W zupełności zgadzam się z powyższą doktryną. Zdrowie to takie szczególne słowo, którego nie da zapisać się za pomocą encyklopedii, wikipedii, słowników czy leksykonów, gdyż jej definicja zmienia się z wiekiem. Najpierw jest normą, później wyjątkiem, a jeszcze później wspomnieniem. To taki aspekt, który pełni w naszym życiu najważniejszą rolę. O tym jak ważne jest zdrowie, rozpisywali się już wybitni poeci, głosili wielcy filozofowie i śpiewali utalentowani muzycy. A jak dziś postrzegamy tą wartość? Czy faktycznie bez zdrowia wszystko jest niczym?

W dzisiejszym świecie, pełnym przeboju, mody i bogactwa, trudno jest nam docenić sprawy wszechobecne, ale przy tym niemal całkowicie niezauważalne. W moim mniemaniu wyróżniamy dwie podstawowe wartości człowieka. Podstawowe znaczy w tym wypadku - najważniejsze. Mowa tu o rzeczach, chciałoby się rzec boskich, które są tak blisko nas, a przecież nie my je stworzyliśmy. Jedną z nich jest zdrowie. Często bowiem zapominamy jak ważną rolę odgrywa w naszym życiu ten aspekt. "Nie życie, lecz zdrowie jest życiem" - Marcjalis, Marcus Valerius Martialis. Niekiedy nie zdajemy sobie sprawy, ile krzywdy wyrządzamy dla przykładu przez papierosy, alkohol, narkotyki. I tu nasuwa się kolejny wątek...

Sprawą, która może zaważyć na naszym zdrowiu i zarazem przyczynić się do depresji, są uzależnienia. Nie mówię tu o powszechnie znanym już tytoniu, narkotykach czy alkoholu. Te, wyżej wymienione, były, są i raczej będą prawdziwym "koniem trojańskim" ówczesnej cywilizacji. Uwagę skupię na innych środkach, dzięki którym życie staje się jak karuzela: widoki są piękne, wymiotować się chce a wysiąść nie można.

Czy zatem, nadużywanie telefonów komórkowych, prowadzi do podobnych zmian w mózgu jak narkotyki? To przesada. Ale objawy zaczynają powoli szokować. Obsesyjne telefonowanie, wysyłanie sms-ów, wpadanie w panikę, gdy telefon traci zasięg lub gdy trzeba go wyłączyć. Takie symptomy są niepokojące. Zdaje się, jakoby większość ludzi miała zaprogramowaną "heroinę w komórce".

Internauci często są uzależnieni od sprawdzania e-maili, odwiedzania chatów czy blogów. W sieci najczęściej szukają ucieczki od problemów. To niebezpieczny objaw, ale chyba nie na miejscu jest stawiać diagnozę i określać to mianem nałogu.

W końcu godzinne przesiadywanie przed monitorem, nie czyni z nas "komputeroholików". Chyba, że norma ta zostaje znacznie przekroczona...

Skłonność do uzależnień zawsze była prawdopodobna, ale dostępność rzeczy sprawiających nam przyjemność była również ograniczona. Obecnie coraz więcej z nas ulega pokusom. Niektórzy uciekają od problemów oddając się czynnościom dającym tylko chwilową przyjemność. Z czasem potrzebują ich coraz więcej, a jeśli nie są w stanie spełnić owej zachcianki wpadają w furię, odczuwają lęk i rozdrażnienie. Takie zachowanie powoli zaczyna osiągać apogeum, ale należy je leczyć i szukać pomocy u specjalistów.

Jak już wspomniałam, nie tylko tak przeciwstawiamy się naturze. Czasami robiąc coś nawet na pozór mniej niebezpiecznego, także niszczymy nasze życie...

Popularne hasło głosi, że trzeba się zdrowo odżywiać. Postulat słuszny ze względu na niebezpieczeństwo wiążące się z codziennym spożywaniem posiłków. To co jemy, ma ogromny wpływ na nasz organizm. Dlatego powinniśmy wybierać produkty w sposób przemyślany. Dla wielu zdrowe odżywianie wydaje się ogromnym wysiłkiem, bo zmusza najpierw do zastanawiania się, co najlepiej kupować, a potem ile czego jeść. To z kolei wymaga przeliczania kalorii, sprawdzania proporcji witamin, zawartości błonnika, po czym zmusza do odstawienia kalorycznych i tuczących dań na margines życia. Dla przeciętnego Polaka jest to droga przez mękę. Osoba dla której daniem narodowym jest BiG Mac, hamburger czy hot-dog, z trudnością rezygnuje z nawyku jadania w barach szybkiej obsługi. Nic więc dziwnego, że nadwaga przybrała już rozmiary epidemii. Bo co zrobić kiedy nasz do niedawna płaski brzuch, zaczyna przypominać beczkę albo koło hula-hop? A no cóż.. wtedy pozostają nam juz do wyboru diety. A pomysłów na coraz to nowsze nazwy nie brakuje. Począwszy od diety tygodniowej, przez ryżową, a na owocowej i ziemniaczanej kończąc. Nieważne, którą z nich wybierzemy. Wszystkie są równie mało przydatne a zamiast pomagać większość z nich szkodzi. Może najpierw należy zastanowić się, co, gdzie i w jakich ilościach jeść a za motto przewodnie uznać -"Jedz aby żyć, a nie żyj aby jeść" . 

