Ludzie mają w życiu rozmaite cele. Bardzo często są one albo niemożliwe do spełnienia, albo zupełnie niepotrzebne, wynikające z baku wyobraźni lub pustego egoizmu. A wszystko to dlatego, ze każdego człowieka gnębi pytanie o ostateczny sens i znaczenie wszystkiego. Nawet jeśli sobie tego nie uświadamia, to pytanie cały czas go nurtuje i popycha do poszukiwań. Człowiek niepowstrzymanie dąży do uzyskania odpowiedzi na swoje ostateczne pytania, choć tak naprawdę nigdy nie będzie mógł poznać na nie odpowiedzi. Mimo to wciąż poszukuje, wciąż drąży, a wszystko to dzięki wrodzonemu uporowi i desperacji, wypływającej z nieumiejętnością godzenia się z własnymi ograniczeniami. Człowiek potrzebuje odpowiedzi. Niestety, poczucie braku jakiegoś istotnego elementu w konstrukcji wiedzy jest tym bardziej tragiczne, że nie wiadomo, jak zdefiniować ten nieuchwytny element. Można mówić o sensie życia, można mówić o istocie Boga, o jakiejś metafizycznej kategorii, która pozostaje niewyrażalna. Z naszym ziemskim życiu, jakichkolwiek słów na jej wyrażenie nie użyjemy, zawsze otrzymamy pytanie, które porazi nas swoją błahością i nieadekwatnością do odczuwanej pustki. Poszukujemy więc odpowiedzi, nie zdając sobie sprawy, ze to, co niepoznawalne i nieprzenikalne, a co decyduje o naszym życiu, na zawsze takie zostanie, przynajmniej dopóki jesteśmy tu, na Ziemi. Każda odpowiedź, jakiej zdołamy sobie udzielić, popycha nas do kolejnych pytań, do kolejnych etapów poznawania tej największej tajemnicy. Tymczasem wraz z poszerzaniem się kręgu naszej wiedzy, poszerza się jednocześnie obszar niewiedzy. Każde poszerzenie horyzontu sprawia, iż zdajemy sobie sprawę, że musimy się nauczyć jeszcze więcej, niż przypuszczaliśmy, że będzie to niezbędne. Jesteśmy łapczywi na wiedzę, ale nie widzimy, że nie gasimy tego pragnienia, zdobywając je, tylko jeszcze bardziej je powiększamy. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, chciałoby się powiedzieć. Czasami wystarczający sens i wiedzę, wystarczający skarb mamy już przy sobie, ale gnani narkotycznym głodem poznania, nie doceniamy tego, co mamy, bo to już w chwili wyjaśnienia swojej istoty, staje się błahe i nieważne. Skupiamy się zatem na tym, co dla nas niedostępne, zapominając, że to, co już wiemy, częstokroć jest wspaniałą wiedzą, która mogłaby rozwiązać wiele problemy. Marzymy o gwiazdach, potykając się o kamienie leżące pod naszymi nogami. Dążymy do nieosiągalnego, licząc, że jego zdobycie powoli nam stać się kimś ważnym, kimś podziwianym, lub kimś lepszym. Nie widzimy tego, że kolejne poziomy wiedzy to etapy, za którymi kryją się dalsze. Nie widzimy tego, że nasza wartość nie wypływa z tego, co poznamy, ale z tego, jak wykorzystamy to, co już wiemy. Dążąc obsesyjnie do osmagania coraz to wyższych poziomów poznania zapominamy o prawdziwym celu naszego pobytu na tym świecie - o innych ludziach, którym powinniśmy służyć naszą wiedzą, zamiast bez umiaru usiłować ją powiększyć. Chcąc wiedzieć więcej dla samej radości posiadania wiedzy, grzeszymy pychą. Wikłamy się także w błędne koło poznania: skoro to, co już poznaliśmy, staje się jedynie wstępem do tego, co można poznać w dalszej kolejności, to tak naprawdę cały czas wracamy do punktu wyjścia. I tak nasze wielkie sukcesy stają się porażkami, zmuszając do rozpoczęcia wszystkiego od nowa, do stracenia kolejnego czasu, do zapomnienia o innych ludziach, którzy są obok, a dla których nasza wiedza mogłaby się okazać zbawienna.
Faust, główny bohater słynnego dramatu Goethego był właśnie takim człowiekiem. Wiedza była dla niego wszystkim, w jej poszukiwaniu podpisał nawet pakt z Szatanem aby ten umożliwił mu wieczną młodość i możliwość zgłębiania tajemnic świata. Jednakże, szukając wiedzy, Faust nie odnalazł szczęścia. Odnalazł je dopiero wówczas, gdy to, co wiedział znalazło praktyczne zastosowanie i przyczyniło się do uszczęśliwienia innych ludzi..