Patrząc na całe życie i losy tytułowego bohatera tragedii Williama Szekspira "Makbet" nie można nie zaznaczyć, że na jej początku był on całkowicie innym człowiekiem, od tego jakiego widzimy w ostatnich chwilach życia. Poznajemy go w momencie kiedy jako wsławiony w walkach z Norwegami, wraca zwycięsko do swojego zamku w Szkocji. Zasłużył się wielce dla króla Dunkana którego przy tym jest krewnym i przyjacielem. Wydaje się ucieleśnieniem ideału rycerza średniowiecznego, którego wszelkie decyzje określa kodeks postępowania i niczym niepohamowana wierność królowi. Później jednak zaczynamy dostrzegać jak to wszystko może stanowić tylko maskę człowieka, gdzie w jego duszy potrafią spać demony okrutne i złe. Budzą je trzy wiedźmy które spotyka na swojej drodze Makbet. Można się zastanawiać czy są one zjawami fatum, kierującego ludzkimi poczynaniami, czy tez raczej wywołuje je sam bohater w którego duszy dawno już zakwitł pomysł zabicia króla i sięgnięcia po najwyższe zaszczyty w państwie. Wiedźmy witają go słowami, które są równocześnie przepowiednią jego losu, jeżeli tylko będzie w stanie wziąć go w swoje ręce: "Cześć ci ,tanie Glamis!(...)Cześć ci ,tanie Cawdor!. Cześć Makbetowi, który będzie królem!". Należy się jednak w tym momencie zatrzymać na dłuższa chwilę. Właśnie określenie tego czy Makbet jest tylko ofiara z góry przypisanego mu losu, fatum nie pozwalającemu mu postępować inaczej, czy raczej świadoma swoich czynów, postacią kształtująca swój los na własny sposób. Wiedźmy rozbudzają w nim emocję, które wcześniej skrywał głęboko w swojej duszy i które nie widziały światła dziennego. Można je nawet uznać za podświadomość Makbeta, która w ich postaci zjawia się na jego drodze, wszak nie mówią one niczego, co byłoby z nim sprzeczne, jak pokazuje to dalszy rozwój wypadków.
Makbet z nowymi pomysłami, już bez żądnych zakłamań czy szczególnej skromności wraca do swojego zamku czekającej go żony. Ta zawiadamia go, że nocą odwiedzi ich król Dunkan. Te słowa tylko go utwierdzają, że oto stoi przed swoja życiową szansą. . Dzięki temu spełniłoby się to co przepowiadały widźmy i dałoby im dwojgu wiele zaszczytów. Zaczyna się wzajemne utwierdzanie obojga w słuszności zamierzonego zbrodniczego czynu. Makbet zdaje sobie przy tym sprawę co nim kieruję i z tego że postępuje źle:
"Jeden, wyłacznie jeden tylko bodziec
Podżega we mnie pokusę, to jest
Ambicja, która przeskakując siebie,
Spada po drugiej stronie".
Warto wszak zaznaczyć, że okrutnego morderstwa planują się podjąć kochający się małżonkowie. On był dotychczas zasługującym na podziw rycerzem, zaś jego żona, Lady Makbet, spokojna i zahukaną na modłę średniowieczna białogłową, czyli paciorek i kordonek. Teraz oboje zamierzają diametralnie odmienić swój los, przy użyciu nie zwyczajnych środków. Zadziwia w tym momencie pazerność i chciwość władzy, jaką okazuje Lady Makbet. Krzyczy ona do męża:
"Byłam karmicielką
I wiem, jak to jest słodko kochać dziecię,
Które się karmi; byłabym mu jednak
Wyrwała była pierś z ust nadstawionych,
Które się do mnie tkliwie uśmiechały,
I roztrzaskała czaszkę, gdybym była
Zobowiązała się do tego czynu,
Jak ty do tego".
