Bilbo Baggins był hobbitem, czyli małym ludkiem z nadmiernie dużymi, owłosionymi stopami. Jak każdy przedstawiciel tego gatunku cenił sobie spokój domowego zacisza. Z radością oddawał się słodkiemu lenistwu i codziennym, prozaicznym czynnościom.
Bilbo miał jednak nietypowego przyjaciela. Był nim czarodziej Gandalf. Pewnego dnia przybył on do chaty hobbita i zaproponował mu udział w wielkiej przygodzie.
Wraz z trzynastoma krasnoludami wybierał się on na poszukiwanie skarbów zagarniętych kiedyś krasnalom przez smoka. Wyprawa wydawała się być bardzo interesująca, ale i bardzo niebezpieczna. Bilbo początkowo się wahał. Nie był pewien, czy chce podjąć aż takie ryzyko, ale w końcu uległ pokusie przeżycia wielkiej przygody i ruszył z Gandalfem i krasnoludami.
Początkowo czuł się jednak nieco rozczarowany. Wielka wyprawa w pierwsze dni przypominała raczej spacer. Nie działo się nic, co można by uznać za wspaniałą przygodę.
Jednak im dalej się posuwali, tym więcej niebezpieczeństw stawało na ich drodze. Również sam krajobraz bardzo się zmieniał. Przyjemne, rozległe, pełne życia i bardzo zielone krainy zamieniały się w opustoszałe odludzia. Droga była coraz bardziej męcząca. Podróżnikom nie sprzyjała aura, a zapasy żywności przez nieuwagę podróżników, zredukowały się tak bardzo, iż zawisło nad nimi widmo głodu i tym samym konieczności zakończenia wyprawy.
Na całe szczęście przypadkowo natrafili na ślad czyjejś obecności. Przypuszczali, że przy dostrzeżonym przez nich ognisku, jest ktoś, kto może mieć jakieś dodatkowe zapasy. Uratowało by to ich, ale wędrowcy dobrze wiedzieli, że w tak odległej krainie mogą nadziać się na jakieś wyjątkowo okrutne stworzenia. Postanowiono, że zanim brygada się ujawni, ktoś sprawdzi kim są postacie przy ognisku. Jako zwiadowcę wysłano hobbita. Bilbo był mały, zręczny, potrafił poruszać się prawie bez szelestu i wydawał się najlepszą osobą do wykonanie tej misji.
Baggins szybko przekonał się, że obawy jego towarzyszy były uzasadnione. Przy ognisku dostrzegł trzech olbrzymich, ohydnych trollów. Wiedział, że rasa ta jest wyjątkowo silna i okrutna. Zdawał sobie sprawę z tego, że w otwartej walce nie mają wielkich szans. Postanowił jednak ukraść coś trollom. Sięgnął do ich kieszeni, ale niestety został złapany.
Widząc to krasnoludy postanowiły ratować hobbita. Nie zauważyły jednak pułapki i same wpadły w sidła trolli. Na szczęście czarodziej Gandalf wybawił ich z opresji. Za pomocą zaklęcia przemienił olbrzymów w skały i uwolnił towarzyszy.
Wygrana z trollami nie tylko uratowała hobbita i krasnoludy przed śmiercią, ale też pozwoliła na uzupełnienie zapasów. Trolle miały ich sporo. Wreszcie podróżnicy mogli się najeść i zorganizować nowy prowiant na dalszy etap podróży.
Po jakimś czasie dotarli do Gór Mglistych. To w nich znajdowała się siedziba elfów. Bohaterowie wyprawy dotarli do niej i jakiś czas spędzili w domu Elronda. Niestety Rivendell było ostatnim przyjaznym miejscem w tej części świata. Dalej rozciągały się już tylko dzikie, odludne krainy, gdzie na podróżników czekało wiele niebezpieczeństw. Mimo to wyprawa musiała być kontynuowana i po odpoczynku drużyna ruszyła dalej.
