Czym jest zbrodnia? Co można nią nazwać? Bez wątpienia na te pytania można uzyskać nieskończenie wiele odpowiedzi. Bo zbrodnia dla każdego z nas będzie czymś osobistym, wymagającym indywidualnego podejścia. Istnieją jednak takie zachowania i wartości, którym człowiek poddaje się bezwiednie i na ich podstawie można poznać, chociaż w minimalnym stopniu, stosunek jednostki do przestępstwa, tego najokrutniejszego, do zabójstwa.

Zaplanowanie zbrodni wydaje się łatwym zadaniem. I takim jest. Sama realizacja staje się o tyle trudniejsza, że w teorii nie uwzględnia się emocji. Dlatego to często panika i nieprzewidziane trudności prowadzą przestępcę do zguby. Czasami jednak los okazuje tyle dobroci, że wykonanie zadania idzie zgodnie z planem. Ale cały proces wewnętrznych odczuć, towarzyszących człowiekowi, nie kończy się w chwili popełnienia zbrodni. Wręcz przeciwnie, ciągnie się za nim latami, może nawet do samej śmierci. Nawet najtwardszy umysł i najzimniejsze serce dozna przemian oraz dopuści do głosu sumienie. Co nie znaczy, że każdy okaże skruchę. W tej sytuacji społeczeństwo można by podzielić na dwie części. Na tych, którzy zrozumieją, że ich postępowanie zasługuje na karę i na tych, którzy będą źli wyłącznie na samych siebie, będą źli, bo im się nie udało. Właśnie takim człowiekiem okazał się główny bohater "Zbrodni i kary". Wstydził się, że nie potrafił uniknąć konsekwencji, że tak łatwo można go było podejść i rozszyfrować. A przede wszystkim brzydził się siebie, ponieważ okazał się zwykłym obywatelem, jednym z wielu, nie kimś wyjątkowym i posiadającym prawo do zabijania, ale właśnie częścią ludu, szarej masy.

Określenie stosunku człowieka do zbrodni to ciężkie zadanie, bo przecież każdy z nas jest inny i zupełnie inaczej reaguje na ból i cierpienie. Ale większość z nas postępuje zgodnie z ogólnie przyjętymi normami, a w takim wypadku zło budzi odrazę i lęk, a zbrodniarz, mimo swego wynaturzenia, powinien mieć poczucie winy.