W filmie została ukazana jedna z wielu angielskich szkół - Akademia Weltona. W tej renomowanej placówce uczyli się przyszli studenci najsłynniejszych w Europie uniwersytetów, a później znani prawnicy, lekarze, architekci... Rodzice uczniów byli pewni, że jeśli ich dziecko ukończy Akademię Weltona, będzie w pełni przygotowane do życia. Okazało się jednak, że w rzeczywistości była to szkoła skostniała, konserwatywna. Nic się tu ciekawego nie działo, uczono ze starych podręczników, żądano pamięciowego wkuwania materiału, nikt nie dbał o rozwój duchowy uczniów, nikt też nie zajmował się ich dojrzewaniem emocjonalnym i intelektualnym.
W takiej sytuacji pojawienie się nowego nauczyciela, pana Keatinga, okazało się wydarzeniem iście rewolucyjnym. John Keating był kiedyś uczniem Akademii. W tych czasach wraz z kolegami założył stowarzyszenie umarłych poetów, którego członkowie spotykali się potajemnie w położonej w pobliskim lesie jaskini, gdzie czytali wiersze ulubionych poetów, a czasem swoje, rozmawiali.
Swoich uczniów na pierwszej lekcji sprowadził schodami w dół do miejsca, gdzie wisiały gabloty ze zdjęciami byłych wychowanków szkoły, i pokazał im je. Spytał, czy słyszą jakiś głos, patrząc na te twarze z przeszłości. Oni jednak nie rozumieli, czego profesor od nich wymaga. Wtedy Keating zaczął powtarzać najpierw cicho, a potem coraz głośniej jedno z haseł starożytnej szkoły filozoficznej epikurejczyków: "carpe diem" - chwytaj dzień. Chciał w ten sposób uświadomić każdemu z chłopców, że ma do dyspozycji tylko jedno życie, że żaden dzień się nie powtórzy, dlatego każdą godzinę należy jak najlepiej wykorzystać, tak jak się chce, tak aby być usatysfakcjonowanym. Keating wpoił też swoim wychowankom prawdę o tym, że wolność to jest najcenniejszy dar, którego nikt nie ma prawa się dobrowolnie wyrzekać. Naśladując go chłopcy reaktywowali "stowarzyszenie umarłych poetów".
Uczniowie początkowo odnosili się do nowego nauczyciela nieufnie, ale z czasem pokochali go. Był dla nich nie tylko profesorem angielskiego, ale przede wszystkim wychowawcą, duchowym przewodnikiem, który uczył ich, jak poznawać siebie, jak rozwijać swoje zainteresowania, pasje, jak objawiać swój indywidualizm, jak egzekwować akceptację innych.
Niestety dla jednego z chłopców ta nauka zakończyła się tragicznie. Neil, terroryzowany przez ojca, popełnia samobójstwo, kiedy ojciec zmusza go, by wstąpił do akademii wojskowej, podczas gdy chłopiec marzy o aktorstwie i ma w tym kierunku duży talent. Po tym incydencie wspaniały nauczyciel zostaje zwolniony z pracy. Nie zmienia to jednak faktu, że jego wychowankowie już wiedzą, czym mają się kierować w życiu, jak powinni postępować.
W tym filmie hasło "carpe diem" posłużyło zwróceniu uwagi młodych ludzi na fakt niepowtarzalności życia. Wielu z nas tego nie rozumie, żyjemy w pośpiechu, bez ładu, byle jak. Tymczasem, jak uczył swoich wychowanków profesor Keating, szkoda każdej straconej chwili. Warto się poznawać, rozwijać, robić coś, szukać celów i realizować je, bo to daje prawdziwe szczęście. Dzięki temu stajemy się pełnowartościowymi ludźmi, a nie automatami, których życiem ktoś kieruje.