Podczas przeprawy przez góry drużynę zaskoczyła burza. Pozostanie na otwartej przestrzeni było wielkim ryzykiem, toteż podróżnicy musieli się gdzieś schować. Mogło się wydawać, że los im sprzyja, ponieważ w pobliżu znaleźli wygodną i suchą jaskinię. Niestety okazało się, że nie było to bezpieczne schronienie. Jaskinia była wejściem o krainy goblinów. Złe i wyjątkowo przebiegłe stworzenia wyczekały na odpowiedni moment i złapały krasnoludów i hobbita. Na szczęście nie poradziły sobie z Gandalfem. Czarodziej ponownie uwolnił współtowarzyszy. Krasnoludy zaczęły uciekać, ale obawiały się, że Bilbo nie nadąży za nimi. Dlatego postanowiły go ponieść. Niestety upuściły i zgubiły małego hobbita.
Baggins obudził się sam w ciemnym korytarzu lochów gobelinów. Bał się i nie wiedział co ze sobą począć. Postanowił iść w stronę, w którą uciekali. Niestety pomylił kierunki i zamiast do wyjścia, kierował się w coraz bardziej odległe części lochów. W pewnym momencie zauważył pierścień leżący między kamieniami. Podniósł go i schował do kieszeni. Nagle na swojej drodze napotkał przerażające stworzenie. Nie był to goblin, ale bardzo dziwna istota imieniem Gollum. Chciał on rzucić się na hobbita i pożreć go, ale spostrzegł czarodziejski mieczyk, który Bilbo ukradł trollom. To go uratowało. Ale Gollum nie chciał się tak łatwo poddać. Bilbo i Gollum wymyślili więc pojedynek na zagadki. Ten, który przegra miał dobrowolnie spełnić r5ządanie drugiej strony. Gollumowi bardzo zależało na odebraniu miecza i pożarciu intruza, natomiast Bilbo chciał, żeby przeciwnik wskazał mu wyjście z labiryntu, jaki tworzyły korytarze jaskini.
Gra trwała dość długo. I jeden i drugi zawodnik nie dawał za wygraną. W końcu hobbit zapytał o zawartość swojej kieszeni. Na to pytanie Gollum nie potrafił odpowiedzieć. Tym bardziej, że nie mógł przypuszczać, że pierścień, który uważał za swój największy skarb, dostał się w ręce intruza.
Kiedy przegrał jego złość była ogromna. Rzucił się na hobbita. Ten jednak skorzystał z magicznej mocy pierścienia, wsunął go na palec i stał się niewidzialny. Dzięki temu uniknął śmierci z rąk obłąkanego Golluma i niezauważony podążając za nim, dotarł do wylotu jaskini. Prześliznął się obok straży goblinów i ponownie zdezorientowany stanął przed koniecznością zadecydowania co dalej robić.
Nagle usłyszał znajome głosy. Okazało się, że w pobliżu znajdowali się jego dawni towarzysze. Z rozmowy wywnioskował, że bardzo żałowali jego straty.
Korzystając z mocy pierścienia podszedł bardzo blisko nich i dopiero wtedy ujawnił swoją obecność. Radość Gandalfa i krasnoludów była ogromna. Bilbo wytłumaczył im w jaki sposób wydostał się z jaskini goblinów, ale sprytnie zataił informacje o pierścieniu. Nie przyznał się do jego posiadania nawet przed czarodziejem.
Niestety na tym nie skończyła się przygoda naszych bohaterów z goblinami. Mściwe stworzenia ruszyły w pościg za nimi. Dodatkowo bestie miały swoich sprzymierzeńców. Były nimi wargowie - olbrzymie, krwiożercze wilki. To one wytropiły podróżników i zapędziły ich na drzewa. Czyhały tam na nich i czekały na przybycie gobelinów. Gandalf chciał spłoszyć je przy pomocy zapalonych szyszek, ale kiedy prawie mu się to udało, do akcji wkroczyły gobliny. Zaczęły one wojowac tą samą bronią co czarodziej - ogniem. Podłożyły płomienie pod drzewa i czekały na reakcję uwięzionych na ich koronach zakładników. Wydawało się, że nasi bohaterowie tym razem nie poradzą sobie, ale na szczęście Gandalf miał swoich przyjaciół wśród olbrzymich orłów. To właśnie te stworzenia wybawiły go i jego towarzyszy z opresji. Porwały ich z płonących drzew i uniosły do swoich gniazd. Tam cała drużyna odpoczęła i nabrała sił. Po tym jednak musiała udać się w dalszą, pełną niebezpieczeństw drogę. Orły wiernie służyły swojemu niegdysiejszemu wybawcy - Gandalfowi i w podzięce zaniosły członków jego wyprawy na właściwy szlak.
