Stefan Witwicki wyemigrował, jak wielu polskich intelektualistów, po upadku powstania listopadowego. Nie był do tego zmuszony, jego decyzja wyemigrowali opuszczeniu kraju była dobrowolna, wyemigrowali jednak nie łatwa. Mimo ewentualnej możliwości powrotu żył poza granicami Polski, nękany uczuciem tęsknoty i poczuciem straty. Najpierw przebywał w Dreźnie, potem osiadł w Paryżu. Poezja Witwickiego nie jest szczególnie znana, w tym czasie w Paryżu tworzył Adam Mickiewicz, a blask jego salwy przyćmiewał dokonania innych polskich poetów. Z Mickiewiczem mógł konkurować słowacki albo ewentualnie Krasiński. Tym niemniej twórczość Witwickiego zasługuje na uznanie i uwagę. Podobnie jak większość twórców tego okresu poświęcał swe utwory tematyce patriotycznej. Z nostalgią wspomina rodzimy krajobraz, odmienny od tego, w którym przyszło mu żyć, pisząc na przykład: " Gdzie winnice, gdzie wonne pomarańcze rosną,/ domowy mój prostaku, witaj, moja sosno!" Samotna sosna przywołuje mu na myśl polskie lasy, polską ziemię. Witwicki w tym utworze stosuje zabieg personifikacji przyrody, rzutując na nią swoje własne odczucia i swoją sytuację. Samotna sosna pośród cytrusów przypomina mu jego samego, samotnego pośród obcokrajowców. Jest w tym spotkaniu z sosną też nuta radości, określa ja czułym "domowy mój prostaku", mimo przykrej refleksji, jaka wywołał widok sosny, jej obecność w tym obcym zakątku daje mu namiastkę ziemi ojczystej.

Los drzewa jest równie przykry jak jego własny, podmiot rozczulając się nad sytuacja sosny, myśli raczej o swoich doświadczeniach. I tak ciągnie refleksje: "Od matki i sióstr twoich oderwana rodu, / stoisz, sierota, pośród cudzego ogrodu./ Jakże tu miłym jesteś gościem memu oku!".

Odczucia związane z widokiem sosny s ambiwalentne, poeta wyraża radość z takiego niespodziewanego spotkania, niemal jakby spotkał rodaka, kogoś bliskiego, kto przypomina mu o jego przeszłości i jego ojczyźnie, z drugiej strony widok samotnego drzewa przypomina mu o jego własnej sytuacji emigranta, człowieka pozbawionego ojczyzny, odsuniętego od bliskich. Podmiot liryczny rzutuje swoje stany emocjonalne na zauważone drzewo, dlatego sosna jawi musie jako smutna i cierpiąca. Widzi w niej takiego samego wygnańca jak i on, jest więc przekonany, ze i ona nie może być szczęśliwa. Samotność we dwoje jest nieco łatwiejsza, stąd radość ze spotkania bratniej duszy:

"Oboje doświadczyliśmy jednego wyroku:

I mnie także poniosła pielgrzymka daleka,

I mnie na cudzej ziemi czas życia ucieka!;.

;Czemuż choć cię starania czułe otoczyły,

Nie rozwinęłaś wzrostu, utraciłaś siły?

Masz tu wcześniej i słońce i rosy wiośniane,

Przecież gałązki twoje bledną poschylane.

Więdniesz, usychasz smutna śród kwietnej płaszczyzny,

Nie ma dla ciebie życia, bo nie ma Ojczyzny!"

W miarę rozwoju wiersza analogia losu sosny i emigranta staje się coraz bardziej rozbudowana. Nie ma już wątpliwości, ze Witwicki pisze o sobie, mechanizm projekcji staje się coraz wyraźniejszy. Wygodne życie nie jest życiem, jeśli ma miejsce na wygnaniu. Sosna, choć otoczona opieką powoli umiera, to nie są warunki do jej wegetacji. Los emigranta jest podobny, otoczony obcymi, z dala od tego, co było mu najbliższe również usycha z tęsknoty. Ze słów wiersza wynika, ze ich autor pragnie za wszelką cenę powrócić, choć wie, ze sytuacja tam panująca nie jest łatwa. Kwestia powrotu, ujrzenia ojczyzny staje się sprawą życia i śmierci.

"Drzewko wierne! Nie zniesiesz wygnania tęsknoty!

Jeszcze trochę jesiennej i zimowej słoty

I padniesz martwe, obca ziemia cię pogrzebie ...

Drzewo moje! czyż będę szczęśliwszym od ciebie!"

Nastrój wiersza jest bardzo przygnębiający, jego wymowa również. Oto polski emigrant, wygnaniec z ojczyzny z ulgą myśli o śmierci, ponieważ życie na obczyźnie jest tyko cierpieniem. Oczywiście taka wymowa wydaje się przesadna, szczególnie w sytuacji autora. Jednak trzeba pamiętać o romantycznej konwencji przestawiania uczuć, szczególnie zaś tęsknoty za ojczyzną.