"Siłaczka" Stefana Żeromskiego, która po raz pierwszy ukazała się drukiem 1891 roku w "Głosie", jest przykładem utworu poruszającego problematykę społeczną i moralną. W opowiadaniu tym autor po raz kolejny podejmuje charakterystyczny dla ówczesnych czasów problem ubóstwa i zacofania chłopów należących do najniższej warstwy społecznej oraz wielką obojętność inteligencji. "Siłaczka" stanowi próbę rozliczenia się z pozytywistycznymi ideałami pracy u podstaw. Żeromski zestawia ze sobą na zasadzie kontrastu dwie postawy moralne.

Głównymi bohaterami wspomnianego opowiadania są dwie osoby: lekarz Piotr Obarecki oraz młoda nauczycielka Stanisława Bozowska. Znają się oni jeszcze z czasów młodości, kiedy to razem odwiedzali wspólnych przyjaciół w ich warszawskim mieszkaniu i dyskutowali na różne tematy. Był to czas, w którym gorąco wierzyli w siłę pracy u podstaw oraz w to, że przyniesie ona spodziewane efekty, jeśli tylko będzie się chciało pracować z ludem.

Z czasem drogi głównych bohaterów rozeszły się. Stasia wyjechała na Podole, by podjąć pracę nauczycielki w jakimś bogatym domu, a Piotr po ukończeniu studiów przybył do wsi Obrzydłówek i próbował tam wprowadzać w życie młodzieńcze ideały. Był młody, energiczny i pełen zapału. Szybko jednak popadł w konflikt z miejscowymi felczerami i aptekarzem, którzy wykorzystywali nieświadomość ludu i oszukiwali go, bogacąc się na tym. Próbował walczyć z ich praktykami, ale poniósł sromotną klęskę. Chłopi woleli pozostać przy dotychczasowym trybie życie i nic sobie nie robili z zaleceń młodego lekarza. Z czasem Obarecki uległ małomiasteczkowym zwyczajom. Zapomniał o młodzieńczych ideałach, które zabiła szara i nudna rzeczywistość, a do jego metod leczenia wkradła się rutyna. Przestał czytać, za to coraz bardziej interesował się jedzeniem. Stał się bardzo leniwym człowiekiem. Pod wpływem księdza pogodził się z aptekarzem i od tej pory wspólnie grywali w wista wraz z poczciarzem i sędzią. W czasie imienin księdza Piotr zauważył, że aptekarz próbuje go namówić na stworzenie spółki, która pozwoliłaby im niezbyt uczciwie czerpać wysokie dochody z leczenia.

Pewnego wieczora, po sześciu latach pobytu Obareckiego w Obrzydłówku, lekarz został wezwany do chorej nauczycielki przebywającej w odległej wiosce. Na miejscu okazało się, że ową nauczycielką jest jego dawna miłość - Stasia Bozowska. Nie mógł uwierzyć w to, że jeszcze kiedyś dane mu było ją zobaczyć. Po zbadaniu chorej i zmierzeniu jej temperatury postawił diagnozę - tyfus. Piotr uświadomił sobie, że nie jest w stanie jej pomóc, ale robił wszystko, by złagodzić objawy tej śmiertelnej choroby, na którą nie było lekarstwa. Z rozmowy z siedzącymi przy łóżku chorej ludźmi dowiedział się, że Stasia mieszkała i nauczała w tej wiosce już trzy lata. Przez cały czas realizowała młodzieńcze ideały. Poświęciła się, by szerzyć oświatę wśród ludu. Wiadomość ta spotęgowała tylko jego rozpacz. Przez tyle lat mieszkali niedaleko siebie i żadne z nich nic nie wiedziało o drugim. A teraz, gdy się wreszcie odnaleźli, traci ją na zawsze.

Śledząc losy Piotra Obareckiego i Stasi Bozowskiej, od razu nasuwa się pytanie: czy poświęcenie się dla innych ma jakikolwiek sens? Czy warto się w ogóle poświęcać? Stefan Żeromski w "Siłaczce" zestawił ze sobą dwie kontrastowe postawy moralne. Z jednej strony mamy lekarza porzucającego z czasem młodzieńcze idee i pod wpływem lenistwa stającego się takim samym człowiekiem jak ci, którymi wcześniej pogardzał. Z drugiej strony poznajemy młodą nauczycielkę, która z krańcowym poświęceniem realizuje powzięte w młodości cele, rezygnując z własnego szczęścia (odrzuciła oświadczyny Piotra i wyjechała z Warszawy) i dostatniego życia, oraz podejmuje się pracy przewyższającej jej możliwości.

Uważam, że poświęcenie Stasi Bozowskiej nie do końca zasługuje na pochwałę. Z listu do koleżanki, który po jej śmierci przeczyta Piotr, dowiadujemy się, że przez całe życie pisała ona podręcznik do fizyki. Miała do być fizyka dla ludu. Sądzę, że nauczycielka miała zbyt wygórowane marzenia. Chciała uczyć chłopów fizyki, podczas gdy oni nie umieli nawet efektywnie uprawiać ziemi, ciągle też borykali się z problemami utrzymania rodziny. Najpierw chyba tego powinno się ich nauczyć. Kto mógł myśleć o rozwiązywaniu problemów fizycznych, kiedy nie miał, co do ust włożyć? Według mnie Stasia obrała błędny kierunek, choć i tak jej poświęcenie zasługuje w jakiś sposób na pochwałę. Nikt o takim wykształceniu, jakie ona posiadała, nie wytrzymałby trzech lat, mieszkając i pracując w tak fatalnych warunkach jak ona.

Piotr Obarecki po ukończeniu studiów również próbował szerzyć ideę pracy u podstaw. Jednak młodzieńcze ideały szybko skorygowała ówczesna rzeczywistość. Widząc, że nic nie wskóra swoim postępowaniem, młody lekarz obrał inną drogę. Niestety nie był to najlepszy wybór, ale nie można go też potępiać za ulegnięcie wpływom środowiska, w którym się przebywa.

Uważam, że nie można jednoznacznie ocenić wyboru drogi życiowej dokonanego przez Stasię Bozowską i Piotra Obareckiego. Każde z nich próbowało na swój sposób wcielać w życie hasła, które przyświecały im w młodości, ale chyba żadne z nich tak do końca nie wiedziało, na czym powinna polegać praca u podstaw. Zamiast wkraczać w życie ówczesnego ludu polskiego z gotowymi rozwiązaniami, powinno się najpierw dobrze poznać ich problemy i rzeczywistość, w której przyszło im żyć. Nie ma bowiem gotowych schematów na poprawę losu chłopów. Bohaterka "Siłaczki" starała się realizować swoje przekonania do samego końca, ale kto wie, jak długo by jeszcze wytrzymała, gdyby nie zachorowała na śmiertelną chorobę.