"Mały Książę" to książka niezwykła. Przekazuje bowiem w swej niewielkiej formie mnóstwo ważnych informacji, wskazuje, co jest dobre, a co złe, co powinniśmy czynić, a czego powinniśmy się wystrzegać. Pełno w niej mądrych myśli, które na długie lata zapadają nam w pamięci, jednak za najbardziej słuszną uznałam tę: "Nie rańmy istoty słabszej od siebie, starajmy się zrozumieć jej postępowanie, okazujmy jej swą miłość".
Gdy mówimy o istotach słabszych, przychodzą mi na myśl przede wszystkim dzieci, które bardzo często padają ofiarami przemocy. Są źle traktowane przez rodziców, którzy niejako z założenia powinni się nimi opiekować, obdarzać je miłością, czułością i troską. Okazuje się jednak, że nie jest to tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Dzieci są bite, gdyż rodzice nie widzą innego sposobu na rozładowanie energii, czy ukaranie ich. Coraz głośniej mówi się o dzieciach nie bitych, ale wręcz maltretowanych, którym urazy pozostaną zapewne do końca życia. Zdarza się także, że dzieci są wykorzystywane seksualnie, co w ich dorosłym życiu powoduje lęk przed miłością, założeniem rodziny. Dzieci te, częściej niż ich rówieśnicy wychowujący się bez tak drastycznych wspomnień, nie potrafią stworzyć szczęśliwych rodzin, nawet jeśli bardzo tego pragną.
Ale dzieci dręczone są nie tylko fizycznie. Tym, co pozostawia znacznie trwalszy ślad jest przemoc psychiczna, której nie widać gołym okiem, gdyż nie pozostawia po sobie śladów w formie siniaków. Dzieci albo same są gnębione przez dorosłych, albo są świadkami domowej przemocy, będącej niezwykle często wynikiem nadużywania alkoholu. Widzą pijackie burdy, kłótnie rodziców, nierzadko zaś rękoczyny. Takie dziecko nie może być szczęśliwe, ale tym, co najbardziej przeraża jest to, że dzieci takie później często powtarzają błędy rodziców.
Człowiek dorosły, zwłaszcza rodzic jest odpowiedzialny za dziecko, które pozostaje pod jego opieką. Dlatego nic nie usprawiedliwia cierpienia, na jakie dziecko jest narażone przez ludzi dorosłych.