Mieszkanie Frogga:
W 1872 roku dom pod numerem siódmym przy Saville Row w Burlington Gardens w Londynie, dom, gdzie w 1816 roku zmarł Sheridan, zamieszkiwał Fileas Fogg “esquire”. Dżentelmen ten, Aczkolwiek zdawał się robić wszystko, żeby nie ściągnąć na siebie uwagi, uchodził za jednego z najznamienitszych i najbardziej osobliwych członków londyńskiego klubu „Reforma”.
Pierwsze wrażenie Obieżyświata po spotkaniu z Froggiem:
Stwierdził, że jest to mężczyzna lat około czterdziestu, o twarzy szlachetnej i pięknej, o wysokiej postaci, której nie szpeciła lekko już zaznaczająca się tusza, blondyn o jasnych faworytach, z czołem gładkim i szerokim, o bladej cerze i wspaniałych zębach. Zdawał się w najwyższej mierze posiadać to, co fizjonomiści nazywają “aktywnym spokojem”, właściwość cechującą ludzi czynnych, którzy mało mówią. Spokojny, flegmatyczny, o jasnym, badawczym spojrzeniu, był typowym Anglikiem o zimnej krwi, jakiego spotykamy dość często na ziemiach Zjednoczonego Królestwa.
Opis Obieżyświata:
Obieżyświat był zacnym chłopcem; miał miłą fizjonomię, cokolwiek wydatne wargi, jakby złożone do smakowania wszelkich dobrych rzeczy, naturę łagodną i życzliwą oraz poczciwą, okrągłą głowę, jaką się zawsze z przyjemnością widzi u przyjaciela. Oto jego wizerunek: niebieskie oczy, rumiana cera, twarz do tego stopnia pucołowata, że mógł przy uśmiechu ujrzeć własne policzki, pierś szeroka i masywna postać, która kazała się domyślać niepośledniej krzepy, istotnie znakomicie rozwiniętej w czasach młodzieńczych przygód. Ciemna czupryna odznaczała się naturą wybitnie niesforną.
Wyliczenia podróży dookoła świata według „Morning Chronicle”:
„Z Londynu do Suezu przez Mont Cenis i Brindisi koleją i parostatkiem - 7 dni. Z Suezu do Bombaju parostatkiem - 13 dni. Z Bombaju do Kalkuty koleją - 3 dni. Z Kalkuty do Hongkongu (Chiny) parostatkiem - 13 dni. Z Hongkongu do Jokohamy (Japonia) parostatkiem - 6 dni. Z Jokohamy do San Francisco parostatkiem - 22 dni. Z San Francisco do Nowego Jorku koleją - 7 dni. Z Nowego Jorku do Londynu parostatkiem i koleją - 9 dni.Razem 80 dni”.
Zakład między Foggiem a kolegami z klubu „Reforma”:
- Anglik nigdy nie żartuje, gdy chodzi o rzecz równie poważną, jak zakład. Trzymam zakład o dwadzieścia tysięcy funtów z każdym, kto wątpi, że odbędę podróż dookoła świata najwyżej w osiemdziesiąt dni, to znaczy w tysiąc dziewięćset dwadzieścia godzin Albo sto piętnaście tysięcy dwieście minut. Zgoda, panowie? Panowie Stuart, Fallentin, Sullivan, Flanagan i Ralph chwilę porozumiewali się, potem skinęli głowami. - Zgoda.
Treść depeszy detektywa Fixa:
„Suez do Londynu Rowan, naczelnik policji, Dyrekcja Główna Scotland Yard Jestem na tropie złodzieja z Banku - Fileasa Fogga. Przesłać natychmiast rozkaz Aresztowania do Bombaju (Indie Angielskie). Fix, detektyw”
Zapiski Fogga z podróży:
„Wyjazd z Londynu - środa, 2 października, - 8:45 wieczór. Przybycie do Paryża - czwartek, 3 października –7:20 rano. Przybycie do Turynu przez Mont Cenis - piątek, 4 października, - 6:35 rano. Wyjazd z Turynu - piątek, 4 października, - 7:20 rano. Przybycie do Brindisi - sobota, 5 października, - 4:00 po południu. Zaokrętowanie na “Mongolię” - sobota, 5 października, - 5:00 po południu. Przybycie do Suezu - środa, 9 października, - 11:00 rano. Ogółem ilość godzin zużytych: 158 1/2, czyli dni: 6 1/2.”
