Książka Wojciecha Kuczoka pod tytułem: "Gnój" przedstawia tragiczną sytuację dziecka wychowywanego przez ojca nazywanego stary K. Chłopiec nie został określony żadnym imieniem, nazwiskiem czy nawet pseudonimem. Żyje w patologicznym środowisku ludzi, którzy nie dawali mu przykładu zachowań. Czasy PRL-u dodatkowo wzmagały pesymizm i negatywne spojrzenie na świat bohatera. Cały utwór przepełniony był gorzkimi przemyśleniami na temat świata, w którym niestety nie było miejsca na optymizm.

Młody K. to dziecko niezwykle drobnej budowy, które na pierwszy rzut oka sprawiało wrażenie wiecznie chorego. Tak też było, ponieważ chłopiec często zapadał na różne przypadłości związane z górnymi partiami układu oddechowego. Było to przyczyną przebywania w sanatorium, które podobnie jak dom przynosiło mu tylko cierpienie.

Synek to typowy przykład dziecka zastraszonego, które do granic możliwości boi się własnego ojca. Jest on bity, wyzywany i terroryzowany przez starego K. Wielokrotnie podczas lektury odnajdujemy tragiczne opis, w jaki sposób jest on maltretowany i molestowany psychicznie. Książka obfituje w liczne wulgaryzmy, które jeszcze bardziej oddają dramatyczną atmosferę w patologicznym domu. Towarzyszy ona od pierwszych do ostatnich kart książki. Dla niejednego z odbiorców lektura ta będzie mało przyjemna, ponieważ zawiera tak szokujące sceny, które nie są w ogóle wyobrażalne. Często pojawiają się cięte komentarze na temat alkoholizmu lub też przesadnej dewocji prezentowanej przez ciotkę Synka.

Zastraszone dziecko miało do tego stopnia złamaną psychikę, iż nie potrafiło odnaleźć się w środowisku rówieśników. Całkowicie zamknięty w sobie, nawet nie szukał zrozumienia wśród przeciętnych dzieciaków, bo wiedział, że go nie znajdzie. Mało tego, bał się ich odrzucenia, które opisuje symbolicznie używając pojęcia śliny:

"Ona przywracała mnie do porządku, przerywała nam zabawy (...) ślina pierwsza nauczyła mnie dyskrecji (...) można było się jej spodziewać ze wszystkich stron: prosto w twarz, kiedy przeciwnikowi zabrakło słów; z boku, bo na szkolnych wycieczkach ten, który zaspał, był budzony glutem w ucho; z góry, kiedy się przechodziło pod niewłaściwym balkonem w drodze do szkoły."

Kuczok doskonale przedstawił reakcje dzieci z pijackich rodzin w szkole, na placu zabaw. Dzieci te bały się nawiązywać kontakty, ponieważ każda rozmowa będzie musiała skończyć przyznaniem się do takiej rodziny. "Gnój" pokazuje swojego rodzaju portret dziecka z rodziny patologicznej- uczy jego gestów, słów, a nawet myśli.

Chłopiec prawie nie zaznał prawdziwej rodziny, wciąż obserwował kłótnie, bijatyki, słuchał wyzwisk. Jedynymi momentami względnie przypominającymi to co powinno się nazywać domem, były chwile kiedy był bardzo chory, ponieważ tylko wtedy ojciec nie używał siły, niewiele krzyczał. Niezrozumiałe jest jednak to, że kiedy dziecko zostaje wysłane do sanatorium tęskni za rodziną, a nawet za wymierzaniem kar. Do tego stopnia się bał, że zdążył się do tego przyzwyczaić…

Kuczok przedstawia swoistą antyutopię, która całkowicie sprzeciwia się mitowi o bajkowym dzieciństwie. Określa dzieciństwo syna starego K. ciągiem wydarzeń zdeterminowanych bólem psychicznym i fizycznym. To właśnie tytułowy "gnój" zalewa wszystkie pozytywne wartości, które powinny właśnie wypływać z domu, zabiera ze sobą uczucia rodzinne, ponieważ Synek zamiast kochać ojca zastanawia się, w jaki sposób może go zabić. Szambo zabiera bezpieczeństwo, przywiązanie, pozostawiając krzywdę i strach.

Myślę, że mimo bardzo pesymistycznego wydźwięku warto przeczytać "Gnój" Wojciecha Kuczoka, ponieważ dzięki takiej lekturze, nie jeden z nas będzie umiał prawdziwie docenić to co ma, czyli spokojny dom, kochającą rodzinę, która daje oparcie, bezpieczeństwo i wszystko co jest potrzebne.