Zazwyczaj tytułowa postać jakiegoś dzieła literackiego jest szlachetną i godna naśladowania. Tak miało to miejsce w przypadku Antygony, Anielki, nawet Nasza Szkapa, może być tutaj wzorem, mimo że końskim. Ta jednak prawidłowość nie spełnia się w przypadku "Makbeta". William Szekspir, jeden z najwybitniejszych dramatopisarzy wszechczasów, nazwał swój dramat bowiem imieniem zbrodniarza, człowieka okrutnego i pozbawionego wszelkiego morale.

Jednak na początku wydarzeń przedstawionych w tym utworze nie spodziewalibyśmy się tak smutnego i tragicznego rozwoju akcji. Poznajemy Makbeta, jako odważnego wodza, wracającego z walk z Norwegami. Sam król, który jest jego dłużnikiem zwraca się do niego : "O zacny mężu, waleczny Makbecie!". Jest on bez wątpienia rycerzem, postępującym wedle kodeksu honorowego. Ma kochającą żonę i spokojny dom. Od króla zaś, za walkę i oddanie państwu ma otrzymać dalsze dobra ziemskie i wyższe tytuły. Tak tez zaczyna się przełomowe spotkanie w jego życiu. Na swojej drodze, wracając do domu, spotyka trzy wiedźmy. Te witają go przewrotnymi słowami: "Cześć ci ,tanie Glamis!(...)Cześć ci ,tanie Cawdor!. Cześć Makbetowi, który będzie królem!". Kiedy jeszcze tych dwóch pierwszych zwrotów mógłby się on spodziewać trzecie jest dla niego zupełnym zaskoczeniem. Wiedźmy rozbudzają w nim emocję, które wcześniej skrywał głęboko w swojej duszy i które nie widziały światła dziennego. Można je nawet uznać za zwizualizowaną podświadomość głównego bohatera, wszak nie mówią one niczego, co byłoby z nim sprzeczne, jak pokazują to późniejsze wydarzenia.

Tak odmieniony Makbet wraca do żony. Ta zawiadamia go rychło , ze nocą odwiedzi ich król. To budzi w nich myśl o zabiciu go. Dzięki temu spełniłoby się to co przepowiadały widźmy i dałoby im dwojgu wiele zaszczytów. Zaczyna się wzajemne utwierdzanie obojga w słuszności zamierzonego zbrodniczego czynu. Warto wszak zaznaczyć, że planują się go podjąć kochający się małżonkowie. On był dotychczas zasługującym na podziw rycerzem, zaś jego żona, Lady Makbet, nóż miała co najwyżej przy talerzu, krojąc mięso. Teraz zamierzają diametralnie odmienić swój los, przy użyciu nie zwyczajnych środków. Zadziwia w tym momencie pazerność i chciwość władzy, jaką zieje Lady Makbet. Krzyczy ona do męża charakterystyczne słowa. Wynika z nich, że kiedyś miał dzieci. Jednak Szekspir nie pisze co się z nimi stało, dlaczego nie ma ich przy matce. Możemy tylko domyślać się historii ich smutnej śmierci. Może to ona zrodziła w ich matce to okrucieństwo i nieludzkość. Może małżonkowie zdali sobie sprawę, że mnie pozostanie po nich wspaniały ród i nikt nie będzie kiedyś o nich pamiętał. Może morderstwo i korona miały zapewnić im nieśmiertelność, której niestety nie odnaleźliby w dzieciach. Makbet boi się swojego czynu, nawet z tego powodu, ze król jest jego gościem: "Z podwójnych względów należy mu się u mnie bezpieczeństwo: jestem i krewnym jego, i wasalem". Lady Makbet mówi więc do męża:

"Byłam karmicielką

I wiem, jak to jest słodko kochać dziecię,

Które się karmi; byłabym mu jednak

Wyrwała była pierś z ust nadstawionych,

Które się do mnie tkliwie uśmiechały,

I roztrzaskała czaszkę, gdybym była

Zobowiązała się do tego czynu,

Jak ty do tego".

Jednak I Makbet nie musi być długo przekonywany. Przypomina sobie o swoich ambicjach i zamiarach, mówi on:

"Jeden, wyłacznie jeden tylko bodziec

Podżega we mnie pokusę, to jest

Ambicja, która przeskakując siebie,

Spada po drugiej stronie".

W ten to sposób wzajemnie utwierdzają się w słuszności zamiarów. Pozostaje tylko dopełnić strasznego czynu. Makbetowi nie drży ręka, zaś Lady Makbet spokojnie udaje się na sen. Rano dworzanie odkrywają zwłoki króla, zaś na małżonków nie pada żądne podejrzenie gdyż uprzedni spili dwoje dworzan króla i w ich ręce na śnie włożyli sztylety i pomazali ich krwią. A wszystko wedle planu:

"Skoro tych spiących ludzi krwią pomażem

I użyjemy ich własnych sztyletów,

Któż nie pomyśli, że ta zbrodnia była

Ich dziełem?".

