Pragnę opisać bardzo ciekawą postać, jaką był Antoni Paluszkiewicz. Był też nazywany "Kawką", ponieważ cierpiał na wieczny, nieprzyjemny kaszel. Uczył on dzieci urodzonych w dobrych rodzinach, jednak zachowanie uczniów wcale nie było adekwatne do ich pochodzenia. Otóż za każdym razem, gdy nauczyciel przechodził i kaszlał, dzieci ukryte w pobliskich krzakach śmiały się z niego. Ich zabawy był tak głośne jak niejeden koncert. Jednak Paluszkiewicz, ani trochę nie przejmował się tym co robiły, jakby w ogóle ich nie słyszał nadal kaszlał tak samo.
Nadszedł dzień, kiedy przestało to być obojętne dla nauczyciela. Odnalazł w krzakach Jędrka, chwycił mocno za kark i wziął do miejsca, gdzie mieszkał. Nauczyciel posadził chłopca w wygodnym miejscu. Dziecko było bardzo przestraszone i nie wiedziało, co myśleć o całej tej sytuacji. Bał się reakcji swojego ojca na swoje wybryki, dlatego też wolał, aby Pan Paluszkiewicz dał mu karę za wszystko. Guwerner wcale nie miał zamiaru dać lania, lub też wymierzyć mu jakiejś innej srogiej kary. Było zupełnie inaczej. Po krótkim przeglądnięciu swojej biblioteki, wybrał atlas ilustrujący różne zwierzęta. Na początku chłopczyk zastanawiał się co się za tym kryje. Po pewnym czasie nawet zainteresował się tym zajęciem. Antoni poczęstował go ciastem i po pewnym czasie zaczęli normalnie rozmawiać i miło spędzać czas. Efektem tej sytuacji była znaczna poprawa wyników chłopaka i zadanie do następnej klasy. Niestety niedługo później "Kawka" zmarł, pozostawiając pieniądze dla Jędrka, aby ten mógł kontynuować naukę.
Bardzo zaimponował mi wielki talent pedagogiczny Paluszkiewicza. Nie zrażał się wyśmiewanie się z niego i jego choroby, wręcz odwrotnie, potrafił przekonać ucznia do siebie i do nauki.