Najważniejszą wydaje się być granica moralna, której przekroczenie prowadzi do tragicznych skutków, do zatracenia własnej osobowości na rzecz konformizmu. Zdaniem autorki tę granicę odpowiedzialności przekroczył wielokrotnie Zenon Ziembiewicz, doprowadzając do nieszczęścia drugiego człowieka, gdy np: mimo narzeczeństwa z Elżbietą Biecką nie zerwał romansu z Justyną, oszukując i raniąc obie kobiety. Nie traktował poważnie żadnego uczucia. Namówił Justynę do usunięcia ciąży, ofiarowując jej pieniądze, co doprowadziło ją do obłędu.

Kolejny raz przekroczył granice odpowiedzialności moralnej, będąc redaktorem gazety Niwa czy też prezydentem miasta.

Był uległy wpływowym bogaczom, zachowywał postawę obojętności w stosunku do krzywdzonej biedoty. Zgodził się na strzelanie do demonstrujących robotników, których racji wcześniej tak otwarcie bronił. Postępował tak, jakby nie dostrzegał tych granic. Elżbieta ostrzegała go z lękiem: Chodzi o to, że musi coś przecież istnieć! Jakaś granica, za którą nie wolno przejść, za którą przestaje się być sobą. Sobą, to znaczy tym ambitnym studentem, głoszącym rady