Świat mitologii greckiej jest niezwykle barwny i ciekawy. Bogowie są tu podobni do ludzi - myślą, kochają, cierpią tak jak ludzie, z tym wyjątkiem, że są nieśmiertelni, a ich rany, choć bywa, że bardzo bolesne, łatwiej jest wyleczyć. Ale z miłości bogowie greccy cierpią tak samo jak ludzie i jak oni doświadczają niejednokrotnie miłości nieodwzajemnionej. Poza tym greccy bogowie wiodą pełne przygód, urozmaicone życie. Podobnie herosi - bohaterowie o nadludzkiej sile, pół ludzi pół bogowie, którzy wędruje po ziemi zadziwiając ludzi swoimi możliwościami.

Mity greckie miały i mają olbrzymi wpływ na mentalność i wyobraźnię ludzi. W epoce antyku pozwalały wyjaśnić to, co niezrozumiałe, niepojęte, jak zmienność pór roku, wybuchy wulkanów, sztormy. My, którzy poznajemy zakamarki naszej galaktyki, dziś śmiejemy się z tych wyobrażeń. Ale są wciąż takie, które frapowały starożytnego Greka i zajmują nas - współczesnych. Na przykład wciąż aktualny jest mit opisujący marzenie człowieka o nieśmiertelności. Jest to mit o Syzyfie, który tu streszczę.

Syzyf był królem Koryntu. Żyło mu się wygodnie i szczęśliwie, bo był przyjacielem bogów, którzy zapraszali go nawet na olimpijskie uczty i częstowali ambrozją i nektarem. Niestety wielką wadą Syzyfa było gadulstwo. Pewnego razu wyjawił on jakąś boską tajemnicę i miał zostać ukarany śmiercią. Kiedy już śmierć była blisko, sprytny władca nakazał swojej żonie, Merope, by nie urządzała mu pogrzebu.

Przybywszy nad Styks, nie miał czym zapłacić Charonowi za przewóz łodzią na drugą stronę rzeki, błąkał się więc, płacząc i lamentując nad swoim losem. Ponieważ Hades znał Syzyfa z uczt na Olimpie, pozwolił mu powrócić na krótko na ziemię i dopilnować złej małżonki, by wyprawiła pogrzeb. Syzyf był zachwycony, choć oczywiście udawał bardzo zasmuconego. Po powrocie do Koryntu ani myślał wypełnić nakaz Hadesa. Żył sobie najspokojniej, a towarzyszącego mu z zaświatów Tanatosa, zamknął w lochu.

Śmierć zniknęła - ludzie przestali chorować, cierpieć, umierać. Na ziemi zagościło niczym niezmącone życie. Bogowie dość długo nie zauważyli, jak wiele się zmieniło. Prawdopodobnie w ogóle nie brali pod uwagę możliwości takiej zuchwałości człowieka wobec nich. Kiedy wreszcie dowiedzieli się, co się stało, Zeus wpadł w niepohamowany gniew. Nakazano Hermesowi udać się do Syzyfa i natychmiast sprowadzić go do Tartaru. Boski posłaniec uwolnił przy okazji Tanatosa, który zaczął czynić wśród ludzi prawdziwe spustoszenie, jakby chciał nadrobić czas spędzony w pałacowym lochu.

A Syzyf został okrutnie ukarany - kazano mu wytaczać na stromą górę olbrzymi głaz. Kiedy Syzyf jest tuż pod szczytem, głaz wymyka mu się z rąk i spada. Pracę trzeba zaczynać od nowa, ze świadomością, że jest ona bezsensowna i bezużyteczna.

wiele można na temat tego mitu powiedzieć, ale mnie zawsze zaciekawiało jedno: Syzyf jednak śmierć zwyciężył. Przez chwilę ludzie naprawdę byli nieśmiertelni. My też o tym marzymy, też chcielibyśmy, żeby z ziemi zniknęły choroby, cierpienie, ułomność, kalectwo, starość, wreszcie śmierć. Nie udało nam się tego osiągnąć, choć mamy na koncie wyczyny spektakularne, jak na przykład lot w kosmos. Czy w przyszłości pojawi się na ziemi nowy Syzyf...?

Miłości silniejszej niż śmierć uczy nas natomiast mit o Orfeuszu i Eurydyce. Czy taka miłość się zdarza i czy jest w ogóle możliwa? Chyba każdy z nas o takiej właśnie marzy i takiej się spodziewa. Potem jesteśmy porzucani, opuszczani, cierpimy, ale kiedy spotykamy ukochaną osobę i fascynujemy się nią, głęboko wierzymy, że kocha nas ona na śmierć i życie.

Orfeusz kochał Eurydykę, swoją żonę, właśnie taką miłością. Kiedy na skutek nieszczęśliwego wypadku (ugryziona przez żmiję) umarła, boski śpiewak długo błąkał się po całej ziemi, a kiedy zrozumiał, że nie potrafi żyć bez swojej ukochanej, zdecydował się na karkołomne przedsięwzięcia. Poszedł do Tartaru, by błagać Hadesa o oddanie żony. Po drodze musiał pokonać wiele niebezpieczeństw: przepłynąć Styks z upiornym przewoźnikiem Charonem, przejść obok groźnego, trzygłowego psa, Cerbera. Wszystkich jednak wzruszał swoim śpiewem i grą. W końcu i Hades zrozumiał jego cierpienie i zgodził się, by Eurydyka wróciła do świata żywych. Wydał jednak rozkaz, by Orfeusz wychodził pierwszy i nie oglądał się za siebie. Śpiewak nie mógł tego zakazu dotrzymać, odwrócił się tuż przed wyjściem, bo nie pokonał swojej tęsknoty. Historia skończyła się tragicznie. Eurydyki nie udało się wskrzesić. Ale mit miłości silniejszej niż śmierć pozostał i jest ciągle żywy. Tylko czy my, ludzie współcześnie, jesteśmy do takiej miłości zdolni?

Żywy i niestety bardzo nam bliski jest natomiast inny mit - o Niobe - tragicznej matce, która straciła wszystkie swoje dzieci. miała ich czternaścioro i była z nich niezwykle dumna. Zgrzeszyła pychą, a mimo to nie mogę się oprzeć przekonaniu, że kara bogów była zbyt okrutna. Było to tak: Niobe przestała oddawać cześć Latonie - matce Apollina i Artemidy, twierdząc, że jako matka jest od niej doskonalsza z racji ilości potomstwa. Rozsierdzona bogini rozkazała swoim dzieciom, by zgładziła siedem synów i siedem córek Niobe. Tragiczna matka patrzyła na śmierć każdego ze swoich dzieci i nic nie mogła zrobić.

Napisałem, że ten mit jest wciąż żywy, bo i dziś na całym świecie w wyniku wojen, konfliktów, zamachów terrorystycznych giną ludzie. Oni też są czyimiś dziećmi i są opłakiwani przez liczne matki, żony, dzieci. Śmierć bliskich to ciągle problem, zwłaszcza, jeśli to śmierć przedwczesna, tragiczna.

Czego jeszcze możemy się nauczyć od mitycznych herosów i bohaterów? Odwagi, siły, uporu, bezkompromisowości, sprawiedliwości - bo wszystkie te cechy posiadają postacie mityczne. Owszem, mają i mnóstwo wad, ale któż ich nie ma?