Na pewnym etapie swojej podróży spotkali się z jeszcze jednym, przyjaznym im stworzeniem. Był nim Beorn - pół człowiek, pół niedźwiedź. Początkowo przeraził on wędrowców, ale gdy tylko czarodziej wyjawił mu cel ich wyprawy i opowiedział o przygodach, które ich już spotkały, Beorn postanowił pomóc osobom, które tak jak i on były przeciwnikami goblinów i wargów.
Gospodarz ugościł ich, a na pożegnanie dał żywność i kuce, które miały im ułatwić dalszą drogę.
Wędrowcy dotarli wreszcie do granicy Mrocznej Puszczy. Tu jednak w bardzo dziwny sposób zachował się Gandalf. Zdecydował, że on zawróci z kucami, a oni od tej pory muszą radzić sobie sami. Powiedział im jak mają dalej postępować i mimo protestów krasnoludów - odjechał.
Mroczna Puszcz była wyjątkowo nieprzyjemnym miejscem. Droga przez nią wydawała się nie mieć końca. Poza tym wszyscy członkowie wyprawy dobrze pamiętali ostrzeżenia, żeby pod żadnym pozorem nie schodzić z drogi, nie pić wody ze strumyków i nie jeść niczego z lasu. Ich zapasy kończyły się, a oni nie mogli spokojnie się posilić.
W pewnym momencie zauważyli światełka zabawy. To bawiły się leśne elfy. Stworzenia nie pozwalały podejść do siebie zbyt blisko i wykorzystywały tylko omamienie krasnoludów i towarzyszącego im hobbita. Gdy ci tylko zbliżali się do polany, elfy znikały i wprawiały podróżników w takie osłupienie, że Ci jeszcze przez chwilę po ich zniknięciu nie potrafili się nawzajem odnaleźć.
Podczas takiej zabawy zgubił się Bilbo. Pobłądził omamiony czarami leśnych stworzeń i gdy te zniknęły nie potrafił odnaleźć swoich towarzyszy. Próby ich odnalezienia nic nie dawały, dlatego zdecydował, że przerwie poszukiwania do czasu, kiedy nadejdzie dzień, a z nim choć trochę światła.
Niestety tej nocy nie dane mu było szybko zasnąć. Kiedy wreszcie wygodnie się ułożył, został zaatakowany przez gigantycznego pająka. Bestia już prawie pojęła Bagginsa, ale ten w porę przypomniał sobie o magicznym sztylecie. Z jego pomocą zabił potwora. To dodało mu trochę otuchy. Zrozumiał też, że miecz jest bardzo cenny.
Wkrótce musiał użyć go po raz drugi. Odnalazł bowiem swoich towarzyszy, ale okazało się, że są oni zniewoleni przez całe stado pająków podobnych do tego, który zaatakował w nocy hobbita. Bilbo wykazał się jednak wielka odwagą i przy pomocy pierścienia i mieczyka pokonał pająki i uwolnił krasnoludy. Potem wraz z nimi stanął do walki przeciwko całej armii pająków. Można śmiało powiedzieć, że tym razem to tylko odwaga małego hobbita uratowała całą wyprawę.
