Człowieka od dawna interesował przestrzeń kosmiczna. Początkowo jego fascynacja obejmowała jedynie obserwację ciał niebieskich przemieszczających się po nieboskłonie. Jednak w miarę upływu jego pragnienie doświadczenia bezpośredniego kosmosu stawało się coraz większe, dlatego też gdy tylko postęp technologiczny na to pozwolił człowiek zaczął konstruować pierwsze statki kosmiczne, które wysyłał w przestrzeń kosmiczną. Na początku były to tylko zwykłe metalowe "pudełka" zaopatrzone w pokaźną ilość niezbędnej aparatury. Jednak przyszedł czas i wysłania w kosmos pierwszych organizmów żywych. Pierwszą istotą żywą wyniesioną w przestrzeń kosmiczną był pies Łajka, który to został wystrzelony na pokładzie radzieckiego statku kosmicznego Sputnik II, 3 listopada 1957 roku. Niestety nie opanowano jeszcze wówczas techniki bezpiecznego powrotu pojazdu kosmicznego na powierzchnię Ziemi, dlatego Łajka nie mógł wrócić z powrotem i zginął w przestrzeni kosmicznej. Jeszcze kilka razy w kosmos wystrzeliwano statki kosmiczne na których pokładzie znajdowały się psy. Gdy w końcu udało się opanować technikę bezpiecznego powrotu statku kosmicznego na Ziemię, przyszedł czas na wysłanie po raz pierwszy człowieka. Człowiekiem tym został 27 letni wówczas pilot radziecki - Jurij Gagarin. Został on wystrzelony w przestrzeń kosmiczną dnia 12 kwietnia 1961 roku, a jego lot trwał 1h 48 min. Statek, na którego pokładzie się znajdował, nazywał się "Wostok" i został wyniesiony w kosmos za pomocą wielostopniowej rakiety. Gdy cały układ rakiety i statku "Wostok" osiągnął pierwszą prędkość kosmiczną, czyli prędkość pozwalającą na wyniesienie ciała na orbitę okołoziemską, rakieta nośna odłączyła się od "Wostoka". Po tym oddzielenie się statek kosmiczny wraz z Gagarinem okrążył raz Ziemię w ciągu prawie 90 minut. W czasie swojego lotu, najbliżej był Ziemi w odległości 327 km. Cały statek wraz z astronautą ważył ponad 4 tony (4725 kg). W czasie trwania lotu, cały czas była utrzymywana łączność z pilotem. Gdy lot pierwszego człowieka w kosmosie dobiegał końca, "Wostok" włączył silniki hamujące i zaczął obniżać swój lot stopniowo wchodząc głębiej w ziemską atmosferę. Po ok. 20 minutach lotu przez gęste warstwy atmosfery wylądował bezpiecznie na powierzchni Ziemi, na terytorium Związku Radzieckiego. W czasie całego swojego lotu Gagarin przekazywał do centrum kontroli lotów swoje spostrzeżenia i to co obserwuje, oraz wszystko notował w dzienniku pokładowym. Oprócz tego jego lot był także rejestrowany na taśmie filmowej, dzięki czemu można było zobaczyć astronautę we wnętrzu jego statku w czasie lotu wokół Ziemi. Aparatura pokładowa w czasie lotu pracowała według zadanego wcześniej planu. Cała misja odbyła się bez żadnych usterek i zakończyła się pełnym sukcesem.

Wysłanie człowieka w kosmos przez Związek Radziecki, było potężnym ciosem dla USA. Dlatego też Stany Zjednoczone postawiły sobie za cel wysłanie pierwszego człowieka na Księżyc. Po wielu lotach mających na celu doskonałe przygotowanie się do tej misji, w końcu w 1969 roku wystartował statek kosmiczny Apollo 11, który miał dostarczyć pierwszych ludzi na Księżyc. W statku znajdowali się Neil Armstrong, Edwin Aldrin i Michael Collins, jednak tylko 2 pierwsi mieli zejść na powierzchnię Księżyca, Collins miał pozostać w oddzielnym module pozostając na orbicie Księżyca.

Przygotowania do lotu były intensywne, a sami astronauci przed samym startem zostali odizolowani od otoczenia. Start zaplanowany na dzień 16 lipca 1969 roku odbył się bez żadnych problemów i po raz pierwszy 3 Ziemian opuściło naszą planetę kierując się w stronę innego ciała niebieskiego. Astronauci na pokładzie swojego statku znaleźli się po drugiej stronie Księżyca 3 dni później, wówczas to przez 47 minut nie było z nimi łączności. Etap ten był krytyczną częścią misji, ponieważ musieli oni ręcznie uruchomić silniki, aby mogli wejść na orbitę Księżyca. Obawa przed jakąkolwiek wówczas usterką była ogromna, sam dyrektor naczelny NASA - dr Thomas Paine, nakazał im przerwanie podchodzenia do lądowania, jeśli tylko zauważą coś niepokojącego i natychmiastowy powrót na Ziemię. Obiecał im także, że jeśli coś pójdzie nie tak i będą zmuszeni do lotu awaryjnego z powrotem, to wyruszą następnym lotem na Księżyc, w ten sposób chciał, aby zdrowy rozsądek astronautów przeważył nad chęcią zobaczenia na własne oczy powierzchni srebrnego globu.