Jest więc bez wątpienia Makbet postacią bardzo słaba i chwiejną. Cały czas się waha, i świadczy to tylko o tym, że w chwili popełniania zbrodni były w nim jeszcze pierwiastki dobra. Ostatnimi jego słowami, w których pobrzmiewa jeszcze cos z dawnego rycerza są: "Nie postępujmy dalej na tej drodze: dopiero co mnie obdarzył przywilejem". Szybko jednak zmywa je krew na jego rękach. Krew, której nic nie może zmazać. Wszak to właśnie ją widzi na swoich dłoniach, mimo że sama nie mordowała, Lady Makbet przed swoim samobójstwem, kiedy to popada w obłęd nie mogąc znieść wyrzutów sumienia i ustawicznego strachu. Wcześniej jednak potrafiła zachowywać fałszywą twarz o wiele lepiej niż jej mąż, w nocy, w czasie uczty z królem, wspaniale go zabawiała, żartowała "Słudzy Waszej Królewskiej Mości zawsze są gotowi zdać porachunek z tego, co im było dane pod zarząd".

I makbetowa fasada zaczyna powoli chyli się ku upadkowi. Dostrzega, ze jego zbrodnia po jakimś czasie została zauważona przez Banka, który zaczyna zdawać sobie sprawę z tego że jego dawny przyjaciel to morderca, a co gorzej królobójca. Jednak Makbeta nie trzeba popychać do kolejnej zbrodni. On sam już potrafi się na nią zdecydować. Świadczy tylko to o jego coraz większym, jeżeli to tylko możliwe po pierwszym czynie, zdegenerowaniu. Zabija wiec on Banka. Swoja prawdziwą naturę ujawnia tez w formie sprawowania rządów w państwie, którego jest wreszcie wymarzonym królem. Rządzi on niezwykle okrutnie, cały krat topiąc we krwi, usuwając swoich wyimaginowanych i prawdziwych wrogów. Nie poprzestaje jednak na tym. Morduje tez ich niewinne rodziny. Tak staje się między innymi z piękną Lady Macduf i jej synem, której maż jawnie wystąpił przeciwko Makbetowi i zdołał udać się za granicę jego państwa.

Makbet coraz gorzej czuje się z samym sobą. Widzimy po jego zachowaniu, zmianach, coraz większej nieobecności, że to czy się w nim szczególna choroba duszy. Może to właśnie ona powoduje, że ukazuje się mu ustawicznie duch Banka, okrutnie zabitego przyjaciela. Makbet nie przejmując się szczególnie królem, jego niezwykle się lęka. Widząc go zrozpaczony woła: "Precz! Zejdź mi z oczu ! Niechaj się pochłonie Ziemia! Krew zimną masz, kości bez szpiku. Nie ma już myśli żadnej w twoich oczach, Które wlepiłeś we mnie (...)Wszystko uczynię, co śmie czynić człowiek: Zbliż się jak niedźwiedź rosyjski ,kudłaty; Jak nosorożec okryty pancerzem Lub jak hyrkański tygrys; przyjmij postać , Jaką chcesz, prócz tej .Me niezłomne nerwy Nigdy nie zadrżą ; lub powróć do życia I na pustyni natrzyj na mnie mieczem; Jeśli drżąc skryję się w moim domostwie, Nazwij mnie małą dziewczynką. Precz, wstrętny Cieniu! Szyderstwo nieprawdziwe, precz stąd!". Podświadomie nienawidził go też wcześniej i za to, że wedle przepowiedni wiedźm to on miał być ojcem królów. Jego charakter zamyka zaś się w jednym zdaniu, którym kwituje samobójstwo żony, która wcześniej kochał i z która łączyło go o wiele więcej rzeczy, zanim zdecydowali się wspólnie na pierwsze morderstwo. Teraz, pod koniec swojego życia zdobywa się tylko na słowa: "Powinna była umrzeć nieco później; czego się było tak śpieszyć z tą wieścią".

Patrząc na całość historii Makbeta, na jego przemianę z dobrego człowieka w potwora, przy jednoczesnej słabości charakteru, możemy się przerazić. Dramat Szekspira pokazuje jak słabi ludzie zdobywając upragniona władzę mogą przyczynić się do śmierci setek, a nawet tysięcy. Historia dwudziestego wieku uczy nas, ze niespełnieni malarze mogą zniszczyć nawet grube miliony istnień ludzkich z powodu własnych wygórowanych ambicji. Makbet był podobną właśnie postacią, o takim charakterze co Hitler, tyle tylko, ze nie miał takich narzędzi co jego bliższy nam w czasie nam odpowiednik.