Ukochany Filonie!

Nie wiem, jak mam zacząć, bo bardzo trudno jest mi pisać do kogoś, kogo znałam zaledwie przez kilka dni, które wypełnione były tak intensywną pracą, ale pracą, która pozwoliła nam się poznać i troszkę do siebie zbliżyć. Nie wiem, jak mam zacząć, bo mam w głowie tak wiele myśli, które pędzą w szalonym tempie wciąż i wciąż przed siebie ubierając się w słowa, układając się później w zdania i jeszcze później przybierając formy o najdziwniejszych kształtach. Wreszcie nie wiem, jak mam zacząć, bo Ty… Ty jesteś tak nieprzewidywalny, czasem czuły, wrażliwy, zamyślony nad pięknem łąki, po której spacerowaliśmy ostatniego dnia, czasem nieobecny, zapatrzony gdzieś w horyzont zanurzony w bezchmurnym niebie, czasem szorstki i zimny na słowa płynące z wnętrza zapatrzonego w Ciebie bezgranicznie. To bardzo dziwne, wiesz… Bo kiedy spotkałam Cię po raz pierwszy, ani nawet przez myśl mi nie przeszło, że za kilka dni staniesz się kimś tak ważnym dla mnie, na kim będzie mi zależało i kogo sama obecność gdzieś przy mnie będzie tak wspaniale istotna. Widziałam w Tobie bardzo przystojnego chłopaka o zielonych oczach, którego śmiejące usta miały tak pociągająco różowy kolor, widziałam w Tobie kogoś, z kim zawsze można pogadać bez względu na czas i miejsce, bo znajdzie chwilę, którą będzie chciał poświęcić tylko mnie jednej, widziałam w Tobie kogoś, kto wyróżnia się z tłumu, ale przecież to było tak niewiele. Dopiero po kilku dniach a może po tym koncercie Lipnickiej i Portera, na który poszliśmy, zrozumiałam, że znaczysz dla mnie coś więcej. I właśnie o tym będę chciała Ci napisać…

Jak na pewno Ci mówiłam bardzo lubię poezję Marii Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej - to poetka, która musiała odczuwać świat podobnie jak ja go odczuwam teraz. W Jej wierszach obecna jest tak doskonale nie - wypowiedziana tęsknota za mężczyzną, którego pokochała całym swoim sercem, tak onieśmielająca miłość oparta na zachwycie słowem, myślą i ciałem kochanka wyrwanego z e starożytnej opowieści o herosach, tak wielka potrzeba podzielenia się nadzieją, że oto już za klika chwil utonie w jego wspaniałych ramionach i tam odnajdzie ciepło, którego tak bardzo potrzebuje. Kiedyś napisała w liście:

Ty to ja

To wynik mnie samej

To wszystkie moje myśli

I ukryte pragnienia

I ja odkrywam Ciebie w sobie w dokładnie ten sam sposób, stałeś się częścią mojego świata, częścią mojego spojrzenia, częścią moich pragnień. Stałeś się moim pragnieniem. Nie wiem, jak wytrzymam te kilka tygodni, które są jakby wiecznością spoczywania w oczekiwaniu na list od Ciebie, chociaż nie, nie czekam na żaden list. Czekam na Ciebie, który stanie w moim progu i obsypie moje ciało płatkami róż i owionie mnie zapachem nadmorskiego wiatru, a później porwie na spacer w świetle sierpniowego księżyca i powiedzie do światów, gdzie najpiękniej widać wszystkie spadające gwiazdy naszych marzeń.

A wiesz… Marysia, na pewno Ją pamiętasz, powiedziała ostatnio, że jestem jakaś nieobecna, jakby zamyślona, bujająca gdzieś w obłokach marzeń i że stąpam kilka centymetrów ponad podłogą szkolnego korytarza. Ja sama tego nie zauważyłam, bo przecież nie mam czasu myśleć o takich bzdurach, kiedy wszystkie moje myśli wypełniłam sobie Tobą. Przestałam dostrzegać otaczający mnie świat, przestałam odczuwać chłodne poranki, a coraz krótsze dni przynoszą zamiast chłodu przynoszą coraz czerwieńsze zachody słońca - wtedy wspomnieniem ulatuję ponad klify i szukam tam Ciebie, wsłuchuję się w muzykę i czytam słowa krótkiego wiersza, który zapisałeś w moim pamiętniku i jeszcze przytulam się do Twojej koszulki, która wciąż jeszcze pachnie tak wspaniale, bo pachnie Tobą.

