz jego. Niemożność poskromienia myśli, uczuć, własnych lęków i strachów.
Początkowo poeta opisuje jak strasznie wygląda burza na morzu, kiedy marynarze zupełnie nie są w stanie nad nią zapanować. Cały statek niewiarygodnie się kołysze, wszyscy są przerażeni. Na pokładzie panuje chaos i strach.
Pojawia się także stwierdzenie, że jeśli na niebie żeglarze zaobserwują zachód słońca, w niewyobrażalnie czerwonym kolorze, to jest to dla nich znak, że zbliża się jakieś niebezpieczeństwo.
Poeta rozważa także fakt, jaki jest "geniusz śmierci", czyli jaki jest ten kto jest sprawcą takich sytuacji? Czy jest to Bóg? Przecież tylko On może panować nad siłami natury.
Śmierć jest silna i nieomylna, przychodzi wówczas kiedy człowiek nie jest w stanie już nic zrobić. Ona zawsze może pokonać słabych ludzi. Kiedy się zbliża pozostaje jedynie bezradność i strach. Obrona jest bezskuteczna.
Kiedy sztorm wzburzający morze powoduje, iż statek bezradnie się kołysze żeglarze wiedzą, że ocalić ich może jedynie cud, gdyż sami nie są w stanie nic zrobić.
Kolejne zwrotki przedstawiają jak zachowują się ludzie w obliczu śmierci. Jedni płaczą i lamentują, inni próbują się jeszcze ratować, następni modlą się wiedząc, że jest to jedyna możliwość szukania ratunku, jeszcze inni rzucają się sobie nawzajem w ramiona i żegnają się z sobą i życiem. Poeta porównuje tych ludzi do bezbronnych, słabych dzieci, które są absolutnie zależne od swoich opiekunów.
Ale wśród tych wszystkich ludzi, ogólnej panice i zamieszaniu znajduje się jeden człowiek zachowujący się zupełnie inaczej niż wszyscy. To właśnie na niego poeta zwraca największą uwagę. Człowiek ten siedzi z boku, nie jest ogarnięty strachem i lekiem, nie krzyczy i nie próbuje się ratować. Wydaje się, że tylko on zrozumiał, iż tak naprawę nic nie można zrobić. Natura jest silniejsza od możliwości ludzkich.
Poeta na końcu utworu twierdzi, że morze należy porównać do człowieka - potrafi być piękne i spokojne, ale może okazać się nieprzewidywalne i straszne. Statek, który znajdzie się na środku morza może być tak samo bezradny jak człowiek podczas niektórych sytuacji w swoim życiu.