Jan Kochanowski i Władysław Broniewski - poeci dwóch różnych epok, różnych przestrzeni czasowych i literackich. Wydawało by się, że nie mają ze sobą niczego wspólnego. Jednak okazuje się, że cos ich połączyło, mianowicie śmierć córki. Aby dać upust swoim emocjom, rozpaczy wręcz obydwaj przelewają swój żal na papier. W ten sposób powstają znane nam dzieła literackie. Cykl trenów Kochanowskiego i wiersze Broniewskiego mimo innej poetyki, posiadają ten sam sens - mają ukazać ból po stracie dziecka.

Obydwa utwory nawiązują do poezji funeralnej. Tren jako gatunek literacki jest utworem ukazującym ból, rozpacz, cierpienie, żal i tęsknotę po stracie bliskiej osoby. Zazwyczaj treny pisane w starożytności opłakiwały zmarłych, ale osobistości dosyć znane. Kochanowski przełamuje ten schemat - opisuje śmierć własnej córki, małego dziecka. W ten sposób też jej pamięć wznosi do płaszczyzny niemal sacrum. Cykl trenów renesansowego poety zawiera XIX utworów. Kanwą liryków staje się śmierć Urszulki, ale ta śmierć w zasadzie staje się osobistym rozliczeniem poety z samym sobą, z Bogiem, z wiarą, z filozofia, którą wyznaje. Tren X prezentuje się jako najbardziej charakterystyczny. Pojawiają się tutaj pytania, nie tyle retoryczne, niby nie wymagające odpowiedzi, ale pytania egzystencjalne, na które nie ma odpowiedzi.

Czyliś do raju wzięta? Czyliś na szczęśliwe wyspy zaprowadzona?"

Kochanowski pyta o sens świata, o życie wieczne. Szuka pocieszenia w różnych systemach religijnych. A skoro szuka odpowiedzi w innych wiarach, to znaczy, że ta jego wiara, ta pierwotna wiara chrześcijańska załamuje się. Nic dziwnego - łatwo zrozumieć ból ojca, który stracił małe dziecko i nie może pojąć jak dobry Bóg mógł mu wyrządzić taką krzywdę.

Czyś ty nad wszytki nieba wysoko wzniesiona(...)

Początkowo jednak Kochanowski wierzy w chrześcijańską wizję życia po śmierci. Wyobraża sobie Urszulkę jako małego aniołka wysoko w niebie, w Królestwie Niebieskim.

(...)i tam w liczbę aniołków małych policzona

Potem jednak rodzą się w poecie wątpliwości. Rozmyśla nad innymi wizjami życia pozagrobowego, wspomina wyspy szczęśliwe, Charona, reinkarnacji...

Czyli się w czyśćcu czyścisz?,

Czyś po śmierci tam poszła, kędyś pierwej była, niże się na mą ciężką żałość urodziła?

Rozmyśla również poeta ad prawami religijnymi, czy taka młoda duszyczka ma prawo od razu iść do nieba, czy zamieszkuje najpierw przestrzenie czyśćca.

Na końcu jednak Kochanowski domaga się jakiegoś znaku od córki, prosi bowiem o pocieszenie:

Pociesz mnie jako możesz.

a staw się przede mną lubo snem, lubo cieniem, lub marą nikczemną

Zbolały ojciec chce tylko wiedzieć, że jego dziecko gdzieś żyje, w jakimkolwiek ze światów, ale ze jednak nie umarło na wieki.

Utwór Broniewskiego, inny w swej formie, jest pewnego rodzaju apostrofą do córki Anki. Pojawiają się również pytania retoryczne jako wyraz wątpliwości i lęku:

Może jestem coś winna tobie?

Niemniej jednak, biorąc pod uwagę temat utworu, Broniewski prezentuje te same uczucia, co Kochanowski. Śmierć dziecka bowiem zawsze wzbudza w rodzicach to samo: ból, żal, rozpacz. I mimo tego, że od śmierci Anki minęły ponad trzy lata, smutek jest wciąż odczuwany tak samo.

To już trzy i pół roku, długo ogromnie

Tak jakby wyrażenie "czas leczy rany" w ogóle nie dotyczyło sytuacji poety.

Śmierć Anki powoduje załamanie się Broniewskiego. Przestaje wierzyć w cokolwiek.

nie widzę cię w żadnym niebie i nie chcę takich nieb!

Jest w tym rozpacz i bunt, a także ból, bo skoro nie "widzi" nigdzie córki, to może oznaczać, że w przyszłości, w życiu wiecznym nie spotka jej. Stwierdza również, że w żaden sposób nie może zrozumieć, pojąć śmierci dziecka, nie ma na to żadnego wytłumaczenia, żadnej filozofii:

żadna tu filozofia sprawy tej nie zagładzi

W wersie :

mojej matce, mojej siostrze było: Zofia, i jakoś czas na to poradził

Broniewski stwierdza, ze odejście matki i siostry było dużo łatwiejsze. Jakoś przebolał tę stratę. Może nie był z nimi aż tak związany emocjonalnie, ale śmierć córki to już ponad jego siły. Jednocześnie poeta wzbudza w sobie poczucie winy:

Może jestem coś winien tobie?

