WOLNOŚĆ UPRAGNIONA, OCZEKIWANA: W Egipcie - "domu niewoli" - przebywają Izraelici. Jest im tam źle, są niechciani, wydaje się wobec nich okrutne prawa. Nie mogą spokojnie żyć. Wciąż spotykają ich represje ze strony faraona. Dlatego marzą o wolności, o tym, by mogli opuścić Egipt i odnaleźć wreszcie Ziemię Obiecaną - krainę szczęścia i dostatku, którą obiecał im Bóg.
Wreszcie, pod przewodnictwem Mojżesza, wyruszają do Kanaan. Jest to bardzo długa wędrówka, ale dla wolności można zrobić wszystko. Dzięki swojej determinacji Żydzi osiągają swój cel - zdobywają upragnioną wolność.
wolność zgubna: Taka okazała się dla Rzeczypospolitej złota wolność szlachecka. Wiersz ma formę scenki dramatycznej. Występuje w niej dwóch rozmówców - szlachcic udający się po zerwanym sejmie do domu, by tam dalej radzić i szlachcic-patriota, który zastanawia się nad przyszłością kraju. Przeważa monolog podmiotu lirycznego - szlachcica - który opisuje nieład panujący w Polsce. Krytykuje najważniejsze wady szlachty - zrywanie sejmów, samowolę, prywatę i butę szlachecką, osłabianie władzy królewskiej, zdradę ojczyzny w imię prywatnych interesów, wtrącanie się obcych państw w wewnętrzne sprawy Polski, brak dbałości o państwo. Martwi go sytuacja kraju, w którym faktyczne rządy należą do przekupnej szlachty. Król nie ma wpływu na położenie państwa, wszystko zależy od sejmu rządzącego się prawem liberum veto. Rola władcy ogranicza się do rozdawania godności i majątków. Wszystko można kupić - urząd, stanowisko, uznanie, głos na sejmie, dlatego kwitnie klientelizm (na dworach magnatów pełno drobnej szlachty, która za pieniądze głosuje zgodnie z życzeniem mocodawcy, często wbrew interesom kraju).
Wacław Potocki pisał w epoce baroku (XVII wiek), kiedy nastąpił wzrost samowoli i warcholstwa szlachty. Ciesząc się dużą swobodą z racji licznych przywilejów, grupa ta w zasadzie rządziła państwem, mając na uwadze przede wszystkim własne korzyści. Potocki przedstawił w wierszu scenkę potwierdzającą tę sytuację. Szlachcic wyszedł z obrad sejmu, by konstytucje korzystne dla siebie ustalić w domu, a potem starać się podczas obrad doprowadzić do ich uchwalenia. Takie zjawisko było powszechne. Na dworach magnatów roiło się od rezydentów, "klientów", którzy w zamian za utrzymanie oddawali swoje "kreski" - głosy za ustawą korzystną dla ich pana. Taką sytuację opisał Mickiewicz w Panu Tadeuszu (Jacek Soplica był właśnie do tego potrzebny stolnikowi Horeszce). O samowoli szlachty i prywacie pisał także Jan Kochanowski, krytykując Parysa w Odprawie posłów greckich, ganiąc brak poświęcenia szlachty w Pieśni o spustoszeniu Podola przez Tatarów.
Potocki przedstawia szlacheckie wady:
- zrywanie sejmów, niemożność uchwalenia jakichkolwiek ustaw;
- nieposłuszeństwo władcy, brak szacunku dla króla "Obraz lepiej na tronie posadzić (...) bo czegóż się imie?" (król przestał być potrzebny, skoro jego zdanie wcale się nie liczy), "każdy szlachcic królem" (każdy szlachcic jest pyszny, dumny i ambitny, każdy uważa, że ma do powiedzenia najwięcej i tylko jego zdanie jest słuszne);
- nikt nie dba o dobro państwa, każdy zabiega tylko o własne interesy;
- szlachta pozostaje bezkarna, wydaje się surowe wyroki za kradzież, a tymczasem Rzeczpospolita jest wciąż okradana przez własnych obywateli, którzy nie podlegają karze.
