Historia wyprawy po złote runo ma swe źródła jak większość mitologicznych afer w rywalizacji o władzę w chęci przekazania jej potomkom, w zazdrości i zdradzie. W Tesalii było miasto Jolkos, w którym rządził sprawiedliwy i dobry władca Ajzon. Król cieszył się sympatia poddany7ch, jednak jego spokój mącił ciągle coś knujący Pelias, jego brat, który dążył do przejęcia władzy. Robił to dość nieudolnie, kilka razy Ajzon odkrywała spiskowe działania przeciwko sobie, ale jakoś nie umiał stanowczo ukarać brata, gniewał się, ale w końcu zawsze mu przebaczał. Aż wreszcie Pelias zdołał opanować miasto przy pomocy bandy zuchwalców i rozbójników. Ajzon miał wówczas maleńkiego synka, Jazona. Niemowlę, zupełnie bezbronne było dla Pelisa największym wrogiem, ponieważ jemu należała się prawowicie królewska władza. Oczywiście, Pelias zamierzał przekazać koronę swoim dzieciom, to dlatego postanowił zgładzić Jazona. Na szczęście nim wykonał ów okrutny zamiar, rodzice uprzedzeni przez wiernego sługę o niecnych planach Pelisa, ogłosili śmierć pierworodnego. Przed ich dom wyszły płaczki i zawodziły nad śmiercią Jazona. W rzeczywistości postanowiono ukryć niemowlę przed zakusami niebezpiecznego uzurpatora w jaskini mądrego centaura, Chejrona. Chejron był dobrym nauczycielem chłopca, przez dwadzieścia lat uczył go pięknej wymowy, filozofii, i obyczajów także walki i sportów. Jazon dorastał nie znając swego królewskiego pochodzenia. Kiedy miał lat dwadzieścia, czuł, ze jest już dorosły i że nie wypada mu nadużywać gościny centaura. Pragnął rozpocząć życie na własny rachunek, był ciekawy swata i żądny przygód.

Jazon wyrósł na zdrowego i silnego młodzieńca, był przy tym uczynny i podobał się bogom. Któregoś dnia na jego drodze stanęła słaba staruszka, prosząc, by przeniósł Jana drugą stronę rzeki. Jazon nie wahał się, wziął ją na ręce i zaniósł na drugi brzeg. Jak to w mitologii bywa, nie była to zwyczajna staruszka, ale sama bogini Hera, a całe zdarzenie było próbą. Hera, której spodobał się uczynny młodzieniec od tej pory sprzyjał mu we wszystkich zmaganiach. W całym zamieszaniu przy przeprawie przez rzekę, Jazon zostawił jeden but w mule rzecznym. Nie sposób było go już wyjąc, a zaaferowany przygodą młodzieniec nawet nie tego nie zauważył i beztrosko szedł dalej w jednym sandale. Przeznaczenie czekało na niego. Tak w radosnym nastroju dotarł do murów rodzinnego miasta, nawet o tym nie wiedząc. W Jolkos trwały obrzędy ku czci Posejdona, całe miasto świętowało, tylko król - uzurpator był ponury, nękały go złe myśli. Niedawno wysłał posłańca do delfickiej wyroczni, z pytaniem o przyszłe losy i otrzymał niepokojące ostrzeżenie. Pytia jak zawsze była tajemnicza i wieloznaczna, kazała mu bowiem unikać spotkania z człowiekiem, który będzie zarazem cudzoziemcem jak i obywatelem miasta, który przybędzie od strony gór, a obuty będzie zaledwie w jeden sandał. Dziwna przepowiednia trawiła króla, nie rozumiał jej, ale czuł, że zapowiada dla niego poważne kłopoty. Od czasu powrotu herolda z Delf i mrocznej przepowiedni Pelias był wielce niespokojny, ciągle się rozglądał, patrząc głownie na buty. Tak było i teraz w czasie składania ofiar bogu morza. Nagle ujrzał Jazona uwagę jego przykuł przede wszystkim sandał podróżnego, który nie miał pary. Pelias opanował trwogę, kazał zaprosić przybysza do swego zamku na rozmowę. Trudno, skoro już się stało i spotkał owego mężczyznę, którego przepowiednia kazała mu unikać, musiał stawić mu czoło. Jazon był urodziwym młodzieńcem, miał iście królewską postawę, pierwszy raz stawał przed obliczem jakiegokolwiek króla, a jednak był dumny i nawet nie przyklęknął przed jego majestatem. Mówił śmiało i szybko odpowiedział na pytanie Pelisa, o to, co uczyniłby na jego miejscu, gdyby wiedział, ze jeden z jego gości zagraża jego życiu. Jazon uznał, ze w takiej sytuacji wysłałby owego gościa w poszukiwanie złotego runa. Na to król wskazał go palcem i powiedział, że to właśnie on, przybysz jest owym zagrożeniem, którego się obawia i że oto nakazuje mu przynieść złote runo. Jazon nie potrafił ukryć zdziwienia. Zupełnie nie rozumiał, jakim sposobem może zagrażać królowi. Do czasu, aż przy wyjściu z pałacu zaczepił go stary sługa, ten sam, który kiedyś ocalił go przed niechybna śmiercią. Tak Jazon trafił do domu ojca. Dawny król, niegdyś wspaniały władca, żył teraz w wielkiej nędzy, miał maleńka chatę i kilu niewolników. Starał się nie rzucać w oczy, wolał żyć biednie i na uboczu, niż swoją obecnością przypomnieć bratu, ze istnieje ktoś, komu władza legalnie się należy. Wzruszenie rodziców było ogromne, matka Jazona płakała ze szczęścia. Ajzon również był bardzo dumny z dorosłego już syna. Dopiero teraz poznał Jazon całą prawdę o swoim pochodzeniu. A ze był odważny i nie bał się nawet Pelisa, choć ten miał władzę i wojska, ruszył wprost do jego pałacu. Tam zażądał zwrotu berła. To on był prawowitym następcą i zamierzał dopiąć swego. Pelias bał się trochę zabić Jazona, wyrocznia przecież go ostrzegała, postanowił wykręcić się podstępem. Otóż obiecał zwrócić Jazonowi należna mu władzę, ale najpierw młodzieniec musi przynieść owo złote runo, o którym rozmawiali wcześniej, w przeciwnym razie jego rządy przyniosą miastu nieszczęście a na niego samego spadnie straszna klątwa bogów. Jazon uwierzył w te wróżbę. Z resztą mimo obaw wyprawa pachniała mu przygodą, a przygód wiecznie był głodny.

