Witaj Helenka !

Ale mi się zdarzyło! jestem tak podekscytowany, że musiałem zaraz do Ciebie napisać, bo do kogo mam napisać, dla kogo warto opuszki ścierać?! Kto tekst ze zrozumieniem, tym prawdziwym zrozumieniem potrafi przeczytać, no dość już, choć komplementy, to mógłbym Tobie w nieskończoność pisać, ale przecież wiesz o tym doskonale. Otóż: jest na pierwszym roku wiedzy o teatrze dziewczę dość inteligentne, ale mam wrażenie, że inteligencję ową buduje na ignorancji i wyniosłości, i ja raz poszedłem na egzamin, i dziewczę to siedziało tam akurat, ja wchodzę i tu dziwna sprawa, bo mnie doktor powiedziała, że to z czego się przygotowałem i świetnie to umiałem, to za mało jak na takiego inteligentnego faceta z którego coś wyrośnie w przeciwieństwie do reszty, na zajęcia nie chodziłem, więc stwierdzam, że inteligencję mam wymalowaną na gębie, no i mówi, że mi nic nie wpisze tylko jeszcze mam się z tego i tego przygotować i wtedy się spotkamy ponownie. Bo to przecież dla mnie jest jak najbardziej na rękę, że więcej będę wiedział (i o teatrze w XVIII i XIX wieku mam się

uczyć-totalna beznadzieja). I ona powiedziała też, że Pan ( tzn. ja ) i Pani Agnieszka (tzn. wspomniane już dziewczę), to jesteśmy mądrzy a reszta nie. Zaiste nie wiedziałem co mam z tym zrobić, przy całej swojej megalomanii, która zresztą w tej opowieści odegra jeszcze niepoślednią rolę. Czułem się trochę nieswój wobec tych, z których nic wyrosnąć nie ma, choć często miałem wrażenie, że oni na teatrologii to jak ziarna co na beton spadły (ej, tam w Biblii to nie było chyba betonu), ale głupio mi było słuchać tych wszystkich jęków na nich i hymnów na mnie. Musiałem więc tę odpowiedzialność zrzucić na kogoś dziewczę wypadło na dziewczę czyli Agnieszkę, która też jest mądra, a więc winna, a poza tym ona tam siedziała. Zawsze jak się wychodzi z egzaminu, to się pierwszemu lepszemu opowiada jak poszło, zwłaszcza po takim dziwnym egzaminie zwłaszcza.

Mówię jej zatem, że ona powiedziała, że jesteśmy mądrzejsi od innych. Ona na to, że nie powinienem jej tego mówić, a ja, że chciałem zrzucić odpowiedzialność i wtedy mówię że megalomanem jestem. Coś tu chyba opuściłem, ale to tak szybko szło jak ta moja opowieść, więc mówię, że megalomanem, ale uświadomionym w tym fakcie a ona mówi, że egoistą i wychodzi sobie. I potem ja jej maila wysyłam w jakiejś kwestii organizacyjnej i w peesie umieszczam, żeby mnie nie wychowywać i nie ignorować i rozumieć i że megaloman i egoista to nie to samo. Wszystko jak nie na mnie w bardzo lakonicznym przekazie. Zaś ona mi odpisuje, że chyba sobie żartuję z tym wychowywaniem i że trzeba najpierw poznać żeby zrozumieć i że ona nie ma zamiaru być ofiarą mojej megalomanii i że brak mi taktu. Wszystko to udekorowane ironią, a ten mój P.S. taki żart, a ona wzięła go zupełnie serio. No i teraz to się kończy, ja jej właśnie napisałem, że ma zupełną racje, że jestem zachwycony jej mailem (co za silna kobieta…) i że chyba mnie jednak poznała skoro tak trafnie i zadowolony pogratulowałem jej tej ironii którą mnie po prostu ścięła. Dlatego właśnie do Ciebie piszę, bo nie wiem i łapy mi się trzęsą, choć jak zwykłe pilnuję się, żeby nie robić literówek. Bo tak: jakbym nie odpowiedział to wyjdzie na to, że tchórz że mnie, jakbym się tłumaczył, że nie ma racji, to jakieś to mało przekonujące, winny się tłumaczy Może więc moje rozradowanie jest najbardziej nieoczekiwaną dla niej reakcją, może to osłabia jej satysfakcję, że mnie zdemaskowała i rozłożyła na łopatki. No w sumie to rozłożyła, choć z drugiej strony myślę sobie, że zbyt poważnie to potraktowała, brak dystansu jest dla mnie słabością i może to pozwala mi traktować ją tak, jak ona mnie traktuje. Ech ty babo no i czego się tak rzucasz, łatwo cię z równowagi wyprowadzić, ze mną się chcesz mierzyć, ach, czemu te relacje z ludźmi tak ambicjonalnie się traktuje, jak ja jej nienawidzę, ale takiego kopa to ja uwielbiam dostawać. Internet jest świetny do budowania takich dziwnych relacji, dlatego ratunkiem dla naszej (mojej i Twojej) znajomości było to, że się spotkaliśmy i nawiązaliśmy jakiś kontekst rzeczywisty, no a ta cała Agnieszka to w takich mailach staje się zupełnie inną osobą. Kiedy ją widzę to mnie trzepie, pewnie dlatego że mnie ignoruje, a nie ma podstaw do tego. Nie lubię takich olewaczy bo myślę sobie, że bardzo wiele tracą. Tak więc wygląda zaistniałą sytuacja…Sam już nie wiem, czy moje przemyślenia , to nie jest jakieś błądzenie. Może zrobiłem po prostu z siebie głupca. Strasznie jestem skołowany tą cała sytuacją, ale mam nadzieję, że najbliższy czas przyniesie wreszcie rozstrzygnięcie. No przyszło mi do głowy też takie najprostsze rozwiązanie. Pomyślałem przez chwilę "czyżbym się zakochał ?". Niby śmiesznie brzmi to najlepiej moich ustach, ale liczę bardzo na Twoją opinię. Tobie najlepiej oceniać, czekam więc na refleksje życiowe i formalne.

Pozdrawiam Cię serdecznie.

Marcin

P.S.

Myślę sobie, że tego maila do Tobie to jej też wyślę, że niby pomyliłem adresy hehehe....