WOLNOŚĆ - NAJCENNIEJSZY SKARB: Narrator przytacza rozmowę dwóch czyżyków, z których jeden (stary) płacze za utraconą wolnością, a drugi (młody) dziwi się temu. Przekonuje, że w klatce jest wygodniej i bezpieczniej niż na polu. Jednak stary czyżyk nie może odżałować utraconej wolności, której nigdy nie zaznał urodzony w niewoli, młodszy ptaszek. Morał bajki zawiera się w słowach: "Jam był wolny, dziś w klatce i dlatego płaczę". Sugeruje on, że wolność jest dobrem cenniejszym niż bezpieczeństwo i wygoda, a niewolnik nigdy nie zrozumie kogoś urodzonego na swobodzie. Kto się urodził wolny, nigdy nie zaakceptuje ograniczeń. Alegoria w utworze jest dość przejrzysta. Stary czyżyk wyraża nieustającą tęsknotę za swobodą, a młody uosabia pogodzonego ze swym losem niewolnika. W bajce tej jest wyraźne odniesienie do sytuacji Polaków, którzy utracili niepodległość w wyniku rozbiorów.
WOLNOŚĆ NIECHCIANA: Do takiej paradoksalnej sytuacji dochodzi, kiedy Papkin chce zwrócić wolność swojemu "jeńcowi" - Wacławowi, synowi Rejenta. Młody czlowiek nie chce być uwolniony, bo bycie więźniem Papkina umożliwia mu swobodne kontakty z Klarą, a oboje planują małżeństwo i szukają sposobu, by nakłonić do zgody swoich opiekunów. Papkin jest zrozpaczony, bo więzień staje się dla niego kulą u nogi. W końcu to on zaczyna być więźniem Wacława - musi działać pod jego dyktando.
WOLNOŚĆ - CEL ŻYCIA: Dla Skawińskiego wolność jest sensem i celem życia. Jest wszędzie tam, gdzie się o nią walczy. Najpierw bierze udział w walce o wolność swojego kraju, potem wyrusza wszędzie tam, gdzie biją się o wolność. Początkowo, mimo burzliwych przygód żołnierskich i zawodowych niepowodzeń, Skawiński był człowiekiem pogodnym i nigdy nie tracił wewnętrznego spokoju. Autor pisze o swoim bohaterze: "Było w nim jeszcze i to dziwnego, że po tylu zawodach zawsze był pełen ufności i nie tracił nadziei, że jeszcze wszystko będzie dobrze".
Z czasem zmęczyła go ciągła tułaczka. Stracił cierpliwość wobec nieustannych niepowodzeń. Zaczęło mu brakować życiowej energii do ich pokonywania. Doskwierała przemożna tęsknota za krajem (nostalgia), do którego, jako były powstaniec, nie mógł wrócić. Z tego powodu zmieniło się jego usposobienie: posmutniał, nabrał skłonności do roztkliwiania się nad sobą, często się wzruszał, a wtedy bywało, że płakał. Jego jedynym marzeniem stało się znalezienie spokojnej przystani, gdzie mógłby odpocząć po trudach życiowych wędrówek.
Naczelną cechą charakteru Skawińskiego była niewątpliwie uczciwość. To ona nakazywała bohaterowi rzucać się w wir walki o wolność i sprawiedliwość. Nią kierował się w kontaktach z ludźmi, bywał nawet zbyt łatwowierny - pewnie dlatego został okradziony przez nieuczciwego wspólnika. Uczciwość i "prawość serca" pozwalały mu być upartym i konsekwentnym. Zawsze pewien szlachetności swego postępowania Skawiński nie cofał się przez żadnymi niebezpieczeństwami. Odważnie je pokonywał, chociaż wierzył, że "jakaś potężna a mściwa ręka ściga go wszędzie, po wszystkich lądach i wodach". Mimo to zachowywał spokój. Zresztą, jak pisze Sienkiewicz, bohater "miał cierpliwość Indianina".
Jako latarnik Skawiński był sumienny, pracowity i obowiązkowy. Prawie nie opuszczał latarni, z którą bardzo się zżył. Uważał latarnię za swój dom, najpewniejsze schronienie, które daje poczucie bezpieczeństwa, chroni przed złem i zdradą. Z czasem poczuł się częścią otaczającej go przyrody.
Skawiński nie zapomniał o swoim pochodzeniu i kraju. Najpierw bił się za jego niepodległość, potem, kiedy zaborca zmusił go, jak wielu innych, do tułaczki, śledził sytuację polityczną w Europie, marzył o wolności i bardzo tęsknił za ojczyzną. Nawet podczas pracy na latarni starał się na bieżąco orientować w sytuacji kraju. Sienkiewicz pisze: "Biedne stare serce! Na tej wieży strażniczej i na drugiej półkuli biło jeszcze dla kraju...".
