Był już wieczór, siedziałyśmy z mamą nad skromną kolacją. Nagle ktoś zastukał do drzwi. Mama drgnęła gwałtownie i ruchem ręki pokazała mi, że mam pobiec do schowka i ukryć się za rupieciami. Tak też zrobiłam. Po chwili jednak usłyszałam pełen ulgi głos mamy. Wołała, żebym wróciła. To na szczęście była tylko sąsiadka z góry.
Kobieta z płaczem opowiadała, że jej siostra z Żoliborza nie wróciła dziś do domu. A właśnie było tyle łapanek… A jeśli siostra jest w obozie koncentracyjnym? A jeśli już nie żyje? Mama pocieszała kobietę, jak umiała. Cichym głosem mówiła jej, że trzeba mieć nadzieję. Mama wie, co mówi. Mojego taty nie ma już od kilku miesięcy, ale my ciągle wierzymy, że wróci. Musiał uciekać na wieś, bo był poszukiwany. Co się z nim teraz dzieje, nie wiemy. Ale wierzymy, ja i mama, że ten koszmar, wojna, szybko się skończy i nasza rodzina znów będzie razem. Sąsiadka została poczęstowana herbatą z pietruszki i po jakimś czasie wyszła.
Przed snem mama rozczesała moje włosy. Zawsze mówiła, że mam piękne włosy. Czasem przed snem zaplatała je w ciasny warkoczyk, wtedy na drugi dzień tworzyły się na nich delikatne fale. Dzisiaj też ją o to poprosiłam.
Noc była piękna, ale ja nie mogłam usnąć. Zastanawiałam się nawet, czy nie iść do schowka, tam, gdzie czuję się najbezpieczniej, ale zrezygnowałam z tego pomysłu. Jak co noc bałam się, co przyniesie następny dzień. W końcu, drżąc ze strachu, usnęłam.
Obudził mnie łomot do drzwi. Tym razem byłam pewna, że to nie sąsiadka ani nikt przyjazny. W końcu był środek nocy. Zza drzwi dobiegały groźne okrzyki po niemiecku. Bardzo blada mama wiązała szlafrok i szeptem kazała mi iść do schowka. Nie posłuchałam jej, nogi odmówiły mi posłuszeństwa.
Wreszcie mama otworzyła drzwi. Do mieszkania wpadli niemieccy żołnierze i zaczęli grzebać po szufladach. Do nas krzyknęli, że mamy się ubierać, że z takimi jak my umieją sobie radzić w Oświęcimiu. Nie wiedziałam, co znaczy ten wyraz, ale zaczęłam płakać. Mama też płakała, po bladych, wychudzonych policzkach ciekły jej łzy.
Szybko ubrałam butki i płaszczyk. Trzymając mamę za rękę, bardzo przestraszona przekroczyłam po raz ostatni próg naszego mieszkania.