Złote runo znajdowało się w Kolchidzie, tam swego czasu umieścił je tamtejszy król Ajetes. Historia owego runa był dość długa i trochę skomplikowana, Jazon znał ja jednak bardzo dobrze, ponieważ opowiadał mu ją jego nauczyciel, Chejron. Wiedział też Jazon, ze zdobycie tego skarbu jest niemal niemożliwe. Niemal, bo nie zamierzał rezygnować z wyprawy, wierzył, ze zdołał tego dokonać. Do pomocy zaprosił największych bohaterów swoich czasów. Ogłosił wszem i wobec, ze rusza po złote runo i zaprasza wszystkich śmiałków, by mu towarzyszyli. Jakaż śmietanka się zjechała. Iluż wspaniałych mężów szukała przygód podobnie jak młody Jazon. Przybył sam Herakles i jego syn Hylas, był Tezeusz, bohater wielu wypraw, przybył też Peleusa, ojciec Achillesa, zgłosił się Nestor, bohater wojny trojańskiej (nieco później), był i Kastor i Polideukes i Pejritoos, do wyprawy dołączył najdoskonalszy spośród śpiewaków - Orfeusz i Aslkepios, syn Apollona, najlepszy lekarz swoich czasów, a także znany ze swego doskonałego wzroku, który mógł przenikać nawet do dna morskiego Linkeus.

Wyprawa wymagała wielkich przygotowań, ale w taki3ej obsadzie nie mogła się nie powieść. Kiedy już zbudowano potężny statek, któremu nadano imię Argo (czyli szybki), na jego dziobie wbudowane kawałek ze świętego dębu, rosnącego w Dodonie. Wielcy bohaterowie uznali, że Jazon jako inicjator i organizator wyprawy winien być też jej wodzem. Tak to młody, nie znany jeszcze nikomu heros został przewodnikiem tak doświadczonych mężów jak Herakles czy Tezeusz. Po drodze do Kolchidy Argonauci zawitali między innymi na wyspę Lemnos, gdzie mieszkały wyłącznie kobiety. Mieszkanki wyspy zostały ukarane przez Afrodytę, nie wiadomo co przeskrobały, ale musiały ją bardzo rozgniewać, skoro pokarała je tak przykrym zapachem, ze żaden mężczyzna nie chciał z nimi przebywać. Mężowie Lemnijek mieli ich po prostu dość, cuchnęły tak bardzo, ze mężczyźni postanowili poszukać nowych żon i sprowadzić je na wyspę. Lemnijki nie zamierzały biernie czekać, aż inne kobiety zajmą ich miejsca, wolały potajemnie uknuć spisek i wymordować wszystkich mężczyzn. Widać Afrodyta zapomniał o swej klątwie, albo jej złość minęła, bowiem, kiedy Argonauci dotarli na owa wyspę, Lemnijki pachniały już całkiem przyjemnie. Bardzo się herosom spodobało to miejsce, zabawili w nim dwa lata. Niewiele brakowało, a nie ruszyliby już w dalszą drogę. Jazonowi tak bardzo przypadłą do gustu królowa owej krainy, ze nie miał zamiaru płynąć nigdzie dalej. Ale Herakles nie pozwolił mu zapomnieć o wspólnej misji i niemal zmusił do dalszej podróży.