Ktoś, kiedyś powiedział, że prawdziwa miłość jest ciągłą tęsknotą za coraz pełniejszym poznaniem i coraz doskonalszym współistnieniem w sobie i dla siebie. I tego właśnie chciałabym. Chciałabym tego tak bardzo, bo wiem, że jesteś tym, na kogo czekałam przez całe życie i kto jest w stanie zmienić moje światy w krainy ciepłym mlekiem i cudownie słodkim miodem płynące, kto jest gotowy rzucić wyzwanie tysiącowi smoków i walczyć o mnie do ostatniego tchu a potem powieźć ku przeznaczonemu nam pałacowi z kości słoniowej w arkadii zielonych królestw zachodu, kto będzie mi światłem i nadzieją w ciemności codziennego życia i kto odkrywać mnie będzie każdego dnia na nowo zachwycając się za każdym razem bez reszty. Chciałbym abyś był powietrzem, którym oddycham o poranku i w którym zasypiam późnym wieczorem, chciałabym, abyś był wodą, która obmywa moje ciało po długiej podróży ku ciszy naszego domu, chciałabym, abyś był wiatrem, który delikatnym oddechem czesze moje włosy, chciałabym, abyś był ogniem, który ogrzewa moje myśli i błądzi gorącymi dłońmi po moim ciele dając cudowną rozkosz obecności w miłosnej namiętności, chciałabym wreszcie, abyś był moją ziemią, która daje stopom lekkość każdego kroku i wygodne posłanie, kiedy droga zastanie mnie gdzieś pośród łąk kwieciście zapatrzonych w błękit nieba. I jeszcze, żebyś był moją miłością, co nigdy nie zniknie w kroplach deszczu płynących po szybie rozstania…

Dziś śniłam. Śniłam, że spotkaliśmy się w przestrzeni kosmicznej, wyzwoleni z cielesności, wyzwoleni z ziemskich kształtów, wolni od grawitacji, potrzeby jedzenia, picia czy oddechu. Staliśmy się wiązkami promieni słonecznych błądzącymi pomiędzy galaktykami i mgławicami niezmierzonego bezkresu cudownego wszechświata. Śniłam, że porwaliśmy się nawzajem, i że czas stanął w miejscu, nie mogąc nic wskórać wobec szaleńczego pędu naszych spragnionych siebie, bezcielesnych uczuć, i że później wróciliśmy na ziemię, gdzie zapanowała wiosna, był wspaniały maj a bzy onieśmielały doskonałą bielą i głębokim granatem ale przede wszystkim swym zapachem, pełnym słodyczy, niczym najdroższymi perfumami Paryża.

Powiedzieć, że tęsknię to za mało, to zupełnie, jak powiedzieć, że potrafi się czytać, kiedy zna się zaledwie kilka liter. Stałeś się dziełem, które daje mi natchnienie, które jest moją siłą, które zachwyca mnie nadzieją i rozsypuje wciąż nowe słowa zapisywane skrzętnie w pamiętniku, nabierającym coraz pokaźniejszych rozmiarów. Dlatego nie napiszę, że tęsknię, nie napiszę, że brakuje mi Ciebie, Twoich ust, Twoich dłoni, Twoich ramion, nie napiszę, że brakuje mi Twojego śmiechu, Twojego spojrzenia, Twojego oddechu na mojej szyi, nie napiszę, że widuję Cię w snach i na jawie, kiedy wracam ze szkoły, nie napiszę, że po prostu masz do mnie przyjechać i być przy mnie choć przez kilka dni dając mi siebie bez reszty…

Nie napiszę: "Kochany Filonie", bo to tylko słowa, a one nie starczają już, by mówić o tym wszystkim, o czym chciałabym Ci powiedzieć…

Twoja Laura