Największe wrażenie zrobiła na mnie przeprawa Bilba Bagginsa i jego przyjaciół przez Mroczną Puszczę. Znajdowała się w niej tak bujna i gęsta roślinność, że promienie słoneczne prawie nie dochodziły do miejsc, którymi biegła ścieżka. Wszędzie wisiały czarne i grube pajęczyny, splecione w gęste sieci. Zastanawiające było to, że żadna z pajęczyn nie była rozpięta w poprzek ścieżki. A ta ciągnęła się w nieskończoność i nużyła wędrowców. W Puszczy było duszno i bardzo ciemno, zwłaszcza w nocy nie można było dostrzec nawet własnej dłoni. Jednak było widać oczy owadów, które wydawały się zbyt wielkie jak na oczy tak małych stworzeń. Wabił je blask ognia.

Mijały dni, zaczynało brakować prowiantu. Pewnego dnia podróżnicy ujrzeli, że w poprzek ścieżki płynie strumień. Woda w nim była czarna, a Krasnoludy doskonale pamiętały przestrogę, jaką dał im Beorn, aby pod żadnym pozorem nie pić ani nie dotykać wody z zaczarowanego strumienia, gdyż ma on działania usypiające. Na drugim brzegu była zacumowana łódź. Udało się ją przeciągnąć wędrowcom i zaczęli przeprawiać się na drugi brzeg. Już prawie wszyscy buli na drugiej stronie, kiedy nagle z lasu wybiegł olbrzymi czarny jeleń. Przeskoczył przez strumień i zawadził nogą o Bombura, który wpadł do wody. Wyciągnięto go, ale Bombur zapadł w głęboki sen. Z oddali dało się słyszeć odgłosy grającego rogu, prawdopodobnie w Puszczy odbywało się polowanie. Na ścieżkę wyszły białe sarny. Podróżnicy próbowali do nich strzelać lecz nie trafili i żałowali, że niepotrzebnie stracili sporą ilość strzał. Szli dalej, ale pochód utrudniał im ciężki, śpiący Bombur, którego musieli teraz nieść.

W cztery dni po przeprawie przez zaczarowany strumień weszli w las brzozowy. Było tu więcej światła, ale przyjaciele nie mieli już jedzenia ani picia. Z daleka słyszeli śpiewy i śmiechy. Po dwóch dniach wędrówki weszli do lasu dębowego. Bilbo wspiął się na wierzchołek dębu aby zobaczyć jak daleko ciągnie się ścieżka. Drzewo na które się wdrapał było niższe od innych, stojących w Puszczy, zatem nic nie zauważył oprócz wierzchołków innych dębów. Krasnoludy były niepocieszone, zwłaszcza, że obudził się Bombur i zaczął opowiadać o swoim śnie, a śniło mu się pyszne jedzenie. Wszyscy byli bardzo głodni i zmęczeni. Nagle Bilbo zauważył światło w gąszczu lasu. Wszyscy postanowili sprawdzić co to jest i zboczyli ze ścieżki. Odnaleźli polanę, na której odbywała się uczta. Pierwszy Krasnolud wyszedł zza drzew i kiedy jego sylwetkę oblał blask ogniska, wszystkie światła zgasły i nastała ciemność. Wędrowcy nie wiedzieli co mają począć. Postanowili, że rozbiją nocleg w miejscu, w którym stoją. Dori stał na warcie i zauważył, że światła wracają. Obudzono więc wszystkich i postanowili, że podpełzną w stronę, z której dobiega odgłos uczty. Bilbo próbował doczołgać się do ogniska lecz niestety znowu wszystkie światła zgasły. Znowu więc położyli się w miejscu, w którym zastała ich ciemność. Po jakimś czasie światła znowu się pokazały. Głodni wędrowcy podjęli jeszcze jedną próbę lecz i ona okazała się nieudana. Zauważyli jednak, że przy ogniu ucztują jasnowłosi biesiadnicy. Thorin zniknął gdzieś, Bilbo oddalił się od swoich współwędrowców. Napadły go ogromne pająki. Baggins walczył z nimi swoim mieczykiem, którego nazwał Żądełkiem. Zabił kilka pająków i wyruszył na poszukiwanie przyjaciół. Okazało się, że pająki owinęły ich w kokony, które zawiesiły wysoko na gałęziach. Bilbo, śpiewając piosenki, rzucał kamieniami w kokony aby je strącić. Jednocześnie walczył z atakującymi owadami. W końcu udało mu się wygrać. Uwolnił przyjaciół, przecinając stracone kokony. Zaczęli wspólną walkę z pająkami, których przybywało coraz więcej.

Odnaleźli ścieżkę i wyszli z Mrocznej Puszczy. Nie było z nimi Thorina. Okazało się, że został on porwany przez elfy. To one ucztowały w lesie. Były bardzo podejrzliwe wobec nieznajomych i dlatego gasiły światła uczty. Thorin znajdował się w jaskini króla elfów.