Opis królowej Ahmehnagara przez króla-poetę, Usafa Uddaula:
„Jej lśniące włosy, rozczesane na dwie części, okalają harmonijną linię policzków białych i delikatnych, gładkich i świeżych. Jej brwi czarne jak heban mają pyszny zarys łuku Kamy, boga miłości. Spod jedwabistych rzęs patrzą czarne, wilgotne źrenice, A w nich, niby w świętych stawach Himalajów, kąpią się odblaski najczystszej, niebiańskiej światłości. Drobne, równe i białe są jej zęby, które lśnią w rozchylonych uśmiechem wargach, podobnie jak kropla rosy lśni w półotwartym łonie kwiecia granatu... Jej kształtne uszy niby małe muszle, jej różowe dłonie, jej delikatne jak pączki lotosu stopy mają blask najdroższych pereł Cejlonu, najpiękniejszych diamentów Golkondy. Jej giętka kibić, tak szczupła, że jedną dłonią daje się opasać, podkreśla wytworność krągłych bioder i piękno piersi, gdzie zakwitająca młodość skryła swe najwspanialsze skarby. Gdy ciało jej ogarniają fałdy powłóczystej szaty, wydaje się, że boska ręka Vikvakarmy, nieśmiertelnego rzeźbiarza, ukształtowała je ze szlachetnego kruszcu”.
Wygląd Singapuru:
Wyspa Singapur nie jest ani wielka, ani zbyt malownicza: brak jej gór, jest płaska, ale właśnie te jej niewielkie rozmiary stanowią pewien urok. Wygląda jak starannie wygracowany park, poprzecinany równymi, pięknymi ścieżkami. […] Po obu stronach drogi rosły palmy, rozkładając swe lśniące liście, i drzewa goździkowe o wpółotwartych kwiatach. Widziało się krzaki pieprzu, które zastępują tu kolczaste żywopłoty wsi europejskich, ówdzie pysznymi koronami kołysały drzewiaste paprocie i sagowce, gdzie indziej drzewa muszkatowe napełniały powietrze niewysłowionym zapachem. Na gałęziach wykrzywiały się niesforne i ruchliwe zgraje małp, a w głębi gęstwiny czyhały zapewne tygrysy. Trudno pojąć, w jaki sposób drapieżniki te potrafiły się utrzymać na małej, gęsto zaludnionej wyspie: mieszkańcy jej utrzymują, że przedostają się wpław z Malakki.
Opis „Tankadery”:
„Tankadera”, mały, zwinny szkunerek marslowy o wyporności dwudziestu ton, miała delikatny dziób, zgrabne kształty i była mocno wydłużona w linii wodnej. Rzec by można - jacht regatowy. Błyszczała miedzianymi okuciami, pokład jej lśnił bielą kości słoniowej - wszystko świadczyło, że jej właścicielowi, Johnowi Bunsby, zależy na utrzymaniu jej w doskonałym stanie. Dwa maszty skłaniały się lekko ku tyłowi. Mając marsel, grot i fok, sztafok i topsle, mogła „Tankadera” wspaniale żeglować, zwłaszcza przy wietrze tylnym. Szybkość statku musiała być zadziwiająca; w samej rzeczy, zdobył on już niejedną nagrodę w zawodach pilotów.
Opis Tajfunu na Pacyfiku:
Około ósmej spadł siekący deszcz i na statek zwalił się sztorm. Dmuchnął w nikły skrawek żagla i porwał „Tankaderę” jak piórko. Trudno sobie wyobrazić siłę wiatru podczas tajfunu. Jego szybkość porównać by można do czterykroć spotęgowanej szybkości parowozu idącego pełną parą, A i to jeszcze nie odpowiadałoby rzeczywistości. Przez cały dzień statek ślizgał się po olbrzymiej fali, dorównując jej na szczęście w szybkości. Mknął na północ. Setki razy o włos tylko uniknął zgniecenia przez góry wodne Atakujące rufę. Zręczny ruch steru w dłoni szypra za każdym razem oddalał katastrofę. […] Jak dotąd „Tankadera” kierowała się wciąż na północ. Ale pod wieczór, czego zresztą należało się od samego początku obawiać, wiatr obrócił się o 270) i uderzył od północnego zachodu. Fale natarły na „Tankaderę” z boku, statek zaczął się potężnie chwiać. Morze biło z furią, która mogła przerazić najodważniejszego, zwłaszcza jeśli się nie wiedziało, jak solidnie spojone są części statku.
