Hipermarket. Miejsce niezwykle, mieniące się barwami o każdej godzinie dnia i nocy, niezależnie od pory roku. Ale to także kawałek świata, gdzie pieniądz liczy się najbardziej, a człowiek bardzo często przestaje patrzeć na własne możliwości i zasobność portfela. To właśnie tu najczęściej zdarzają się kradzieże, zapewne ze względu na to, że znacznie trudniej złapać tu złodzieja, niż w małym osiedlowym sklepiku. Ale wielkie sklepy mają swoje sposoby na złodziei. Jednym z nich są kamery, a także ochroniarze, których możemy spotkać spacerujących pomiędzy półkami. Niestety ochrona nie zawsze reaguje tak, jak powinna...
Pani Helena, samotna 81letnia rencistka przychodziła do jednego z wrocławskich hipermarketów w każdą niedzielę po mszy. Zbliżało się lato, więc tym chętniej udała się do tegoż sklepu. Wiedziała, że jest to czas spędzany nie tyle na zakupach, ale przede wszystkim wśród ludzi. Tutaj spotykała ludzi w swoim wieku, z którymi mogła porozmawiać. Niestety tej pechowej niedzieli pani Helena nie miała szczęścia i trudna było jej wypatrzeć kogoś znajomego. Chodziła po wielkiej hali już dłuższą chwilę, więc zainteresowała się nią ochrona budynku.
Zdenerwowani ochroniarze tłumaczyli potem wszystkim, że starsza pani wzbudziła ich zainteresowanie, gdyż przez ponad godzinę kręciła się między regałami.
Pani Helena postanowiła wrócić do domu, kiedy okazało się, że tym razem w sklepie nie ma jej koleżanki. Do powrotu skłoniła ja także zbliżająca się godzina zażycia kolejnego leku. Jakież było więc jej zdziwienie, kiedy przy przechodzeniu przez bramki zabezpieczające usłyszała złowróżbny pisk, po czym kilku ogromnych ochroniarzy powaliło ją na posadzkę. Chorej na reumatyzm kobiecie brutalnie wykręcili oni ręce do tyłu i skuli kajdankami. Nie pomagały tłumaczenie, wyjaśnienia, ani prośby. Chwilę po tym zaczęli ja brutalnie szarpać, przez co zniszczyli część garderoby zatrzymanej przez nich kobiety, nie szczędzili również niewybrednych słów i kopniaków.
Policjanci, którzy zostali wezwani na miejsce zdarzenia, nie mogli ukryć oburzenia. To, co zobaczyli nie mieściło się im w głowach. Starsza pani, malutka i najwyraźniej prawie śmiertelnie przestraszona leżała na podłodze skuta kajdankami jak najgorszy bandyta.
Okazało się, że pani Helena jest doskonale znana policjantom, którzy bez wahania rozpoznali w niej przemiłą starszą panią, która parzy rewelacyjną herbatę i częstuje wspaniałymi ciasteczkami domowej roboty. Ma ona jednaj jedną wadę, z której ciężko się wyleczyć - jest kleptomanką i już nieraz przyszło im wyciągać znajomą staruszkę z opałów. Ochroniarze znaleźli przy niej apaszkę.
- Taką samą dostałam od swojej wnuczki, Agnieszki, ale niestety gdzieś ją zapodziałam - tłumaczyła już w szpitalu pani Helena. - Wtedy właśnie miała do mnie przyjść i nie wiedziałam, jak mam jej wytłumaczyć brak prezentu. Nie chciałam źle...
Pani Helena trafiła do szpitala na kilka dni. Lekarz, który się nią opiekował mówił, że miała ona liczne siniaki, była w silnym szoku psychicznym.
- Podejrzewaliśmy nawet wstrząs mózgu. Ze względu na wiek pacjentki postanowiliśmy przedłużyć nieco hospitalizację.
Staruszka wie, że kradzież jest godna potępienia, ale jest świadoma także tego, że nie może nic poradzić na tę swoją "słabość", a żadne lekarstwa nie są w stanie jej pomóc.
Teraz jest już w domu, ma nową apaszkę - ją też otrzymała od wnuczki, podobnie jak ulubione cukierki, którymi z lubością się zajada. W związku z tym, że jest już w domu, możemy porozmawiać spokojniej, choć wspomnienia o tamtym dniu nadal budzą ogromne emocje.
Brutalni ochroniarze zostali zwolnieni z pracy w trybie natychmiastowym, a sprawa trafiła do sądu. Rodzina ofiary nie chce pozostawić całej sprawy bez rozwiązania. Uważają za karygodne takie traktowanie starszej pani, tym bardziej, że nie jest ona pierwszą ofiarą brutalnych pracowników sklepu.
Co na to ochroniarze? Nie przyznają się do winy, a swoje zachowanie tłumaczą wypełnianiem obowiązków. Innego zdania jest jednak nie tylko pani Helena, ale i inni klienci hipermarketu, którzy teraz już głośno mówią o dziwnym zachowaniu tych pracowników:
- Od początku byli jacyś "dziwni", często zdarzało im się przeszukiwać wszystkich nastolatków i wmawiać im, że coś ukradli.
Widać więc wyraźnie, że "sumienne wypełnianie obowiązków" jest różnie rozumiane przez ludzi. Wydaje mi się jednak, że bliżsi prawdziwego znaczenia tego zwrotu są ci, którzy szanują drugiego człowieka.
- Dobrze, że ich już nie ma - mówi otwarcie sąsiadka pani Heleny - teraz wchodzę do sklepu bez lęku, a wcześniej się ich bałam.