Wiele przygód mieli Argonauci w drodze do celu, stoczyli wiele bitew, sam Herakles wykazał się największą siłą, pokonując olbrzymów. Zdołali uwolnić króla Fineusa od paskudnej klątwy bogów, którzy pokarali go za przepowiadanie ludziom przyszłości wiecznym nękaniem przez Harpie. Te potwory o ciele ptaka i twarzy kobiety nie pozwalały mu tknąć żadnego jedzenia, wszystko zanieczyszczając swoimi odchodami. Bohaterowie przepędzili je na zawsze. Za to Fineus odwdzięczył im się, zdradzając sposób na przepłynięcie między Symplegadami. Symplegady to dwie skały na morzu Czarnym, które co pewien czas nagle się ze sobą stykały, miażdżąc znajdujące się między nimi okręty. Idąc za wskazówką ślepego króla najpierw wypuścili gołębia. Skały, gdy tylko poczuły ruch zetknęły się ze sobą, lekko dotykając szybko przelatującego ptaka. Gołąb stracił kilka pór, ale uszedł z życiem. Zaś Argonauci wykorzystali chwilę, kiedy skały na powrót rozstąpiły się i przepłynęli bezpiecznie. Wreszcie dotarli do Kolchidy i zwrócili się do Ajestesa, by dał im złote runo. Król był nie lada zaskoczony takimi Gosiami. Tylu bohaterów jednego dnia Kolchida jeszcze nie widziała. Król nie mógł odmówić runa, ale mógł stawiać warunki. I tak Jazon, jako wódz wyprawy i ten, któremu runo było potrzebne, musiał najpierw pokonać dwa spizowe byki, ziejące ogniem, zaprząc je do pługa i zaorać pole Aresa, a następnie posiać na nim smocze żeby. Z zębów tych wyrośli wojownicy, których musiał zabić, a potem mógł już iść po złote runo, którego strzegł smok. Oczywiście, ze smokiem też należało się uporać. Jazon dokonał wszystkiego, ale nie sam, pomogła mu córka królewska Medea, czarodziejka, której serce żywiej zabiło, gdy ujrzała pięknego cudzoziemca. Sprzyjała jego planom, bo pragnęła go ocalić dla siebie. Tak też się stało. Jazon wykonał wszystkie zadania, otrzymał więc złote runo i w salwie bohatera wracał do rodzinnego Jolkos, a wraz z nim wracał Media, która zakochana w herosie uciekła z domu ojca. Media jeszcze raz wybawiła Argonautów z opresji, bowiem Ajestes jednak zmienił zdanie i zamierzał odbić złote runo, które było talizmanem jego ziemi. Puścił się ze swoimi ludźmi w pościg za szybką Argo i pewnie by ja dogonił, gdyby Media nie zaczęła rzucać do wody poćwiartowanych członków swego małego braciszka, a królewskiego syna. Ajestes musiał się zatrzymać, by wyłowić szczątki syna. Medea poświęciła brata, by uciec z kochankiem. Argonauci zamarli w przerażeniu, taka zbrodnia wstrząsnęła nawet tymi, którzy nie raz już patrzyli na śmierć. Nikt jej nie dziękował za ocalenie, wszyscy patrzyli na nią ze zgrozą. Zadem z herosów nie dopuściłby się tak okrutnego czynu. Także bogowie nie mogli pozostać obojętni na takie pogwałcenie praw i moralności. Mścili się na Argonautach, choć to nie oni dopuścili się strasznego mordu. Wiele lat tułali się po morzach i ladach, nim dane im było dotrzeć na powrót do Jolkos.

W końcu po latach wrócili Argonauci okryci chwałą, z dumą dzierżąc złote runo. Jazon był już bardzo stary i nawet nie poznał Swego syna. Znów zadziałała Medea, odmładzając go cudownymi ziołami i zaklęciami. Tak skończyła się słynna wyprawa. Jazon objął władzę, choć losy jego i Medei tu się nie kończą.