1. Tajemnicze znalezisko w ogrodzie zoologicznym.

  Pewnego wiosennego dnia czwórka przyjaciół wybrała się na spacer do ogrodu zoologicznego. Ania i Małgosia chciały pooglądać żyrafy i słonie, a Łukasz i Piotr pragnęli obejrzeć tygrysy i wilki. Szli dróżką dla zwiedzających, która była ogrodzona po bokach okrągłymi, białymi kamieniami. Gdy skręcili za budynek terrarium dla gadów, Łukasz nagle się zatrzymał.

- Popatrzcie, jaki kamień – powiedział. Między białymi kamieniami leżał jeden niebieski w zielone żyłki. Był wielkości kurzego jajka. Małgosia pochyliła się i dotknęła go.

- Ojej, on jest ciepły! – zawołała. – I w dotyku jak aksamit, a nie jak kamień!

Ania podniosła kamień i podskoczyła, bo w środku coś się poruszyło.

- To nie kamień, to jajko – zawyrokował Piotr.

Dzieci zastanawiały się wspólnie, co zrobić. Myślały, że może to jajko któregoś ze stworzeń z terrarium. Ktoś z pracowników mógł je gdzieś przenosić i zgubił. Jednak gdy doszły do wniosku, że zaniosą je do dyrektora zoo, jajko nagle zagrzechotało i pękło. Na rękach Ani stał... smok. Był bardzo malutki, nie większy od białej myszki. Jednak wyglądał jak miniaturka smoków z filmów. Miał duże skrzydła, lśniące w słońcu łuskirząd kolców na grzbiecie. Był ciemnozielony, a brzegi skrzydeł i pysk miał czerwone. Dzieci przestraszyły się, że zionie ogniem, ale on potarł głową o rękę Ani i wydawał się zadowolony.

- Ojej, i co teraz zrobimy? – zawołała Małgosia.

- Musimy go wypuścić – powiedział Łukasz. – Jeśli go oddamy do zoo, to na zawsze zamkną go w klatce. A on jest taki malutki, że na pewno nie będzie niebezpieczny. Będzie sobie polował na myszy.

  Dzieci zgodziły się z tym i wyszły szybko z ogrodu ze smokiem ukrytym pod kurtką Łukasza. Pojechali razem za miasto i na wysokim wzgórzu wypuścili smoka. Zwierzątko rozwinęło skrzydła, zatoczyło kilka kółek w powietrzu i odleciało. Rzeczywiście smok nie był niebezpieczny, bo nigdy o nim więcej nie słyszano. A czwórka przyjaciół nigdy nikomu nie zdradziła swojej tajemnicy o znalezieniu prawdziwego smoka.

2. Tajemnicze znalezisko w ruinach zamku.

  Pewnego dnia nauczyciel historii zapowiedział wycieczkę do ruin średniowiecznego zamku. Cała klasa bardzo się ucieszyła, a najbardziej czwórka przyjaciół – Ania, Małgosia, Łukasz i Piotr. Wszyscy bardzo interesowali się rycerzami i czasami, w których żyli.

  Zamek był bardzo duży i dzieci rozbiegły się po dziedzińcu i pokojach. Nie wszędzie wolno było wchodzić i część była zamknięta. Łukasz i Piotr weszli na najwyższą zamkową wieżę. Dawno nikt na nią nie wchodził, bo na schodach leżała gruba warstwa kurzu. Z samego szczytu wieży rozciągał się przepiękny widok na okolicę. Leżało tam mnóstwo kamieni i gruzu. W pewnej chwili między nimi coś błysnęło w słońcu. Łukasz odsunął kamienie i wyciągnął prawdziwy miecz! Był bardzo stary i pogięty, ale nadal było widać, że na klindze wyryty jest jakiś napis w nieznanym języku. Rękojeść była ozdobiona bardzo zakurzonymi szlachetnymi kamieniami i to właśnie one błysnęły w słońcu.

  Chłopcy znieśli znalezisko na dół i pokazali Ani i Małgosi. Dziewczynki były zachwycone. Razem postanowili pokazać miecz nauczycielowi i zapytać, co mogą z nim zrobić. Pan Kowalski doradził, aby sprzedali miecz jakiemuś kolekcjonerowi zabytków. Tak zrobili i podzielili się pieniędzmi. Było ich bardzo dużo, ponieważ okazało się, że miecz był bardzo cenny i że takiego miecza nie ma nikt inny w Europie. Kolekcjoner oddał miecz do muzeum, a na kartce z opisem napisano, że znaleźli go Łukasz, Piotr, Ania i Małgosia. Dzieci były bardzo dumne z siebie i często chodziły do muzeum obejrzeć „swój” miecz. Został odnowiony i pięknie błyszczał, a klejnoty na rękojeści lśniły w słońcu.