Rozdział 22

Kali i Staś odciągnęli na bok ciała zabitych Beduinów i lwa. Rozpalili ognisko, ponieważ zbliżała się noc. Ustawili dla Nel mały szałas i ogrodzili ich prowizoryczny obóz wysokim ciernistym płotem, zwanym zeribą. Stanowił on pewną ochronę przed dzikimi zwierzętami. Ugotowali obfitą wieczerzę. Kali najadł się po raz pierwszy od czasu dostania się w niewolę. Był pełen podziwu dla Stasia. Nel nie mogła zasnąć. Ostatnie wydarzenia zupełnie wytrąciły dziewczynkę z równowagi. Staś również bardzo przeżywał zabicie porywaczy. W nocy obudziły ich konie zabitych, które przybiegły do ognia, uciekając przed hienami, ucztującymi przy ciałach zastrzelonych. Nel zbudziły te hałasy. Nieśmiało wyjrzała z szałasu. Patrzyła na swego przyjaciela z widoczną obawą. Po chwili wyznała mu z płaczem, że bardzo się boi. Wzruszony syn inżyniera Tarkowskiego łagodnymi słowami uspokajał swą podopieczną. Tłumaczył jej cierpliwie konieczność swego postępku. Utulił rozdygotaną dziewczynkę.