Na fakt istotnej walki, która rozegrała się na kartach opowiadania Hemingwaya, wskazuje cała postawa głównego bohatera. Musi on nieustannie zmagać się z własną słabością, fizycznością starzejącego się ciała, naturą zawsze przygniatającą i bezwzględną wobec starych, zniedołężniałych, ze światem przyrody. Trudno powiedzieć, który z przeciwników był najsilniejszy, czy człowiek, który w pewnym wieku staje się sam dla siebie niemal wrogiem, czy przyroda, którą ujarzmić mogą tylko najsilniejsi. Santiago mógł tego wyzwania juz nie podejmować, oznaczałoby to jednak dla niego śmierć za życia. Dopóki walczył, dopóty żył- można by o nim powiedzieć, walka do ostatniej kropli krwi była dla niego nie tylko częścią jego pracy jako rybaka, była kwintesencją jego życia i potwierdzeniem jego ja.
Walka była również formą zaprzeczenia opinii społecznej, która już spisała go na straty - "...stary jest teraz bezwzględnie i ostatecznie salao, co jest najgorszą formą określenia pechowy." To powszechny sąd o Santiago, któremu ambicja kazała sprzeciwić się temu "wyrokowi". Społeczność przyjęła złą passę rybaka, który od 80 dni nie złowił nic, za oznakę starczej słabości. Jedynie mały chłopiec Manolin wierzył niezłomnie w siłę Santiago, dając tym największy dowód przyjaźni. Uważał on starca za swego nauczyciela, przejmował od niego miłość do morza, której nie znali i nie podzielali inni, w tym rodzice. Dla większości morze było przeciwnikiem, którego bezwzględnie należało pokonać i wykorzystać. Inna postawa odbierana była jako niepraktyczna, naiwna.
Santiago odznaczał się niebywałym hartem ducha, silną wolą, niezłomnością i wytrwałością - są to cechy, które każdy bojownik, nawet rybak, powinien posiadać. Manolinowi również imponowały one.
W największej konfrontacji z przyrodą, Santiago stoczył również wewnętrzny bój, w którym uczucia, ambicja ostatecznie zwyciężyły zdrowy rozsądek. Kiedy schwytał na haczyk potężnych rozmiarów rybę, wiedział, iż dowiezienie jej do brzegu będzie cudem. Mimo to zdecydował się na morderczy bój z marlinem, który ciągnął łódkę rybaka daleko w morze. Gdy w końcu pokonał rybę i ruszył w stronę brzegu, bezwzględne prawa przyrody uczyniły z niego ofiarę. Marlin został doszczętnie ogryziony przez rekiny, Santiago na wyspie pojawił się już tylko ze szkieletem swej zdobyczy. Jednak wyczyn ten wzbudził ogromny szacunek lokalnej społeczności i podziw dla niezłomności starego rybaka, którego "można było zniszczyć, ale nie pokonać."
Podziw zatem jest tu zupełnie zrozumiały. Santiago udowodnił, że człowiek choć nie jest niezniszczalny, podlega przecież prawu natury, prawu przemijania, to może wznieść się ponad swe słabe ciało, ponad starcza ułomność mięśni, ponad przeszywający ból. Tym większą miał zapewne rybak satysfakcję ze swego wyczynu: udowodnił innym, że nie jest bezwartościowym starcem, lecz wciąż jeszcze żywym człowiekiem, udowodnił też sobie samemu, że jeśli będzie kiedyś musiał się poddać, zrobi to z godnością, w trakcie walki, nigdy przed.
Podczas stoczonej na morzu walki, Santiago przypominał sobie wielokrotnie własną młodość spędzoną w Afryce. W myślach jego pojawiał się obraz lwów - królewskiego symbolu siły, władzy. Wracał pamięcią do wszystkich piekielnie trudnych pojedynków, które w życiu musiał stoczyć(m.in. dobory pojedynek na rękę). Świadomość zwycięstw dodawała mu otuchy, ale przede wszystkim mobilizowała go, nie pozwalając by się poddał. To właśnie wiara w zwycięstwo była kluczem jego realnego triumfu. Samotność rekompensowały mu wewnętrzne dialogi z przyjacielem Manolinem, również miłość, którą czuł do morza pozwalała mu znieść osamotnienie. Warto więc podkreślić, że czasem potęga woli i uczuć silniejsza jest niż podszepty rozumu.
Zniszczony materialnie- został ograbiony przez przyrodę z łupu, który pozwoliłby mu przetrwać zimę, i fizycznie- cieleśnie, Santiago podbudował się swym wewnętrznym zwycięstwem nad słabością ludzką. Poczuł się znowu wolny, silniejszy, zdeterminowany do kolejnych batalii - poczuł się panem swego życia. Nazajutrz, z samego rana wypłynął znowu, mimo niedawnego zmęczenia fizycznego. Gdyby nie ta symboliczna wygrana, nie wiadomo czy znalazłby w sobie wiarę i siłę.
Ryzykowna jest teza, ze stwierdzenie: "człowieka można zniszczyć, ale nie złamać" jest prawdziwe w każdym przypadku. Zwłaszcza w literaturze okresu wojny lub czasów reżimu komunistycznego odnajdziemy przykłady na to jak łatwo można zniszczyć i złamać jednocześnie istotę ludzką. Jednak w kontekście opowiadania Hemingwaya ta humanistyczna "bitwa o człowieka", jaka toczy się cały czas w świecie, została wygrana. Santiago potrafił przeciwstawić się niemal swojemu losowi, przeznaczeniu, które skazało go już na przegraną, choćby ze względu na wiek. Jego walka jest dowodem na to, że możliwe jest dokonanie niemożliwego. Choćby był to tylko częściowy, chwilowy triumf człowieka nad czasem, naturą, biologią i sobą samym. Tyle, aż tyle, może wykraść Bogu istota ludzka skazana na śmiertelność, przemijalność, słabość.
Hemingway przedstawił swą wizję człowieczeństwa w "Starym człowieku i morzu", jest ona tyleż optymistyczna, pełna wiary w jednostkę, co trudna i wymagająca. Życie człowieka, który do końca swych dni chce zachować godność, szacunek, jest skazane na ciągłą walkę - nie ważne tak naprawdę czy zakończoną ostatecznym zwycięstwem czy przegraną, już samo podjęcie wyzwania jest sukcesem. W tym sensie stary Santiago jest kreacją człowieka idealnego, który kiedyś w końcu umrze, bo taka jest natura, ale umrze godnie, z podniesioną głową, otoczony szacunkiem innych. Już od starożytności życie ludzkie było przedstawione jako zmaganie z żywiołem wodnym - Odyseusz, prawzór tułacza-podróżnika przez 20 lat błąkał się po morzach, by odnaleźć dom i zwyciężyć klątwę Posejdona.
Hemingway okazał się być obrońcą idei humanizmu - samego człowieka, którego uznał za najpiękniejszą, największą wartość, mimo że zniszczalną. Pisarz odkrył przed nami sekret potęgi człowieka - niezłomność, na która jednak stać tylko najsilniejszych. Parafrazując powiedzenie egzystencjalistów, można powiedzieć, ze "człowiekiem się nie rodzimy, lecz stajemy" siłą swej woli, wytrwałości, waleczności.