Statek w którym się znajdowali, połączony był z lądownikiem "Orzeł", który to miał odłączyć się od głównego modułu statku i wylądować na Księżycu. I tak się stało 20 lipca 1969 roku, lądownik "Orzeł" odłączył się zabierając na swym pokładzie Armstronga i Aldrina, natomiast Collins miał na nich czekać w głównym module orbitując wokół Księżyca. "Orzeł" szybując w stronę Księżyca stopniowo zmniejszał swoją prędkość, przez co jego orbita nabrała kształtu eliptycznego. Gdy statek miał zbliżyć się na odległość 15 km, od powierzchni srebrnego globu, według planu miały zostać uruchomione silniki hamujące. Jednak zanim statek osiągnął tą wysokość, wystąpiły pewne problemy z łącznością. Powstałe zakłócenia były wynikiem wahań anteny i trzeba było przejść na antenę kierunkową. Fakt ten w centrum kontroli lotów odebrano jako zły omen, bowiem zawsze jak coś się złego działo w czasie misji, praktycznie zawsze także łączność zawodziła. Gdyby całkowicie znikła załoga byłaby zdana tylko na siebie i centrum kontroli lotów nie mogło by przekazywać im istotnych wskazówek. Jednak łączność w pełni została odzyskana dopiero na ok. 3 minuty przed lądowaniem. Gdy lądownik znajdował się na wysokości 11 km nad powierzchnią Księżyca, wszystko wskazywało na to że cała misja idzie zgodnie z planem i "Orzeł" wyląduje w planowanym miejscu. Jednak wówczas to pojawił się kolejny problem. Otóż komputer pokładowy zaczął sygnalizować sytuację awaryjną, w ten sposób, że nie było to podobne do żadnych przećwiczonych sytuacji alarmowych. Problem wynikał stąd, że dane o miejscu lądowania, jakie komputer posiadał w swojej pamięci, zupełnie się nie zgadzały z danymi, jakie rejestrował. Po prostu lądownik kierował się w stronę miejsca, które nie było zaplanowane jako miejsce lądowania. Komputer próbował dopasować otrzymywane dane do wzorców, które miał zapisane w pamięci, nie mogąc tego uczynić po prostu się zapychał. Podjęto wówczas bardzo słuszną decyzję, aby wszystkie otrzymywane informacje kierować na Ziemię, gdzie były one przetwarzane przez znacznie szybsze komputery niż ten w lądowniku i następnie wyniki przesyłano do komputera pokładowego. Kiedy poradzono sobie z tym problemem załoga dostała wyraźny sygnał na kontynuowanie lotu, a jako że teren na którym mieli wylądować był zupełną nowością dla nich, Armstrong przejął część sterowania. Gdy "Orzeł" znalazł się na wysokości 900 metrów nad powierzchnią astronauci mogli się rozejrzeć po okolicy. Jednak nie mogli znaleźć planowanego miejsca lądowania. Poszukiwania utrudniał także niski horyzont, który jest znacznie mniejszy niż na Ziemi, i z tak niewielkiej wysokości nie można już było zobaczyć zbyt wielkiego obszaru powierzchni. Gdy lądownik znalazł się na wysokości ok. 600 metrów, po otrzymaniu zgody na kontynuacje lotu, astronauci przeszli do lądowania za pomocą ręcznego sterowania. Astronauci nadal nie mogli znaleźć planowanego miejsca lądowania i dlatego też postanowili posadzić lądownik na skrawku gruntu, pomiędzy kraterami, a rozległą płaszczyzną usianą drobnymi kamieniami. Gdy "Orzeł" w końcu wylądował na powierzchni srebrnego globu w stacji kontroli lotów rozległy się radosne okrzyki i brawa, ponieważ wyjaśniła się kolejna niepewność związana z zapadaniem się łap lądownika - stał on sztywno na gruncie.

Jako pierwszy na powierzchnię Księżyca wyszedł Neil Armstrong wypowiadając swoje słynne słowa: "To mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości". Przełączył się na oddychanie tlenem, ze zbiornika znajdującego się na jego plecach i gdy dołączył do niego Aldrin rozpoczęli fotografowanie powierzchni i zbieranie próbek skalnych. Na Księżycu przebywali oni ponad 2 godziny. Gdy wrócili już do lądownika, mogli bezpiecznie zdjąć wierzchnią część skafandrów. Gdy już byli gotowi uruchomili silniki i wystartowali z powierzchni Księżyca, kierując się w stronę głównej części statku - "Columbia", która to wraz z Collinsem znajdowała się na orbicie. Gdy oba statki znalazły się już w swoim zasięgu wzroku, rozpoczęto manewry cumujące. Gdy oba statki połączyły się ze sobą, włączono główne silniki i astronauci udali się w drogę powrotną na Ziemię. Wylądowali na niej 24 lipca 1969, wodując w oceanie. Gdy załoga została już wyciągnięta z lądownika i opatrzona przez sztab lekarzy, astronautów przywitał ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych - Richard Nixon.