Nie ma nic gorszego niż śmierć. Wszyscy jesteśmy istotami śmiertelnymi i każdy z nas, ludzi, pewnego dnia jej doświadczy. Jednak kiedy ten nieunikniony moment nadejdzie, dobrze by było mieć przy sobie bliską osobę - przyjaciela.
Wyobrażam sobie, że moment śmierci to moment bardzo samotny. Nagle stajemy zupełnie sami wobec wieczności. Przed nami najdłuższa i najdziwniejsza podróż, a na dodatek - choć tak wielu odbyło ją przed nami - podróż w całkowite nieznane. Myślę, że świadomość, że gdzieś na świecie, a może nawet tuż obok nas, jest osoba, która nas rozumie i która zapłacze, gdy nas już nie będzie, może być bardzo kojąca.
Wiele pięknych rzeczy może nas spotkać w życiu, ale przyjaźń jest zdecydowanie jedną z najwspanialszych. Ten szczególny związek między dwiema osobami może zaowocować rozwojem duchowym i intelektualnym obu z nich. Nie mówiąc już o bardziej przyziemnych korzyściach - długich godzinach spędzonych na rozmowach, wspólnych rozrywkach i świetnej zabawie. Dlatego w momencie śmierci wspomnienie tego wszystkiego może przywołać uśmiech na twarz umierającego.
Warto zastanowić się również nad naturą przyjaźni. Z pewnością jest to związek świadomy i długi. Choć wymaga od obu przyjaciół świadomego zaangażowania, nie może być narzucony z zewnątrz. Nie można po prostu postanowić: "Od dziś jesteśmy przyjaciółmi" (choć z drugiej strony, tak właśnie zadeklarowały sobie przyjaźń bohaterki cyklu o Ani z Zielonego Wzgórza Lucy Maud Montgomery i ich przyjaźń trwała całe życie). Innymi słowy, przyjaźń przychodzi sama, pewnego dnia po prostu staje się dla nas jasne, że dana osoba została naszym przyjacielem.
Nawet w obliczu śmierci, a może szczególnie w obliczu śmierci, warto jest wiedzieć, że mamy na świecie przyjaciela, który w tym momencie łączy się z nami w bólu umierania.