Postać Santiago poznajemy w opowiadaniu E. Hemingwaya- "Stary człowiek i morze". Mieszkał on w Golfsztromie na Kubie i trudził się rybołówstwem.

Był starym człowiekiem i na to też wskazywał jego wygląd- zmarszczki, plamy na twarzy, ręce "poorane głębokimi szramami od wyciągania linką ciężkich ryb". Jednak jego oczy wcale nie wyglądały jak oczy starca: "(…)Wszystko w nim było stare prócz oczu, które miały tę samą barwę co morze i były wesołe i niezłomne(…)". Był bardzo biedny i każdy wydatek był dla niego duży, dlatego jego koszulę: "tyle razy łatano, że przypominała żagiel, a łaty spłowiały na słońcu i przybrały najrozmaitsze odcienie".

Rybak był opisany w momencie kryzysu życiowego. Brakowało mu podstawowych środków do życia. Nie potrafił złowić żadnej większej ryby. Wtedy właśnie pomógł mu bardzo jego wielki przyjaciel Manolino. Przyuczał się on do zawodu u starca. Sam, zaś starał się pomagać mu, jak najlepiej potrafił. Przynosił mu jedzenie, dbał o to czy jest mu ciepło i czy jest zdrowy. Santiago nie zawsze taki był . Wcześniej słynął ze wspaniałych połowów, dlatego też nazywano go Czempionem. Jednak nie zrażał się on sytuacją, negatywnymi opiniami i szedł dalej z myślą, że "(…)każdy dzień jest nowym dniem. Lepiej jest mieć szczęście(…)". Bardzo podobał mi się jego upór i optymizm.

Miał wielki szacunek do natury, a w szczególności do ryb. Przykro mu było, gdy zabijał je, ale wiedział, że taka jest kolej rzeczy. Był przekonany o wielkości i mocy marlina, dlatego też tak mówił: "(…)Rybo(…) Kocham cię i szanuję bardzo. Ale zabiję cię, nim ten dzień się skończy(…)". Walczył z nią przez wiele godzin i wygrał z nią. Holując ją, zjadły większą jej część rekiny, tym samym utracił pieniądze i oczekiwany szacunek kolegów. Jednak jemu nie zależało na tym ,czego dowodem są słowa: "(…)Nie zabiłeś tego marlina tylko po to, żeby wyżyć i sprzedać go na mięso - myślał - zabiłeś go z dumy i dlatego, że jesteś rybakiem. Kochałeś go, kiedy żył, i kochałeś go potem(…)". Bardzo podobała mi się postawa Santiago, ponieważ łowił nie dla tego, że chciał na tym zarobić, ale z prawdziwej pasji. On sam stwierdził, że urodził się rybakiem i nic innego w życiu nie mógłby robić. Mało jest ludzi z tak wielką satysfakcją wykonują własny zawód. Imponował mi swoją postawą. Potrafił przemóc własne ograniczenia fizyczne, ale dosięgnąć upragniony cel.

Myślę, że Santiago zasługuje na ogromny szacunek, ponieważ umiał docenić naturę oraz możliwość korzystania z niej. Nie zniechęcał się przeciwnościami i z każdej opresji wychodził cało dzięki własnemu optymizmowi i wierze w siebie. Postawa starego rybaka na pewno jest godna podziwu.