Maria Konopnicka (z rodziny Wasiłowskich, ps. Jan Sawa, Marko, Jan Waręż, ur. 23 maja 1842 w Suwałkach, zm. 8 października 1910 we Lwowie) - polska poetka i nowelistka, krytyk, publicystka, tłumaczka. Dzieciństwo i młodość spędziła w Kaliszu. W 1862 roku poślubiła ziemianina Jarosława Konopnickiego i zamieszkała w majątku Bronów pod Łęczycą. Przebywała w Niemczech, Austrii, Szwajcarii i Włoszech. Była współorganizatorką protestu opinii światowej przeciw pruskim represjom wobec dzieci polskich we Wrześni i ustawom uwłaszczeniowym. W 1903 roku otrzymała w darze narodowym dworek w Żarnowcu.
W latach 1884-1887 redagowała pismo dla kobiet "Świt". Współpracowała z tygodnikiem "Bluszcz". Opublikowała m.in. :
Zbiory wierszy:
"Śpiewnik Historyczny" (1904)
"Linie i dźwięki" (1897)
"Italia" (1901)
"Drobiazgi z podróżnej teki" (1903)
"Przez głębinę" (1907)
Szkice reportażowe:
"Za kratą" (1886)
"Obrazki więzienne" (1887- 1888)
Dla dzieci:
"Śpiewnik dla dzieci"
"O Janku Wędrowniczku" (1893)
"O krasnoludkach i sierotce Marysi" (1896)
"Na jagody" (1903)
Wiersze (wybór):
"Stefek Burczymucha"
"Rota" (1908)
"Kubek"
"W poranek"
"Wolny najmita"
"Tęsknota"
"Noc"
Zbiory nowel:
"Cztery nowele" (1888)
"Moi znajomi" (1890)
"Na drodze" (1893)
"Nowele" (1897)
"Ludzie i rzeczy" (1898)
"Na Normandzkim Brzegu" (1904)
Poematy epickie:
"Pan Balcer w Brazylii" (1910).
Wiersze Konopnickiej stały się ważnym zjawiskiem w literaturze tamtego okresu, wyrażały tendencje pozytywistyczne, odwoływały się do społecznych i wolnościowych dążeń epoki.
Nowelistyka Konopnickiej wyrastała pod wpływem Prusa, Sienkiewicza i Orzeszkowej. Najsłynniejsze jej nowele to "Mendel Gdański", "Nasza szkapa" i "Miłosierdzie gminy".
"Mendel Gdański" to odzew na problem antysemityzmu, wywołany pogromami w 1890 roku. Maria Konopnicka zajmuje się asymilacją Żydów, pokazuje bezmyślność i okrucieństwo Polaków oraz tłumu wobec innych narodowości. Stary Żyd, introligator, wychowuje swojego wnuka Kubusia. Mieszka w Polsce. Czuje się związany z Warszawą, w której mieszka całe życie, uczciwie pracując. Zna mieszkańców, jego też znają, szanują, traktują z życzliwością. Nikt nie niepokoił Mendla. Dopiero przedwczoraj ktoś krzyczał za wnukiem Mendla: "Żyd !... Żyd !..." wydarzenie to wstrząsnęło Mendlem, wytłumaczył chłopcu, że nie powinien wstydzić się bycia Żydem. Nie ważne kto jest jakiego pochodzenia, ale gdzie kto się urodził, mieszka i uczciwie pracuje. Nazajutrz Mendel dowiedział się, że mają bić Żydów, przeraziła go ta wiadomość. Mendel nie rozumiał z jakiego powodu mają bić Żydów, przecież on ciężko pracuje, nie jest obcy w Warszawie, jest częścią społeczeństwa, czuje się związany z polskością. Tłumaczył zegarmistrzowi, prymitywnemu antysemicie, jak bardzo czuje się Polakiem. Następnego ranka wpadł do domu starego Żyda student i radził uciekać, bo biją Żydów. Kubuś był przerażony. Mendel otworzył okno, stał przy nim z Kubusiem. Ktoś z motłochu trafił Kubusia kamieniem w głowę. Mendla własnym ciałem zasłonił student, motłoch oddalił się. Tego wieczora Mendel nie pracował, milczał. Kubuś pojękiwał, student trzymał go za rękę. Zawalił się świat Mendla, wszystko to, w co wierzył przez prawie siedemdziesiąt lat. Stracił serce do Warszawy, miasta rodzinnego:
"- Panie Mendel ! - burknął wreszcie - wyleżże pan już raz z tego kąta ! Bosiny pan odprawiasz czy co u licha ? Trochę gorączki i nic więcej. Chłopak za tydzień jaki do szkoły pójdzie, byle się trochę tylko skóra zrosła. A pan tak jak na worze z popiołem zasiadł' Przecie panu nikt nie umarł ! Stary Żyd milczał. Po chwili dopiero podniósł głowę i odezwał się głosem namiętnie drgającym: - Pan się pyta. czy ja na bosiny siedzę ? Nu. ja siedzę na bosiny ! Ja popiół na głowę mam i wór gruby na głowie mam. i na popiele ja siedzę, i nogi bose mam, i pokutę wielką mam. i wielka boleść ma. i wielką gorzkość...Zamilkł i twarz znowu w ręce ukrył. Mała zielona lampka dawała jego siwej głowie jakieś szczególne, widmowe niemal oświetlenie. Malec jęknął raz i drugi i znów zaległo milczenie. A wtedy wśród tej ciszy podniósł Mendel Gdański raz jeszcze głowę i rzekł:- Pan powiada, co u mnie nic nie umarło ? Nu, u mnie umarło to, z czym ja się urodził. z czym ja sześćdziesiąt i siedem lat żył, z czym ja umierać myślał... Nu. u mnie umarło serce do tego miasto !".
Mendel był dumny ze swego życia, uczciwej pracy, dbał o wnuka i jego wykształcenie. Nie ukrywał, że jest Żydem, nie wstydził się tego, nie dopuszczał do siebie myśli, że może być prześladowany z powodu religii, przecież jest uczciwym człowiekiem. Czuł się Polakiem, częścią Warszawy. Bohater poniósł klęskę, nie został zraniony, obronił go student, ale stracił wiarę w rodzinne miasto. Utracił wiarę, że żyje w swoim mieście, a Polska to jego ojczyzna.
Naczelnym tematem noweli jest antysemityzm. Mendel potwierdził swą przynależność do polskiego społeczeństwa rzetelną pracą i udziałem w powstaniu styczniowym. Motłoch nie pomyślał o tym. Konopnicka zasygnalizowała problem asymilacji Żydów. Mendel padł ofiarą religijnej nienawiści, tylko dlatego, że urodził się Żydem. Nie został pobity, ale załamała się jego wiara w ludzi. Został pozbawiony poczucia wspólnoty ze społecznością, w której żył. Chciał prawa i sprawiedliwości. Na końcu noweli mówi: "u mnie umarło serce do tego miasta."
Bolesław Prus w "Lalce" ukazał Żydów warszawskich, Szlangbauma, Szpigelmana. Mieszczaństwo żydowskie to ludzie zaradni, pracowici. Mają pieniądze, inwestują je, gotowi są do wszelkich interesów, choć nie zawsze są one uczciwe. Mieszczaństwo żydowskie jest zaprzeczeniem mieszczaństwa niemieckiego. Doktor Michał Szuman, inteligent, zaprzyjaźniony jest z Rzeckim i Wokulskim. O Wokulskim powiedział: "Stopiło się w nim dwu ludzi: romantyk sprzed roku sześćdziesiątego i pozytywista z siedemdziesiątego." Stary Szlangbaum prowadził kantor, był lichwiarzem. Jego syn Henryk walczył w powstaniu, razem z Wokulskim przebywał na Syberii. Wokulski dal mu u siebie pracę i wysokie wynagrodzenie. Żydzi z "Lalki" nie mieli zamiaru asymilować się w polskim społeczeństwie.
Publicystyka pozytywistyczna nie pominęła kwestii obecności Żydów w społeczeństwie. Pozytywiści pragnęli stworzyć dla Żydów warunki asymilacji z narodem. Postulowano zbliżenie obu narodów, szerzenie wśród Żydów oświaty. W 1880 roku na ziemiach polskich żyło 3,5 miliona Żydów. W XIX i na początku XX wieku nastąpiła częściowa asymilacja żydowskiej inteligencji. Pozytywiści byli zwolennikami asymilacji Żydów, swój program wyprowadzali z zasad przyjętej filozofii. O problemie pisał Bolesław Prus w "Kronikach tygodniowych", A. Świętochowski, wiele uwagi zagadnieniu poświęciła Eliza Orzeszkowa ("O Żydach i kwestii żydowskiej").