Takim nastawieniem i przekonywaniem, żona po kolei rozwiewa wszelkie wątpliwości, strachy i wartości męża i świadomie prowadzi go do zabicia króla, czynu będącego najcięższym, śmiertelnym grzechem obywatela. Sama dostrzega dla siebie szanse bycia królowa, zaznania poczucia spełnienia, czego nie mogła odnaleźć w dzieciach, które prawdopodobnie jej umarły o czym tez świadczą powyższe słowa. Stara się wiec nie okazywać słabości, ale być bardziej męską niż jej maż, mówi:
"Boję się tylko, czy twoja natura,
Zaprawna mlekiem dobroci, obierze
Najkrótszą drogę ku temu. Znam ciebie,
Rad byś być wielkim, nie wolnyś od dumy,
Ale uczciwie chciałbyś cel jej posiąść;
Wyniosłość chciałbyś zgodzić ze świętością;
Nieprawo gra byś nie chciał...".
Snuje ona misterny plan tego, jak ma postępować Makbet by zbrodnia nie została wykryta i by to oni za nie odpowiedzieli. Chcą ja popełnić szybko, bez wielkich przygotowań, które mogłyby być z czasem zniweczone. Starają się łapać daną im chwilę i postępują głównie w oparciu o własne emocje, ambicje i pragnienia, niż w sposób przemyślany i wywarzony:
"[...] A nie chybimy. Skoro Dunkan zaśnie
(Co naturalnie po trudach dnia prędko
Pewnie nastąpi), przyrządzonym winem
Dwóch pokojowców jego tak uraczę,
Że się ich pamięć, ten stróż mózgu, w parę,
A władz siedlisko zamieni w alembik.
Gdy snem zwierzęcym ujęci, jak trupy
Spoczywać będą, czegoż nie zdołamy
Dokazać wtedy za śpiącym Dunkanem?
Czego nie złożyć na jego pijaną
Służbę, na którą spadnie cała wina
Naszego mordu?"
Pojawiają się tez w ich wypowiedziach słowa które można odnieść do całości ludzkiego postępowania:
"Chcąc świat oszukać, stosuj się do świata,
Ubierz w uprzejmość oko, dłoń i usta,
Wyglądaj jako kwiat niewinny, ale
Niechaj pod tym kwiatem wąż się ukrywa.
Dołóżmy wszelkich starań, żeby tego,
Co tu ma przybyć, przyjąć jak najlepiej,
Myśl o tym tylko, memu zaś myśleniu
Pozostaw wielkie zadanie tej nocy,
Które, jeśli się działać nie ustraszym,
Nada blask przyszłym dniom i nocom naszym".
Lady Makbet przekonując męża do zabójstwa pokazała mu tylko jedną, pozytywną stronę tego czynu. Niczym biblijna Ewa, która kusiła Adama, nie przestrzegła go o tym, co się stanie kiedy spróbuje zakazanego owocu, spełni swoje żądze. Pokazała mu środki do popełnienia morderstwa, jego zalety, jednak przemilczała naturalne konsekwencje królobójstwa, przy zupełnym pominięciu tego, ze człowiek ma tez duszę, której potrzeba dobra i światła. Sama się o tym przekonała kiedy z czasem zaczęły ja męczyć koszmarne sny i domagała się światła w mroku zła i okrucieństwa które zapanowało w ich małżeństwie. Lekarz widzący jej nocne spacery, mówi ze czyny przeciwko naturze, na jakie poważyła się wraz z mężem, wracają i odbijają się na samym ich wykonawcy.,. Nie można popełniać zła i oczekiwać ze nie wróci ono do człowieka o wiele silniejsze i bardziej niebezpieczne niż było na początku. Inaczej podchodzi do swojego życia Makbet. Nie okazuje po sobie żądnego strachu czy wyrzutów sumienia, Zachowuje kamienny spokój, lecz coraz silniej staje się pustym, wypranym z wszelkich wyższych uczuć trupem. Jego rządy nie są i nie mogą być