Martwi się, że za mało uczuć okazał córce, że coś jest jej winien. I przyznaje również, że notorycznie o niej myśli:

A ja myślę i myślę o tobie po przebudzeniu, przed snem"

Ta tęsknota staje się niemal obsesyjna. W efekcie na końcu liryku dowiadujemy się, gdzie jest pochowana Anka. Lapidarne słowa zdradzają nam miejsce wiecznego snu:

Na Powązkach ośnieżona mogiła

W końcu poeta stwierdza:

Powiedz, czyś ty naprawdę była, bo ja jestem

Zastanawiając się tym samym, czy córka czasem nie była marą senną. Traci w ten sposób orientację w swej własnej rzeczywistości - co jest prawdą, a co nie. Wciąż zdaje się nie wierzyć w śmierć Anki.

W kolejnym wierszu "Trumna jesionowa" Broniewski znów porusza temat zmarłej córki. Stwierdza poeta, iż córka nie jest błąkającym się duchem, ale wspomnieniem, wciąż tkwi w jego pamięci:

Nie jesteś duchem, tyś wspomnienie...

(...) I nie ma cię, a jesteś ze mną.

To wykreowane przez poetę wspomnienie staje się coraz realne, nabiera kształtów żywego dziecka, gdyż w kolejnych wersach Broniewski prowadzi dialog ze swoją córką:

Wspomnimy te dziecięce gwiazdy -

Mówiłaś: "Słyszę, świat się kręci..."

W pamięci poety pojawiają się coraz to nowsze, nakładające się na siebie obrazy - wspomnienia i zdaje się to być najważniejszym pocieszeniem dla ojca. Podobnie reagował Kochanowski. Też wskrzeszał w pamięci obrazy - wspomnienia swej zmarłej Urszulki.

Pełne bolesnego wyznania, rodzicielskiej bezradności stają się słowa:

Córeczko miła, cóż ci wyznać?-

Że źle, że bardzo źle dziś ojcu.

Końcowa strofa przynosi jednak pocieszenie, ma w sobie coś z siły ducha, nawet takiej typowej żołnierskiej siły ducha. Zupełnie jakby poeta dostrzegł, iż jego wojną to tez wojna ze swoim bólem, swoją rozpaczą:

Ale nie poddam się, nie poddam

I będę kroczył w dal za dalą,

I ciężar pieśni ludziom oddam,

Co na budowach światła palą.

W kolejnym utworze "Obietnica", który w swej budowie stylizowany jest na piosenkę, pełną żalu piosenkę, poeta zwraca się wprost do córki:

Córeczko moja daleka,

Pusto, pusto koło mnie,

Serce krwawi i czeka,

Ono nie umie zapomnieć.

Podobnie jak Kochanowski Broniewski dostrzega tę przeraźliwą pustkę wokół siebie po śmierci córki. Choć z drugiej strony ma też świadomość, że córka gdzieś jest, gdzieś egzystuje, choć jest tak odległa. Poeta wspomina również w wierszu obietnicę dana córce:

Com ci obiecał - spełnię:

Wiersz mój odniosę ludziom,

By dawał pokój i światło,

Miłość, nadzieję, radość,

Choć niełatwo córeczko, niełatwo

Nieść wiersz i pod nim upadać....

Broniewski ma świadomość swojej poezji, swego poetyckiego posłannictwa, wie, ze nadal musi tworzyć, choćby dla córki. Tę swoją misję porównuje do drogi Chrystusa, krzyżem tutaj staje się poezja. Przyznaje, że niełatwo jest pisać, gdy jest się złamanym żałobą. Gdy dotyka taki ból.

Ta noc straszliwym ptaszydłem

Siadła n mnie i kracze.

Oberwę, oberwę jej skrzydła,

Wyrwę się, wyrwę rozpaczy.

Poeta porównuje tę rozpacz do nocnego ptaka, do straszydła, do wron, które w symbolice naszej kultury niosą skojarzenia ze złem. Pojawia się tutaj obraz poety, o którego jakby walczyło dobro ze złem, rozpacz z pocieszeniem, białe z czarnym. Nadzieję na wyjście cało z tej ojcowskiej walki niesie właśnie ostatni wers.

Kochanowski ukazując swą zmarłą Urszulkę przeżywa początkowo rozpacz, ojcowski ból i nie boi się tego pokazać, nie boi się również przyznać do utraty wiary, do załamania, do wątpliwości, które zrodziły się po śmierci dziecka. Jednak na końcu, w ostatnim trenie wspomina o śnie, w którym ukazuje mu się jego zmarła matka z Urszulką. Jest to ewidentne pocieszenie, niosące dużą nadzieję. Jednak Urszulka gdzieś jest, nie umarła na wieki, żyje w innym świecie i zapewne czeka na swego ojca. Taka wizja przynosi ukojenie i spokój poecie.

Broniewski nie doświadcza takiego pocieszenia. Minęły ponad trzy lata, a on nadal cierpi. Resztki wiary już nic nie znaczą, są tylko reliktami pojęć, tak jak niebo, które oznacza raj w chrześcijańskiej koncepcji życia pozagrobowego; poeta bowiem mówi o tym niebie i o innych niebach, w innych religiach. Broniewski wciąż szuka odpowiedzi, wciąż się miota, sam już nie wiedząc co jest rzeczywistością, a co snem.

Niemniej jednak na przykładzie tych dwóch poetów, pochodzących z różnych epok, gdzie królowały przeróżne systemy filozoficzne, ból po stracie ukochanej córki jest ten sam, to samo cierpienie i ta sama rozpacz. I ten sam sposób przelewania na papier swych uczuć.