Wśród uratowanych nie było jednak jednego z krasnoludów Thorina. Nikt nie wiedział, co mogło się z nim stać. Dopiero odszukanie elfów wyjaśniło całą tajemnicę. Wśród nich dostrzegli oni wziętego do niewoli krasnoluda. Koniecznie chcieli mu pomóc, ale nie wiedzieli jak. Bilbo już dłużej nie mógł utrzymywać swojej tajemnicy. Wyznał, że jest w posiadaniu magicznego pierścienia. Krasnoludy koniecznie chciały uwolnić przyjaciela, ale same wpadły w ręce elfów. Zostały zaprowadzone do ich twierdzy i tam uwięzione. Jedynie Bilbo się uratował. Za pomocą pierścienia stał się niewidzialny i niezauważony przemknął się do królestwa elfów.
Sporo wysiłku kosztowało go uwolnienie towarzyszy, ale w końcu się udało. Krasnoludy i hobbit uciekli i zatrzymali się dopiero w Mieście na Jeziorze. Tam wyjaśniła się zagadka pochodzenia Thorina i okoliczności, które sprawiły, że wyprawa po odzyskanie skarbu zaczęła się akurat teraz. Okazało się, że według przepowiedni to właśnie Thorin ma odzyskać zagarnięty przez smoka majątek krasnoludów.
W mieście uczestnikom wyprawy niczego nie brakowało, ale wiedzieli, że jak najszybciej muszą ruszać dalej. Po krótkim odpoczynku odeszli z miasta w stronę Samotnej Góry.
Góra ta była siedzibą smoka, który wiele lat temu zagarnął skarb krasnoludów. Prowadzona przez Thoriona drużyna dotarła do wielkich drzwi prowadzących do wnętrza góry. Tu przyprowadziła ich tajemnicza mapa, którą dowódca miał cały czas przy sobie. Okazało się też, że posiada on klucz do tych drzwi. Jednak nikt nie wiedział kto powinien być zwiadowcą. Rola ta ponownie przypadła hobbitowi. Miał on przecież magiczny pierścień, który czynił go niewidzialnym. Bilbo użył go i ruszył na spotkanie z bestią. Kiedy dotarł na miejsce zobaczył potwora pogrążonego we śnie. Smok spał przy całej górze wspaniałych skarbów. Hobbit wziął jeden z drogocennych kielichów i ruszył do swych towarzyszy. Ci przyjęli go prawdziwymi owacjami. Niestety smok obudził się i rozwścieczony brakiem pucharu, co dostrzegł od razu, wyleciał ze swej kryjówki i zaatakował krasnoludów. Na szczęście zdążyli oni uciec.
W Mieście na Jeziorze dostrzeżono ogień na stokach góry i czym prędzej zaczęto przygotowywać się na spotkanie z Smaugiem.
Kolejnego dnia Baggins ponownie udał się do wnętrza góry. Oczywiście nadal pozostawał niewidoczny, ale smok i tak wyczuł jego obecność. Zaczął rozmawiać z przybyszem, który pod wpływem czarów smoka wyjawił prawdę o krasnoludach i celu ich wyprawy. Powiedział też o pomocy, jakiej udzielili im mieszkańcy miasta.
Smaug nie czekał długo. Rozzłoszczony wyleciał ze swojej pieczary i próbował zniszczyć wrota prowadzące do jego skarbów. Tym posunięciem uwięził w górze krasnoludów, którzy schronili się w korytarzu przed płomieniami wylatującymi z paszczy smoka. Potem potwór odleciał aby spalić miasto, które pomogło krasnoludom.
Na szczęście jego mieszkańcy byli przygotowani. Tylko nieliczni uciekli, ale większość stanęła do walki z potworem. Wśród walczących był też Bard. Był on świetnym łucznikiem i gdy dowiedział się o słabym punkcie smoka, wycelował w niego i uśmiercił bestię.
W tym czasie krasnoludy wykorzystały nieobecność smoka i spenetrowały skarbiec potwora. Poznajdowali wiele cennych skarbów, w tym piękne zbroje, ale najważniejszy klejnot przypadł w udziale Bilbo. Było to tzw. ,,Serce Góry". Nie powiedział jednak o tym swoim towarzyszom.
