Hipokryzję często traktuje się jako jedną z najmniej przyjemnych przywar ludzkich, gdyż łączy się z nią wiele innych, jak kłamstwo, chęć świadomego oszukania drugiego człowieka, pycha hipokryty, egoizm, brak współczucie i wiele, wiele innych. Człowiek taki, choć popełnia błędy, nie potrafi i nie chce się do nich przyznać, przez co jeszcze bardziej tępi je u innych, nie znajdując dla nich wybaczenia, by jak najdalej odsunąć od siebie oskarżenia o złe postępowanie. Jak wiadomo bowiem najlepsza formą obrony jest atak. Często działając świadomie stara się pogrążyć długiego człowieka, i na myśl mu nie przychodzi ze każde zło jakie popełni może do niego powrócić o wiele silniejsze i niebezpieczne. Wiele ten właśnie temat możemy się dowiedzieć z komedii francuskiego dramatopisarza siedemnastego wieku - Moliera, a szczególnie z jego "Świętoszka". Jednak hipokryta nie może rozwinąć pełni swoich możliwości, jeżeli nie trafi na osoby podatne na jego teorie. Więc obok obłudy często występuje głupia naiwność ludzka, które to razem tworzą niebezpieczne połączenie. W przypadku postaci budowanych przez francuskiego mistrza, mamy taka parę w osobach ufnego i łatwowiernego Orgona, ora manipulującego nim Tartuffa. Gospodarz przed pojawieniem się nieoczekiwanego gościa prowadził przeciętne i nikomu nieszkodzące życie zajmował się opieką nad dziećmi. Jego nowy przyjaciel wprowadza w te stosunki zaskakujące zmiany zaś z niego samego czyni swoja marionetkę. W Osobie Orgona widzimy postać, która całkowicie ulega silniejszemu od niej charakterowi. Można nawet doszukać się w tej sztuce pomocy w zrozumieniu działania dzisiejszych sekst, które działają w sposób podobny, choć zapewne silniejszy i bardziej niebezpieczny, jak Tartuff. Neguje on cała wartość Orgona, czyni z niego swojego niewolnika, urasta przy tym w jego oczach na najważniejsza postać w życiu Orgona, przez co ten ofiaruje mu nie tylko swoje serce i przywiązanie, dach nad głową, ale dość pokaźne konto pieniężne. Właśnie dla jego uzyskania Tartuff oplata siecią intryg Orgona i w jego zetknięciu z pieniędzmi, pazernością i chciwością widać jego obłudę i dwie twarze. Orgon staje się przy tym w swojej głupocie i zaślepieniu coraz bardziej niebezpieczny, potrafi nawet przekląć własnego syna:

"Precz! Niechaj w domu twego widoku nie znoszę!

Ruszaj i niech mi noga twoja nie postanie..."

Nie poprzestaje jednak na tym dodając później:

"Wydziedziczam cię, łotrze za twe bezeceństwo

A na dodatek daję ojcowskie przekleństwo".

Orgon wcześniej kochający dzieci staje się ich wrogiem, zaś całe zaufanie pokłada w złym i fałszywym Tartuffie, zwierza mu się nawet ze swojej wielkiej tajemnicy, że kiedyś, w czasie wojny, podjął się współpracy z wrogiem, przez co wkłada w ręce Tartuffa pętle na swoja szyję. Głupota jak widać, może nie mieć granic i niczym duch tchnąć kędy chce i w tym przypadku przez każda trąbę.

Jeszcze ciekawiej kształtuje się postać Tartuffa, którego oglądamy w popisowych wręcz sytuacjach, czynienia szkody innym. Potrafi on uzyskać wszystko co sobie zamierzy, zniszczyć innych, przy czym jeszcze otrzyma za to podziękę i dary na koniec. Żeruje on niczym pasożyt na naiwności i głupocie ludzkiej i jest ich najwytrwalszym mścicielem. Przybiera wręcz na siebie płaszczyk moralizatora, jak później smutny Mefistofeles, czy Wolant. Mówi:"Niech mu niebo daruje, jak ja darowałem!". Nie ucieka nawet przed powoływaniem się na najwyższe wartości i świętości jeżeli tylko w ten sposób może coś dla siebie ugrać:

"Widzę, jak bardzo mącę tutaj spokój drogi,

I sądzę, że mi trzeba opuścić te progi".

Gra na wszystkich najdelikatniejszych strunach duszy Orgona, które w nadmiarze okazywania mogą przerodzić się z zalet w wady. Nagina jego dobroć, gościnność, pokorę, ufność w drugiego człowieka, pobożność. Wszystkie te wartości w przesadzie obracają się przeciwko innym. Gościnność posuwa nawet w tę stronę, że własną, kochaną, chronioną i legalnie posiadana żonę ofiaruje na tacy z przybraniem Tartuff'owi, w jak najlepszej wierze umoralnienia jej przez niego, zaś ten z ochota ją przyjmuje. Elmira porusza jego uczucia, bynajmniej nie religijne.

Niestety Orgon na swojej ufności nie wychodzi najlepiej. Kiedy Tartuff zyskuje władzę i pieniądze, odwraca się natychmiast od dawnego przyjaciela. Nie tylko nie chce go słuchać ale wzywa gwardie która go ma zabrać do więzienia, za winy które teraz Tartuff ochoczo wyjawił. Tyle w tym ratunku dla Orgona, że jest postacią komedii, przez co można ufać ze wszystko się dobrze dla niego ułoży. Gdyby to na przykład Szekspir, a nie Molier trzymał pióro, moglibyśmy przewidywać, że najpierw Doryna zostanie utopiona w balii z praniem przez chcącego się jej pozbyć Tartuffa, następnie Damis młody syn Orgona będzie zasztyletowany na tle jakiegoś arrasu, bądź za nim, a cnota Marianny nieuchronnie będzie wysunięta na daleko idące naruszenie, zaś później jej dawna właścicielka (tzn. cnoty) skończy w bajorze. Już lepiej nie domyślać się, jaki udział w takiej szekspirowskiej tragedii przypadłby Orgonowi. Jednak Molier prowadzi czytelnika, a i widza do uspokojenia i szczęśliwego zakończenia.

Patrząc na całość sztuki nie można się powstrzymać, przed tym by nie dostrzec jak częsta wśród ludzi jest głupota, mogąca stać się udziałem każdego z nas i spokojnie pełnić role fatum. Głupiejący człowiek niszczy bowiem nie tylko siebie ale i wszystkich wokoło. Francuski pisarz dobrze nas przestrzega przed decyzjami na jakie poważą się opętany przez Tartuff'a Orgon, oraz pokazuje ich konsekwencję, niemiłe dla każdego z nas. Wzywa nas do pilnowania się prze innymi, nie do nieufności, ale przynajmniej do krytycyzmu. Pokazuje jak działanie pod wpływem emocji, może się okazać złe i niepomyślne dla człowieka. Jest to komedia wzywająca do myślenia i pokazująca au rebois jego zalety.