Sprawcą zamieszania był narrator. Wszystko zaczęło się od tego, że zobaczył na widowni brata z kamerą i uznał, że w takim razie nie będzie śpiewał, bo potem brat będzie się z niego śmiał i męczył go nagraniem. Pozostali koledzy grający Drzewa pomyśleli, że może oni też mają nie śpiewać. Wtedy narrator zauważył za kurtyną dziewczynkę z klasy, której nie lubił, i rzucił w nią jabłkiem. Inni chłopcy też jej nie lubili, więc zrobili to samo.