Trans-Atlantyk Witolda Gombrowicza przenosi czytelnika w rzeczywistość końca sierpnia i początku września 1939 roku, do Buenos Aires, stolicy Argentyny.
Trans-Atlantyk - punkt wyjścia
Bohaterem Trans-Atlantykujest sam Gombrowicz, który spisując dziesięć lat spędzonych w Argentynie, chce dać świadectwo o tym czasie rodzinie, krewnym i przyjaciołom. Do Buenos Aires przybył on dwudziestego pierwszego sierpnia, po spokojnej podróży spędzonej rozrywkowo na bajdurzeniu i baraszkowaniu ze swawolnymi panienkami oraz spięciami z przedstawicielami Polonii.
Któregoś dnia pisarz Czesław Straszewicz przynosi wiadomość, że w Polsce w każdej chwili może wybuchnąć wojna. Gombrowicz jest jedynym, który na wieść o tym nie planuje podążać w stronę kraju.
Trans-Atlantyk - wejście w nową rzeczywsitość
Mając w kieszeni 96 dolarów udaje się do znajomego z dawnych lat, który postanawia mu pomóc, wykorzystując znajomości swych trzech wspólników, z którymi tworzy spółkę zajmującą się interesem Końskim tyż i Psim Dywidendowym. Początkowo bohater nie ma zamiaru iść do poselstwa, decyduje się pod wpływem lęku wywołanego widokiem robaczka wspinającego się na źdźbło trawy.
Tam sam minister Kosibudzki proponuje mu zajęcie związane z pisaniem artykułów do gazet o wielkich polskich poetach. Kiedy on odmawia, zgromadzeni zaczynają traktować go czołobitnie i postanawiają rozsławić jako wielkiego polskiego Geniusza.
Kolejna propozycja wychodzi od Barona, poznawanego dzięki znajomemu posiadającemu spółkę. Gombrowicz otrzymuje propozycję zostania sekretarzem, jednak wielkie perturbacje poprzedzają jego zatrudnienie - dochodzi do przepychanki właścicieli firmy, w której miałby pracować Gombrowicz. Ostatecznie kończy się o wiele mniej znaczącą posadą urzędnika, dającą wszakże zabezpieczenie finansowe.
Trans-Atlantyk - porażka w Poselstwie
Tymczasem z Poselstwa zostaje przysłane zaproszenie na wieczór organizowany przez Pisarzy i Artystów, z dołączonym bukietem kwiatów. Mimo początkowej niechęci, razem z radcą Podsrockim, bohater jedzie na spotkanie. Początkowo wywołuje dobre wrażenie, jednak szybko sytuacja się zmienia, zwłaszcza po wejściu znanego pisarza argentyńskiego, z którym Gombrowicz przegrywa potyczkę słowną. Interesuje się nim jednak dziwnie zniewieściały mężczyzna, co tak zniesmacza bohatera, że wybiega z Poselstwa w pośpiechu.
Trans-Atlantyk - Gonzalo
Zniewieściały mężczyzna wybiega za bohaterem. Udaje mu się namówić go na rozmowę. Gonzalo, jak ma na imię nieznajomy, opowiada o miłości swego życia - blondynie, który pokazuje się ze starszym mężczyzną. Tożsamości tego ostatniego Gonzalo nie umie określić i prosi o pomoc w tym bohatera. Mężczyzna okazuje się być ojcem blondyna.
Śledząc tę parę, Gombrowicz wraz z Gonzalem udają się na piwo. Tam Witold (Gombrowicz) zostaje wzięty za utrzymanka Gonzala i dostaje nieco pieniędzy od znajomych i samego Gonzala. On jednak, zapoznawszy się z blondynem, Ignacym i jego ojcem, Tomaszem Korzyckim, ostrzega ich przed lubieżnymi planami Gonzala. W związku z tym dochodzi do burzliwego incydentu, konsekwencją którego jest wyzwanie rzucone przez Tomasza Gonzalowi.
Trans-Atlantyk - pojedynek - przygotowania
Niezbyt zachwycony misją Witold, rusza do pałacu Gonzala jako sekundant Tomasza. Ten jednak, ignorując jego posłanie, próbuje namówić Witolda do porwania Ignacego. On odmawia, powołując się na łączącą ich narodowość. Gonzalo wyśmiewa polskość, z jej Umęczeniem i Udręczeniem i proponuje zastąpić słowo Ojczyzna "Synczyzną".
Gonzalo decyduje się na udział w pojedynku, pod warunkiem, że będzie on fikcją, Gombrowicz nie załaduje pistoletów. Ten jednak postanawia nie załadować tylko pistoletu Gonzala.
Trans-Atlantyk - zainteresowanie Poselstwa pojedynkiem
Witold zostaje wezwany do Poselstwa w sprawie mającego się odbyć pojedynku. Planuje się bowiem to wydarzenie nagłośnić, ale taktownie, by nie zniweczyć jego charakteru. Minister i zaproszeni goście mają bawić towarzysko "w okolicy". Gombrowicz jest w rozterce, komu właściwie sprzyjać.