Kiedy smok został zabity ludzie wraz z zastępami elfów ruszyli do Samotnej Góry. Spodziewali się, że zastaną tam nie należący do nikogo skarb. Powszechnie uważano, że drużyna złożona z trzynastu krasnoludów i hobbita została zgładzona przez bestię. Na czele wyprawy stanął zabójca smoka - Bard.
O tym, co zaszło w mieście dowiedział się Thorin od zaprzyjaźnionego z nim kruka. Przywódca wiedział też, że ludzie i elfy chcą przejąć skarb. Posłał więc po swoich towarzyszy.
Kiedy Bard zorientował się, że przywódca krasnali żyje, postanowił zażądać od niego jedynie takiej części skarbu, która pozwoli na odbudową zniszczonego miasta. Jednak Thorin nie chciał się z nikim dzielić. Jego postępowanie dziwiło nawet samych członków jego drużyny, ale nikt nie sprzeciwiał się woli władcy. Wszyscy pochłonięci byli poszukiwaniem ,,Serca Góry". Nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, ze klejnot spoczywa na dnie kieszonki hobbita.
Thorin cały czas szykował się na wojnę z ludźmi i wspierającymi ich elfami. Dochodziły do niego pomyślne informacje mówiące o tym, że członkowie jego rodu spieszą już z pomocą. Wojna mogła wybuchnąć w każdej chwili.
Bilbo nie chciał aby do tego doszło. W tym celu zdecydował się nawet na poświęcenie znalezionego przez siebie klejnotu. Wymknął się z obozu krasnoludów i zaniósł ,,Serce Góry" do Barda. Ten postanowił użyć go w negocjacjach.
Już następnego dnia Bard i kilku innych posłów (wśród nich czarodziej Gandalf!) rozpoczęło negocjację z Thorinem. Ten jednak pozostawał nieugięty. Dodatkowo czyn hobbista uznał za zdradę i kazał mu się wynosić.
Wojska mające wesprzeć krasnoluda już dochodziły do Samotnej Góry i wojna miała się rozpocząć lada chwila.
Niespodziewanie jednak pojawił się zupełnie inny przeciwnik. Gobliny i wargowie zaatakowali ludzi, elfów i krasnoludów. W tej sytuacji wrogie do tej pory wojska, musiały się zjednoczyć. Przy pomocy olbrzymich orłów i Breona, którzy to tez przybyli na pole walki, pojednane wojska Barda i Thorina pokonały napastników. Walka nie była prosta i niejednokrotnie szala zwycięstwa przechylała się to na jedną, to na drugą stronę.
Wojna jednak pociągnęła za sobą wiele strat. Zginęli niektórzy członkowie wyprawy. Ciężko ranny został też sam wódz, ale wspólna bitwa zjednoczyła walczące ze sobą rasy.
Thorin przeprosił Bilbo, uznał swój błąd, ale niestety wkrótce po tym zmarł.
Bard chciał ofiarować hobbitowi wielki majątek, ale ten zgodził się jedynie na taką część skarbu, którą sam uznał za stosowną. W efekcie zabrał tylko dwa kuferki.
Bilbo drogę powrotną spędził w towarzystwie Gandalfa i elfów. Odwiedził wiele spośród miejsc, które poznał wędrując po skarb. Teraz wydawały mu się one zupełnie inne.
Kiedy Baggins wrócił do swojej rodzinnej wioski z przerażeniem zobaczył, że jego domek jest wysprzedawany! Wszyscy bowiem uważali go za zmarłego. Wściekły próbował odzyskać wszystko to, co do niego należało. Niestety wielu mebli i sprzętów nie udało mu się zlokalizować.
Pogodził się jednak z tym i zaczął kolejny etap swojego życia. Poświęcił się spisywaniu swoich wspomnień. Pomagały mu w tym rozmowy z Gandalfem, który stał się częstym gościem w chacie odważnego i uczciwego hobbita.
Bilbo jednak nadal skrywał swój sekret. W jego posiadaniu nadal był magiczny pierścień. To on stanie się kiedyś powodem kolejnych przygód.