Znalazłam w rodzinnym albumie bardzo starą fotografię. Zrobiono ją w pierwszych latach po wojnie na niewielkim przyjęciu urodzinowym. Jest na niej kilka osób. Na pierwszym planie na krzesłach siedzą dwie młode kobiety. Obie mają długie włosy zaplecione w warkocze i uczesane w koronę, ale jedna jest blondynką, a druga brunetką. Blondynka nosi okulary, a brunetka jest bardzo piękna. Za blondynką stoi wysoki i chudy mężczyzna w garniturze, a za brunetką niski i łysy pan z odstającymi uszami. Po lewej stronie zdjęcia stoi jeszcze dwóch nastolatków – jeden jest bardzo wysoki i gruby, a drugi całkiem przystojny, ale piegowaty. Na podłodze po prawej stronie bawi się lalką kilkuletnia dziewczynka z jasnymi włoskami.

  Te dwie kobiety na krzesłach to siostry i moje prababcie. Blondynka to prababcia Anna, a brunetka to prababcia Krzysztofa. Prababcia Anna miała wstąpić do klasztoru i zostać zakonnicą, ale gdy wsiadała do pociągu, młody mężczyzna pomógł jej włożyć bagaże. Nie została zakonnicą, tylko za rok jego żoną. To był pradziadek Witold, ten wysoki i chudy. Prababcia Krzysztofa była podobno najpiękniejszą dziewczyną w mieście, a zakochała się w pradziadku Antonim, który był biedny i brzydki, ale byli bardzo szczęśliwi. Pradziadek Antoni to ten łysy z odstającymi uszami. Dwóch nastolatków to bracia prababć, Józef i Jakub. Gdy dorośli, wyprowadzili się aż na Mazury, gdzie założyli wielką farmę krów. Moja rodzina ma ją do dziś. Natomiast malutka dziewczynka z lalką to córka prababci Anny, moja babcia Helenka, która dziś ma 68 lat. Mama mówi, że gdy miałam pięć lat, wyglądałam bardzo podobnie do niej, i chyba to rzeczywiście prawda.