Nasz bohater, Józef Ślimak był człowiekiem o średnim wzroście, dobrze zbudowanym, o szerokich ramionach i bardzo mocno rozbudowanej klatce piersiowej. Był mężczyzną o spokojnej twarzy, małych wąsach, spuszczonej na wysokie czoło grzywce i długich włosach spadających mu na jego muskularny kark. Bardzo lubił palić fajkę.

Ubierał się podobnie, jak reszta mieszkańców - Na głowę wkładał ciemną baranicę, bardzo wysoką i ciepłą. Jego koszule szyte były zazwyczaj z grubszego płóciennego materiału. Pod szyją dumnie ich zapinał poły bardzo ładną spinką. Miał tez dobrze grzejącą go, tabaczkową sukmanę, do której przewiązania potrzebował rzemiennego pasa. Jego buty były bardzo grube i nawet podkute. Opisywany jest nawet jako pień z osmalonym wierzchołkiem.

Nie był to bardzo zamożny chłop, ale nie cierpiał też na zbytnią biedę. Jego majątek stanowiło dużo, bo dziesięć morgów, na których stał jego dom a także budynki gospodarcze. W skład jego rodziny wchodziła żona a także dwóch potomków Staś i Jędruś.

Bohater ten był prostym, a nawet zacofanym chłopem, który wierzył w zabobony. Wszystko złe, co spotykało ludzi na ich drodze, odczytywał jako boskie karanie niewiernych. Nie zmieniał swojego zdania na ten temat nawet wtedy, kiedy krzywda spotykała jego, choć miał się za pobożnego. Swój kawałek ziemi uprawiał tak jak jego przodkowie i był przekonany, że to najlepsza metoda.

Nigdy nie starał się wybić ponad społeczność, w której żył, uważał bowiem, że skoro jedni są wójtami i bogaczami, to właśnie tego chce Bóg i nie należy niczego zmieniać. Okazywał więc szacunek stojącym wyżej od niego, ale i tym mniejszym nie dawał się wyprzedzić.

Nazwisko, jakie nosił, doskonale oddawało jego temperament. Nigdy się nie spieszył, chociaż pracował bardzo dobrze. Potrafił jednak wpadać także w gniew, a wtedy był po prostu nieobliczalny. Potrafił wtedy przeklinać i rzucać, co miał pod ręką - zdarzało mu się także pobić parobka. Jednak tak naprawdę nie był złym człowiekiem i dbał o powodzenie swojej rodziny, kochał żonę oraz synów, chciał dla nich jak najlepiej.

Nigdy nie gardził groszem i imał się różnych prac, byle tylko trochę zwiększyć swoje zapasy finansowe. Nie bał się żadnej roboty i również za to go ceniono. Nigdy nie przehulał zarobku, ale skrzętnie składał i chował wszystko, co udało mu się zarobić.

Wierny tradycji nie wzgardził człowiekiem, który przekroczył jego próg. Miał dla takiego zawsze dobre słowo, strawę i miejsce przy piecu. Nie rozróżniał wtedy hierarchii i częstował wszystkich po równo.

Prawdziwie kochał ziemię i nie wyobrażał sobie życia innego, niż praca na roli. Walczył o swój dobytek z niespotykana u niego w innych sprawach zawziętością. I chociaż wokół niego piętrzyły się problemy i narastały trudności, nie zdecydował się na sprzedaż gospodarstwa. Nie cierpiał Niemców, którzy wykupywali pobliskie pola od innych rolników i nie poszedł z nimi na żadne układy.

Sposób, w jaki walczył o utrzymanie się na gospodarstwie i ziemi jest godny prawdziwego podziwu. W tym wypadku okazał się o wiele mądrzejszy niż ci, których za takich uważał.