Opis japońskiej dzielnicy Jokohamy:
Część Jokohamy, zamieszkana przez Japończyków, zwie się Benten - od bogini morza czczonej na sąsiednich wyspach. Widzi się tu zachwycające szpalery cedrów i jodeł, święte bramy o przedziwnej Architekturze, mosty w gąszczu bambusów i trzcin, świątynie kryjące się pod ogromnym, pełnym melancholijnego cienia pułapem stuletnich cedrów, klasztory, w których wypełniony rozmyślaniem żywot wiedli kapłani Buddy. Na nie kończących się ulicach, pośród krótkonogich pudelków, płowych kotów, strasznie leniwych i łasych na pieszczoty, bawiły się dzieci o złotoróżowych policzkach, istny łan barwnych kwiatów, jakby wyciętych z japońskiego parawanu. Ludność mrowiła się na ulicach, tłumy przepychały się w różnych kierunkach: szły procesje bonzów uderzających miarowo w bębny, kroczyli policjanci w szpiczastych hełmach z chińskiej laki, dźwigający u pasa Aż dwie szable; przewijali się celnicy i żołnierze w bawełnianych uniformach, niebieskich w białe paski, uzbrojeni w staroświeckie strzelby z kurkami; dalej gwardia mikada w jedwabnych kaftanach, opięta w pancerze i kolczugi, oraz wielka ilość wojskowych różnej broni, […]. Przesuwali się także braciszkowie żebrzący, pątnicy w długich opończach, wreszcie zwykli obywatele o lśniących, czarnych jak heban włosach, wszyscy odznaczający się wielkimi głowami, długim tułowiem i nogami jak patyki, wszyscy niscy, o skórze rozmaicie zabarwionej, począwszy od tonu ciemnej miedzi aż do matowej bieli, ale, rzecz szczególna, nigdy żółtej, co jest cechą Chińczyków, od których Japończyk różni się zasadniczo. Przez ów tłum torowały sobie drogę powozy i palankiny, jeźdźcy, kulisi, wózki żaglowe, japońskie „norimony” o ściankach z laki i miękkie, w rodzaju wyścielanych lektyk, „kangosy”. Tu i ówdzie drobnymi kroczkami przesuwały się kobiety obute w płócienne trzewiczki, w sandały ze słomy lub też w trepki misternie wyrobione z drzewa; szły ze skromnie spuszczonymi oczami, były przeważnie nieładne, o piersiach za płaskich, zębach uczernionych wedle ostatniej mody, Ale za to ogromnie wytworne w swych szatach narodowych, zwanych „kirimon”, podobnych do szlafroka, przepasanego jedwabną szarfą, która z tyłu tworzy fantazyjny węzeł; zdaje się, że nasze szykowne paryżanki właśnie od Japonek przejęły ową modę.
Napis na afiszu cyrkowym:
„Japońska Trupa Akrobatyczna pod dyrekcją Czcigodnego Pana Williama Batulkara Ostatnie Przedstawienie przed odjazdem do Stanów Zjednoczonych Ameryki Słynne Występy bezpośrednio przez boga Tingu natchnionych Długich Nosów Sensacja! Sensacja!”
Wygląd San Francisco:
Ze swego wysokiego siedzenia mógł się Obieżyświat napatrzyć do woli na wielkie Amerykańskie miasto: jego szerokie Aleje, niskie domy, równo pod rząd budowane, kościoły i katedry w stylu Anglosaskiego gotyku, ogromne ruchliwe ulice pełne omnibusów, powozów, dwukółek, konnych tramwajów i tłumy ludzi składające się nie tylko z Amerykanów i Europejczyków, lecz także z Chińczyków i Indian. […] San Francisco wyglądało na duże, uporządkowane miasto handlowe. Wysoka wieża ratusza, na której czuwała straż miejska, sterczała nad szachownicą ulic i Alei przecinających się pod kątem prostym, gdzie gęsto zieleniły się skwery. Dalej ciągnęła się dzielnica chińska, jakby przeniesiona żywcem z Państwa Smoka w pudełku z zabawkami.
Obieżyświat o swoim panie po uwolnieniu z rąk Siuksów:
- Nie ma co, trzeba przyznać, że sporo kosztuję mego pana!
Słowa po pięciominutowym spóźnieniu:
Fileas Fogg, dokonawszy nieprawdopodobnej podróży dookoła świata, przybył do celu z pięciominutowym opóźnieniem! Przegrał zakład!
Dlaczego Fogg zyskał podczas podróży jedną dobę?
Fileas Fogg zyskał mimo woli w swej podróży cały dzień, bo okrążał kulę ziemską jadąc na wschód; gdyby posuwał się w kierunku odwrotnym - to znaczy na zachód – byłby cały dzień równie „mimo woli” utracił. Jadąc na wschód szedł słońcu naprzeciw, z czego wynika, że z każdym przebytym stopniem geograficznym doba stawała się krótsza o cztery minuty. Otóż obwód ziemi wynosi 360, jeżeli więc pomnożymy owe cztery minuty przez trzysta sześćdziesiąt - otrzymamy akurat dwadzieścia cztery godziny, czyli dobę, bezwiednie nadrobioną przez pana Fogga.
Co zyskał Fogg dzięki podróży dookoła świata?
Tak więc Fileas Fogg wygrał zakład, odbył podróż dookoła świata w ciągu osiemdziesięciu dni. W tym celu użył wszystkich istniejących środków lokomocji: płynął parowcami, jechał koleją, powozem i saniami, żeglował jachtem, dosiadał słonia... W tym przedsięwzięciu wykazał całą swoją zimną krew i niezwykłe zalety umysłu. Ale cóż dalej? Jaką z tej imprezy wyniósł korzyść? Co zyskał? - Nic - odpowiecie zapewne. Zgoda, nic prócz uroczej kobiety, która uczyniła go - jakkolwiek wyda się to może nieprawdopodobne - najszczęśliwszym z ludzi. Zaiste, czyż dlatego nie warto udać się w podróż dookoła świata?
Komentarze (0)