Wysoki Sądzie!

Oto, stoi tu dziś przed nami jako oskarżony Król Teb, Kreon. Oskarżam go o to, że opanowany rządzą władzy zachował się jak tyran i despota. Oskarżam go o to, że nie licząc się z dobrem poddanych, skazał na śmierć swoją siostrzenicę, która przecież nie zasługiwała na taką karę! Licząc na to, że sprawiedliwość wreszcie zatryumfuje oskarżam go o to, że on w swoim postępowaniu, sprawiedliwością się nie kierował…

Przed chwilą obrońca nakreślił nam tego człowieka jako dobrego, praworządnego i obiektywnego władcę. No cóż, chciałbym wierzyć, że w momencie gdy obejmował tron rzeczywiście przyświecały mu szczytne ideały i że był przekonany o słuszności swoich decyzji. Może tak było, nie wiem. Dzisiaj jednak liczą się fakty, które jednoznacznie mówią nam, że poniósł on klęskę zarówno jako władca, ale także i jako człowiek-mąż, ojciec i wuj. Czy można bowiem jakoś usprawiedliwić to, że przyczynił się on do śmierci trzech osób? Czy można dzisiaj zastosować jakiekolwiek okoliczności łagodzące wobec tego człowieka, mając przed oczyma trupy jego żony, syna i siostrzenicy? O tym zadecyduje oczywiście Wysoki Sąd. Moim zadaniem, jest przytoczyć argumenty, które nie pozostawią wątpliwości co do winy oskarżonego. Oto one…

Po pierwsze w momencie objęcia tronu w Tebach zażądał od swoich poddanych bezgranicznego posłuszeństwa. Stał się despotą i tyranem, który twierdząc, że działa dla dobra swojego ludu tak naprawdę się z nim nie liczył. Udowodnił to, kiedy ustanowił prawo sprzeczne z odwiecznym boskim porządkiem. Zabronił pochować, uznanego za zdrajcę, Polinejkesa- jednego ze swoich siostrzeńców i oddać mu należną cześć. Zakwestionował tym samym utrwalone tradycją boskie prawo nakazujące pogrzebać zmarłego, co było koniecznym warunkiem by mógł po śmierci trafić do krainy cieni. Należało to do obowiązków żywych i Kreon musiał o tym wiedzieć.

Na potępienie zasługuje więc jego postawa wobec siostrzenicy, która nie mogła pogodzić się z taką decyzją. Antygona była osobą głęboko religijną i bardzo kochała swoich braci, dlatego też wbrew rozkazowi króla, postanowiła pochować Polinejkesa. Traktowała to jako swoją powinność i chyba nikt z nas tu obecnych nie ma prawa ją za to potępiać. A co zrobił oskarżony? Nie starając się nawet zrozumieć motywów postępowania dziewczyny, skazał ją na śmierć! Czy to był sprawiedliwy wyrok? Czy kara była współmierna do winy? Na to pytanie niech każdy odpowie sobie we własnym sumieniu…. Przerażająca jest jednak sama myśl o tym, jak bardzo okrutnym trzeba być człowiekiem by skazać na śmierć swoją krewną. Co więcej, za Antygoną wstawił się rodzony syn króla Teb, błagając ojca by zmienił zdanie. Hajmon przekonywał oskarżonego, że jego postawa nie znajduje zwolenników wśród poddanych, że lud opowiada się po stronie tradycji i religii i popiera Antygonę. Co wtedy usłyszał? Otóż, oskarżony odpowiedział mu, że tylko do władcy należy decydowanie o losach poddanych i nikt nie ma prawa mówić mu co powinien zrobić. Świadczy to o zaślepieniu, pysze i braku zrozumienia istoty sprawowania rządów.

Trzeba pamiętać, że oskarżony ma na sumieniu śmierć trzech osób, które zapewne kochał. Temu nie śmiem zaprzeczać, ale to tylko sprawi, że jego zachowanie i upór jest jeszcze bardziej niezrozumiałe. Jeśli bowiem Kreona nie przekonywał argument, że społeczeństwo Teb rozumie i popiera racje Antygony, to mógł chociaż zmniejszyć jej wymiar kary ze względu na syna, który kochał tę dziewczynę. Nie doszło by może wówczas do tej potrójnej tragedii. Tymczasem poprzez swoją zatwardziałość oskarżony spowodował, że kiedy zginęła Antygona zrozpaczony Hajmon popełnił samobójstwo. Na tym nieszczęścia się nie skończyły, Eurydyka żona oskarżonego na wieść o tej tragedii również odebrała sobie życie.

Wydaje się, że Kreon poniósł już od bogów najsurowszą z możliwych kar, jakie mogły go spotkać za pychę i bluźnierstwo. Uważam jednak, że skoro z taką nieugiętością upierał się on przy prawie ziemskim, ustanowionym przez człowieka i nie brał pod uwagę innych ważniejszych przecież przesłanek, takich chociażby jak wyrozumiałość i miłosierdzie, które żadnemu władcy nie powinny być obce, to tu na ziemi musi spotkać go sprawiedliwa kara. Niech będzie ona przestrogą, dla tych, którzy obejmując rządy wykorzystują swą władzę nie licząc się ze swoim ludem. Dlatego wierzę Wysoki Sądzie, że dziś na tej sali zapadnie sprawiedliwy wyrok, o jaki proszę w imieniu tych, których nie ma już pośród nas…