WOLNOŚĆ - WARUNEK ZACHOWANIA GODNOŚCI: Do szpitala psychiatrycznego przybywa nowy pacjent, McMurphy. Jest przestępcą, ale dzięki bujnej naturze udaje mu się przełamać apatię pozostałych pacjentów. Jego przeciwniczką jest siostra Ratched, oddziałowa, która faszeruje podopiecznych lekami otępiającymi, a zbyt opornych wysyła na zabieg lobotomii, po którym stają się wegetującymi ciałami, pozbawionymi zdolności komunikowania się ze światem.
McMurphy budzi w pacjentach ducha walki o swoje prawa do indywidualności i wolności. Organizują swoje małe bunty, walczą o to, by mogli oglądać mecz w telewizji, wyjść na spacer na miasto, wybrać się na ryby. Mimo zaciekłego oporu siostra Ratched ponosi kolejne porażki.
W końcu McMurphy organizuje nocną zabawę z udziałem prostytutek i sprowadzonego z zewnątrz alkoholu. Nazajutrz siostra Ratched doprowadza jednego z pacjentów do samobójstwa. McMurphy zostaje za karę wysłany na lobotomię. Wraca na oddział jako "warzywo". O całej historii opowiada potężnej budowy Indianin, Wódz, który za metodę buntu przyjął udawanie głuchoniemego. Okazało się jednak, że brał udział we wszystkich działaniach pacjentów, a postawa McMurphy'ego skłoniła go do podjęcia walki o wolność - uciekł ze szpitala i prowadzi samodzielne życie.
Bohater powieści walczy o wolność, bo jest to dla niego warunek, by czuć się pelnowartościowym czlowiekiem. Nie znosi zniewolenia, nie chce czuć czyjejkolwiek dominacji, uważa, że szpital dla psychicznie chorych także powinien być miejscem, gdzie szanuje się godność osobistą pacjentów, ich prawo do wolności, wyboru, niezależności.
WOLNOŚĆ - WARTOŚĆ WPISANA W PORZĄDEK ŚWIATA: Tematem wiersza są wolność i ograniczenia. Granice zostały stworzone przez człowieka, nie mają nic wspólnego z naturalnym porządkiem rzeczy, są nienaturalne - taka jest naczelna myśl wiersza. Podmiot liryczny mówi wyraźnie: w naturze nie ma granic, nie istnieje też obcość, wszystko jest spójne, harmonijne, spokrewnione, bliskie, różnorodność i wielość są realizowane w każdym zakątku świata: "lasy mieszane, krecia robota i wiatr" - ich nie da się zmierzyć, podzielić i podporządkować określonemu terytorium. To człowiek podzielił kontynenty na państwa, województwa, kantony, powiaty itd. Dba o ten podział, bo wydaje mu się, że w ten sposób świat jest uporządkowany, panuje w nim ład. W rzeczywistości jednak taki podział powoduje antagonizmy, wrogość, poczucie obcości: "Tylko co ludzkie potrafi być prawdziwie obce" - to zdanie ma formę sentencji.
Człowiek utracił naturalny instynkt "trzymania się razem", tworzenia wspólnoty. Wprowadził sztuczne podziały i musi za to płacić. W swojej pysze myśli, że stworzył porządek, w rzeczywistości natura drwi sobie z niego: "mrówka (...) na pytanie: skąd dokąd - nie poczuwa się do odpowiedzi", "mątwa (...) narusza świętą strefę wód terytorialnych".
Natura, przyroda daje człowiekowi przykład absolutnej swobody i wolności. Wymyślając granice, wprowadzając podziały, człowiek sam się mimowolnie ogranicza. Trzeba o tym pamiętać - im mniej nas dzieli, tym lepiej.
Poetka zastosowała w wierszu liczne frazeologizmy (utarte, stałe związki wyrazowe) używane w języku polityczno-informacyjnym: "granice", "przemyt", "strefa wód terytorialnych", "krecia robota", "nie poczuwać się do odpowiedzialności". W zestawieniu z motywem natury, wolności nabierają one wymowy komicznej, stają się śmieszne. Nie można zmusić przyrody do przestrzegania granic.