Niektórzy twierdzą, że ruch to zdrowie. I mają rację. Lata lecą, ubywa sił, chęci, motywacji do walki o siebie, o zdrowie, kondycję, choć przecież jest ona tak bardzo potrzebna.

Pana kioskarza od siedzącego trybu pracy notorycznie boli kręgosłup i nie uważa on, że "ruch" dobrze wpływa na jego zdrowie. Twierdzenie odwrotne, zdrowie to ruch, dało początek masowemu zjawisku o nazwie jogging.

Tak się jednak nieszczęśliwie składa, że chorzy nie biegają, bo się boją o swoje zdrowie. Nie biegają również Ci, którzy mogą, ale im się po prostu nie chce. Brak nam bowiem chęci do wszystkiego. Ludzkość od stuleci marzy, by pewne rzeczy robiły się same. Niestety, podły ten świat jest tak urządzony, że samo nic nie chce się zrobić i zwykle trzeba trochę pomóc szczęściu. Uważamy, że zastosowanie się do wszystkich zaleceń specjalistów przekracza nasze możliwości. Pełni wyrzutów godzimy się więc z własną kondycją, bo nie widzimy szans, by sprostać tym wymaganiom. Często wobec tego rezygnujemy z robienia czegokolwiek dla swojego zdrowia. Nic więc dziwnego, że jest ono nie najlepsze.

Już przed laty pojawiło się stwierdzenie, że ruch jest w stanie zastąpić prawie każdy lek, ale wszystkie leki razem wzięte nie zastąpią ruchu. Jest to bardzo ważne szczególnie w dzisiejszej dobie, szybkiego postępu cywilizacyjnego, nerwowego trybu życia w szkole, a także siedzącego w domu przed telewizorem i komputerem.

Kolejną sprawą, którą warto poruszyć jest nasze nastawienie. Czasem pozytywne, niekiedy i negatywne. Ale z reguły zależne od pogody, pory roku i sytuacji. Nie można zapomnieć tu również o chorobach, które- podobnie jak nauczyciele- atakują jesienią. Wiele osób obawia się nadejścia zimy, tak jak rządów Giertycha, wyższych podatków czy ciąży. Dniem rządzi smutek i opadające liście. Słońca jest coraz mniej, za to błota i pluchy pod dostatkiem. Zimą dyżurnym tematem w mediach są zaspani drogowcy, oblodzone jezdnie i przymarzający do ławek bezdomni. Stacje radiowe nadają piosenki o tym, że wszystkim nam brakuje szczęścia, a my leżymy w łóżku oglądając wiecznie trwającą już "Modę na sukces" i oczekując na wizytę lekarza. Milusie, prawda? Na szczęście obraz zimy i grypy mamy już za sobą. Nastała inna, lepsza pora roku, dzięki której ograniczamy wizyty w gabinecie lekarskim. "Wiosna, cieplejszy wieje wiatr, wiosna już nam ubyło lat". Reklamy wakacyjne pokazują nam uśmiechniętych i radosnych ludzi, którzy cieszą się z byle czego, czyli na przykład z kremu do opalania, loda na patyku czy nowej taryfy w sieci. Z każdej sekundy reklamy bije optymizm i chęć życia. Wszystko to w poetyce wakacji, czyli wiadomo - słoneczko, plaża i przygoda. Ta sztuczna radocha niekiedy ma pozytywny wpływ również na nasze życie, które przestaje już być jak papier toaletowy: długie, szare i ....nudne ;-) 

Ale czy bez zdrowia wszystko jest niczym? Trudno się z tym nie zgodzić... Jest to bowiem, taka wartość, której nie da się kupić za żadne skarby świata. To prawda, że pieniądze są ważne w życiu człowieka, bo nie można sobie wyobrazić w dzisiejszych czasach, by ich nie posiadać, ale bez zdrowia ciężko byłoby je zdobyć. Jak trafnie ujmuje przysłowie: "Zdrowy żebrak jest szczęśliwszy niż chory król".

Ciężko jest być nie mając nic, lecz mając wszystko przestajemy być. Chciałabym zakończyć efektownie, lecz najbardziej efektowna wydaje mi się prawda...

Zdrowie jest niczym, bo nic jest wszystkim, a wszystko jest zdrowiem. Czuję, że są jeszcze inne przykłady, lecz te przywołane przeze mnie także dają już pewien obraz i pozwalają kończyć rozważania.