Przedmiotem mojego opracowania jest artykuł Wadea Devisa zamieszczony na łamach National Geographic ( nr 1październik 1999 rok ) . Porusza on tematykę " ginących kultur ", które powoli tracą swoją odrębność poprzez wchłanianie je przez tzw. kultury cywilizowane. Porównuje śmierć dawnej kultury do zbombardowania muzeum Luwru, mając na myśli stratę, jaką pociąga za sobą cywilizowanie na siłę pewnych nacji. Autor zdecydowanie opowiada się za stanowiskiem, które pozwala autonomicznym kulturom ewoluować na ich własnych zasadach, dobrowolnie przyjmując pozytywne aspekty współczesnej cywilizacji, a odrzucając te, które zagrażają ich spuściźnie duchowej i materialnej.

Jak każdy artykuł w czasopiśmie National Geographic, tak i ten łączy się z podróżą i przygodą. Wade Devis udał się tym razem do Borneo. Jego celem były tropikalne lasy tego rejonu, zamieszkałe przez jedne z ostatnich ludów koczowniczych- Peanów. Opisuje wielkie frachtowce, które odpływają z tego kraju wypełnione drewnem z okolicznych lasów. Lud Peanów do niedawna trudnił się zbieractwem i myślistwem, myślistwem teraz w wyniku tak agresywnej wycinki lasu, traci swoje naturalne środowisko swojego życia. Zostały zbudowane specjalne państwowe osady- rezerwaty - do których emigrują ludzie z terenów pozbawionych drzew. Autor sugeruje nam, że powstały one w celu wybawienia tych ludzi, aby umożliwić wycięcie tamtejszych drzew. W wyniku tych działań spośród siedmiu tysięcy ludzi tej narodowości, około trzystu żyje w lasach.

Wade rozpoczyna swoją wędrówkę z domu rodziny Peanów w Long Iman. Mówią oni, że " mieście żyje się ciężej, to nie to samo co las, gdzie jedzenia jest w bród." Trzydzieści lat temu agenci rządowi nakłonili ich do przeniesienia się do miasta, gdzie obiecali im szkoły i szpitale, które nigdy nie powstały. Trapią ich problemy z pracą, a wszyscy wspominają czasy, w których żyli w lesie a ich dzieci nie musiały chodzić spać głodne, gdyż las był dla nich wystarczająco hojny.

Autor po jakimś czasie dociera do jednych z ostatnich skupisk Peanów, którzy przebywają w enklawie parku narodowego Gunung Mulu. Jest to miejsce gdzie las nie stracił swojego pierwotnego charakteru, a ludzie żyją w zgodzie z przyrodą. Tamtejsi mieszkańcy pogardliwie wypowiadają się o rządzie w Sarawak: "Gdyby było nas tyle, co mrówek, Malezyjczycy zostawiliby nas w spokoju, ale ich jest jeszcze więcej niż mrówek i dlatego zmieniają nasze życie w koszmar". Asik jest przywódcą czterech rodzin Peanów. Niedawno wyszedł z więzienia, gdzie przebywał za to, że brał udział w blokadach, które miały na celu wstrzymanie wycinki lasu w całym Sarawak. Wydarzenie to zwróciło uwagę całego świata na problemy wycinania lasów. Określono ich mianem żołnierzy, którzy walczą o ocalenie ziemi. Jednak na tych szczytnych słowach się skończyło i nie udało się im wstrzymać wyrębu.

W 1990 roku odbywał się szczyt państw azjatyckich i europejskich, na którym premier Mahathir Mahamed wypowiadał się tak: " Głównym zadaniem naszej polityki jest ostateczne ucywilizowanie mieszkańców dżungli. Nie widzę nic romantycznego w egzystencji tych bezbronnych, na wpół zagłodzonych, nękanych chorobami ludzi." Niech wypowiedź jednego z Peanów mieszkających w dżungli będzie na to odpowiedzią: "Tam, gdzie chcą, byśmy mieszkali drzewa zostały wycięte, ziemia jest jałowa, zwierzęta odeszły lub wyginęły, rzeki są zamulone. Tutaj może śpimy na drewnianych kłodach, ale mamy dużo pożywienia." Pewna grupa Peanów skorzystała na rozwoju ekonomicznym kraju w ciągu ostatnich trzydziestu lat. Ich populacja, za sprawą łatwiejszego dostępu do opieki zdrowotnej, podwoiła się. Jednak ogromna większość żyjących w organizowanych przez państwo osadach zubożała.

Antropolodzy i działacze na rzecz obrony praw człowieka przyjrzeli się bliżej posunięciom rządu malezyjskiego, ostro je krytykując. Nawiązują oni do odwiecznego dylematu, według którego ludobójstwo jest powszechnie potępiane, a niszczenie całych kultur nie tylko nie spotyka się ze sprzeciwem, ale jest wręcz popierane jako słuszna polityka w stosunku do ludów mniejszościowych. Proponowane przez Malezyjczyków wyzwolenie z zacofania ludu Peanów jest równoznaczne z wyzwoleniem ich z autentycznej tożsamości. Argument, który sugeruje, że ludy rdzenne są niepodatne na zmiany i skazane na zagładę, jest w mniemaniu anytopologów, założenia błędny. Historia pokazała, że kultury nie znikają samoistnie, ale pod naporem sił zewnętrznych, kiedy narzucone są im warunki, którym nie mogą sprostać. Takie działanie jest po prostu wtrącaniem się w życie ludzi których nie rozumiemy.

Następnie autor udaje się do północnej Kenii. Na tych terenach przez wiele lat żył pasterski lud koczowniczy, który bardzo dobrze prosperował. Susza była dla nich stałym elementem życia, jak dzień i noc, a nie anomalią pogodową. Na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych susza poczyniła w Kenii wyjątkowe spustoszenie. Za nią przyszła klęska głodu spowodowana wojną w sąsiedniej Etiopii. Z pomocą wkroczyły międzynarodowe organizacje. Misjonarze kusili ludzi szpitalami, szkołami, kościołami i darmową żywnością, by uratować ich od śmierci na spalonej słońcem ziemi. Na zachodzie dominowało mylne przekonanie, że to koczownicy sami sobie są winni swojemu położeniu poprzez degradacje swojego środowiska z powodu nadmiernej eksploatacji pastwisk. W rejonie Marsabit ONZ zainwestowało w wielomilionowy projekt, który miał na celu zachęcenie koczowników do osiadłego trybu życia.

Autor skłania nas do swojego wniosku, że nie można ludzi na siłę wyciągać z ich naturalnego stodoliska, ale nie można im też odbierać szansy na czerpanie korzyści z nowoczesnej cywilizacji. Warto stworzyć ludziom warunki, w którym mogą oni dobrowolnie przebywać, szczególnie gdy to jest konieczne dla ich przeżycia. Jedzenie jest warunkiem przeżycia człowieka, a gdy go brakuje w niektórych krajach, to jest to apel do krajów w których tego jedzenia zbywa. Są też oczywiście złe aspekty takich działań. Ludzie ci czują się zagubieni w nowej rzeczywistości i uzależniają się od pomocy innych, nie potrafiąc samodzielnie egzystować. Wade Devis skłania nas do rozmyślań i rozumowego, zgodnego z poszanowaniem woli drugiego człowieka, rozwiązywania tego typu dylematów.