sprawiedliwe, gdyż zasądzają się na grzechu, jakiego dopuścił się by uzyskać władzę. Jeden zbrodniczy czyn pociąga za sobą kolejne. Musi zamordować swojego przyjaciela Banka, który jak mu się wydaje zna jego poprzednie zbrodnie. Jest to też jedyny przypadek, kiedy Makbet okazuje jeszcze to, ze się boi i lęka swoich dalszych losów. Wszak Banko zjawia mu się marą i snem nieczystym, którego Makbet pragnie uniknąć: "Precz! Zejdź mi z oczu ! Niechaj się pochłonie Ziemia! Krew zimną masz, kości bez szpiku. Nie ma już myśli żadnej w twoich oczach, Które wlepiłeś we mnie (...)Wszystko uczynię, co śmie czynić człowiek: Zbliż się jak niedźwiedź rosyjski ,kudłaty; Jak nosorożec okryty pancerzem Lub jak hyrkański tygrys; przyjmij postać , Jaką chcesz, prócz tej .Me niezłomne nerwy Nigdy nie zadrżą ; lub powróć do życia I na pustyni natrzyj na mnie mieczem; Jeśli drżąc skryję się w moim domostwie, Nazwij mnie małą dziewczynką. Precz, wstrętny Cieniu! Szyderstwo nieprawdziwe, precz stąd!".
W innych słowach widzimy jak bardzo wyniszczyło go zło. Już nie może cofnąć się przed dalszymi morderstwami, nie może w żaden sposób zmazać i wybielić się z poprzednich;
"Mógłżeby cały ocean
Te krwawe ślady spłukać z mojej ręki?
Nie, nigdy! raczej by ta moja ręka
Zdołała wszystkich mórz wody zrumienić
I ich zieloność w purpurę zamienić".
Makbet jednak nie jest niczego nieświadomym młodzianem. Wie że w końcu odpowie za swoje okrutne czyny i czeka spełnienia z zastanawiającym spokojem. Wie że nie on będzie ojcem królów, lecz kto inny. Łatwość z jaka osiągnął tron w Szkocji nie powoduje tego że będzie go mógł równie łatwo utrzymać. Sam zabijając poprzedniego króla pokazał sposób w jaki każdy może sięgnąć po berło:
"Skoro tych śpiących ludzi krwią pomażem
I użyjemy ich własnych sztyletów,
Któż nie pomyśli, że ta zbrodnia była
Ich dziełem?".
Można popatrzeć na całość dramatu Williama Szekspira jako na łańcuszek wydarzeń które są udziałem człowieka. Nie można jednak powiedzieć by musiał on ślepo i bez możliwości wyboru postępować raz ukazana mu droga. Jest to dramat nie świata który określa człowieka, ale przedstawienie tego , że największym zagrożeniem każdego z nas jesteśmy mu sami. Makbetowi w każdej chwili jego życia był dawany wybór, mógł się on opowiedzieć wszak po stronie dobra, i nie zabijać króla, nie był przymuszany przez nic innego, niż jego ambicję, o której już mówiłem. Zapewne nie słuchając żony, znajdując argumenty by jej przemówić do rozsądku, znalazłby spokój w życiu i szczęście. Król przeznaczył go bowiem do wielkich zaszczytów tytułów, byłby kochany przez niego i innych ludzi. Z czasem nie wiadomo czy nie zostałby władca po śmierci - naturalnej -króla Dunkana. Makbet wybrał jednak szybsza i łatwiejszą drogę, na co pozwalała mu wolna wola, która w tym dramacie staje się największym przeciwnikiem człowieka. W tym kontekście można lepiej zrozumieć dlaczego czyn Adama i Ewy którzy zerwali owoc z drzewa poznania dobrego i złego był tak wielkim grzechem. Wszak świadomie i dobrowolnie wybrali oni samo stanowienie o sobie, a jak to może się skończyć pokazuje dramat Szekspira "Makbet".
Komentarze (0)