(Prokurator Kriton jest jednym z najbardziej znanych oskarżycieli w tej części Hellady. Właśnie zmarszczył brwi, odchrząknął, założył ręce na piersiach i wstąpił na mównicę. Za chwilę zacznie przemawiać...)

Sędziowie! Obywatele! Bogowie!

Bądźcie mi wszyscy świadkami tego, co za chwilę powiem, a wiedzcie, że mam dużo do powiedzenia. Podjąłem się bardzo trudnej sprawy i bardzo dobrze o tym wiem. Mam przeciwko sobie właściwie wszystkich obywateli, których ujęło postępowanie oskarżonej. Wiem, że nikt dziś na tej sali nie darzy mnie przychylnością. Ale nie po to, żeby zdobywać czyjąś przychylność wybrałem swoją drogę, ale po to, by bronić prawdy.

A prawda jest taka, że Antygona jest winna! Po trzykroć winna wszystkich stawianych jej zarzutów. A brzmią one następująco: próba zamachu stanu, obraza prawowitego władcy, nieumyślne spowodowanie śmierci Hajmona i Eurydyki oraz sprowadzenia obłędu na Ismenę.

Zacznę od pierwszego zarzutu. Słyszę poruszenie na sali i wiem, że to szemranie pochodzi z piersi moich przeciwników, czyli tych, którzy dali się uwieść tej występnej pannie. Wygląda jak Atena: jest piękna i niewzruszona. Ma na twarzy wypisaną szlachetność. To prawda. Ale jeśli uważniej przyjrzeć się tej pięknej buzi, o razu widać, że jest na niej dodatkowo wyraz pychy, zarozumialstwa i - żądza władzy. Jestem nieczuły na jej wdzięki ale za to wykazuję ogromną czujność w sprawach kryminalnych. Tu jestem pewien że Antygona chciała odsunąć wuja od władzy podburzając obywateli Teb. Łatwo zagrała na ich uczuciach wskazując na to, jakoby Kreon łamał prawa boskie. Religia jest świętością, której nie można wykorzystywać do tak niskich celów, jak gry polityczne. Antygona właściwie nie tylko próbowała zdetronizować prawowitego władcę, ale posunęła się do świętokradztwa przez to, że posłużyła się świętościami tak, jak inni korzystają z krzeseł lub innych sprzętów gospodarstwa domowego. Antygona jest winna!

W czasie, w którym Kreon próbował ją zmusić do odwołania swojego stanowiska i poszanowania pozycji, jaka miał on, król, Antygona posunęła się do obrazy nie tyle krewniaka, co swojego władcy. To jest przestępstwo, którego ze względu na majestat i bezpieczeństwo narodowe, puścić płazem nie możemy. Nikt nie może samowolnie nazywać króla głupcem i liczyć na to, że jego osobisty urok oraz piękną twarzą załatwią kwestię konsekwencji. Antygona jest winna!

Każdy, kto podejmuje decyzje tego rodzaju, co oskarżona, powinien również zdawać sobie sprawę, że jego postępowanie odbija się na tych, z którymi jest związany. Antygona postąpiła wyjątkowo samolubnie. Miała narzeczonego, Hajmona. Mieli wziąć ślub. Hajmon kochał ją szalenie, co okazał aż nadto, gdy dowiedział się o wyroku skazującym Antygonę. Antygona nie chciała zrezygnować ze swoich mrzonek nawet w imię miłości. Przez je upór Hajmon popełnił samobójstwo, Eurydyka, jej niedoszła teściowa, poszła w ślady syna a siostra, Ismena, oszalała z rozpaczy. Nikt jakoś, nikt spośród tylu współczujących Antygonie Tebańczyków, nie żałuje właśnie Ismeny, która została poszkodowana mimo tego, że była posłuszna, dobra i łagodna. Czy to nie dziwne? A powinno być przecież odwrotnie! Antygona, zanim odeszła w zaświaty, gnębiła z niesłychanym okrucieństwem siostrę. To jest przestępstwo przeciwko miłości, w imię której ta panna podobno postępowała. Antygona jest winna! Winna! Winna!

Choćbym i kilka jeszcze dni zachodził w głowę, poszukując jakiegoś usprawiedliwienia dla tej występnicy,

nie znalazłbym. Jestem prokuratorem od trzydziestu lat. Znam swoje rzemiosło na wylot. Ale tak perfidnie przeprowadzonego planu zbrodni jeszcze nie widziałem; takiej zbrodniarki, która potrafiłaby obrócić swoje winy w zalety również.

Bez najmniejszego cienia wątpliwości żądam dla Antygony kary najwyższej! Nie możemy jej skazać na śmierć, bo już dopełniły się jej dni/. Ale możemy wydać gorszą karę. Możemy skazać ja na wieczne zapomnienie. W ten sposób ominie ją ta wymarzona sława pogromczyni Kreona. Zapomniana, będzie cierpieć w zaświatach do końca swoich dni.