Trans-Atlantyk - przebieg pojedynku
Absurd odbywającego się pojedynku polega na tym, że przeciwnicy strzelają do siebie pustymi pistoletami. Za sprawą obecnych jednak na pojedynku zwierząt, dochodzi do zamieszania, ofiarą którego pada Ignacy pogryziony przez psy. Te postanawia odegnać Gonzalo, który skutecznie broni ukochanego. Zyskuje tym wielką wdzięczność Tomasza, widzącego, że w efekcie jego interwencji, syn nie ucierpiał mocno.
Trans-Atlantyk - w posiadłości Gonzalo
Wszyscy w zgodzie jadą do posiadłości Gonzalo, gdzie całokształt otoczenia parzy się ze sobą. Każdy zostaje ulokowany w swojej sypialni, ta, która należy do Ignacego, jest w innym skrzydle domu. W chwili rozterki Witold wyznaje Tomaszowi, że pojedynek był fałszywy.
Ten w gniewie postanawia zabić i Gonzala, i swego syna. Gonzalo jednak ma swój własny plan, w którym to Ignacy zabije ojca. Póki co jednak, wszyscy bawią jeszcze u Portugalczyka kilka dni, podczas których ten wytrwale uwodzi Ignacego.
Trans-Atlantyk - pojawienie się Pyckala, Barona i CIumkały
Tymczasem zza płotu zwabiają Witolda Pyckal, Baron i Ciumkała, jego byli pracodawcy. Zabierają go bryczką na przejażdżkę, po czym podstępnie usypiają i porywają. Bohater budzi się w piwnicy, widząc siedzących naprzeciwko siebie porywaczy. Milczą przez kilka godzin, po czym wkracza Rachmistrz, wcześniej przyuczający Witolda zawodu urzędnika.
Teraz kłuje go Ostrogą przytwierdzoną do łydki i wygłasza: Teraz do Związku naszego Kawalerów Ostrogi należysz i Rozkazy moje masz wypełniać, a także dbać żeby tamci rozkazy moje jak należy wypełniali. Ucieczki, ani zdrady żadnej, nie próbuj, bo ci Ostrogę zadadzą, a jeżeliby choć najmniejszą chęć Zdrady, Ucieczki w którym z towarzyszów twoich spostrzegł, jemu Ostrogę masz wrzepić. A jeślibyś tego zaniedbał tobie ją wrzepią. A jeśliby ten, kto tobie Ostrogę wsadzić ma, tego zaniedbał, jemu niech inny Ostrogę wsadzi...Okazuje się, że trzej porywacze również zostali wcieleni w Związek Kawalerów Ostrogi podstępnie.
Trans-Atlantyk - Związek Kawalerów Ostrogi
Związek został powołany, by odmienić przeklęty los Polaków. Rachmistrz, nawet za cenę gwałtu na Naturze, chce, by się odmieniła. W ciągu kilku dni piwnicę zapełnia większa część Polonii, by w ścisku dawność, dawność wracała. Mimo że wszyscy czekają na odzyskanie wolności, gdy Witold podejmuje próbę ucieczki, dźga go Ostroga. W związku z tym postanawia on namówić współtowarzyszy do czynu, choć zdaje sobie sprawę, że musi to być czyn okropny.
Postanawia, że zabity zostanie syn Tomasza, niewinny blondyn Ignacy. Obmyślając plan mordu, pozbywa się Rachmistrza, podstępnie wywabiając go na plac i kłując jego konia Ostrogą, by poniósł. Sam dojeżdża do pałacu Gonzala, gdzie widzi, że chłopiec Portugalczyka, Horacy, przejął wszystkie ruchy Ignacego i odwrotnie - Ignacy we wszystkim naśladuje Horacego.
To część misternego planu Gonzala zmierzającego do pozbycia się Tomasza. Horacy ma uderzyć Tomasza, a naśladujący go we wszystkim Ignacy, ma uczynić to samo, co w efekcie dokona dzieła Ojcobójstwa. Po namyśle, Witold nie ostrzega Ignacego przed możliwością zrealizowania planu. Rozlegają się okrzyki: Kulig! Kulig! Polonia ma zamiar nie okazać cudzoziemcom, że poruszyła ich przegrana Polski w wojnie.
Nagle Witold zauważa, że w krzakach czai się cielę, nie cielę, chyba Pies duży, ale z kopytami i jakby garbaty. Okazuje się, że Baron siedzący na Ciumkale oraz Rachmistrz na Cieciszu, wbijający w swe "wierzchowce" ostrogi, by zwyciężyć. Witold biegnie ostrzec tych w pałacu.
Trans-Atlantyk - finał
Tymczasem w pałacu tańczy Ignacy z Horacym, zmieniając prędko układ taneczny w "buchanie", jak przy palancie. Tomasz wyciąga nóż, by zabić syna, ale w tym momencie uderza go Horacy, co zgodnie z planem Gonzalo, powtarza Ignacy. Ale do Ojcobójstwa nie dochodzi, bo Ignacy przeskakuje ojca i zaczyna się śmiać.
Śmiechem wybuchają teraz z kolei wszyscy uczestniczy kuligu oraz Rachmistrz i jego kompania. W efekcie wszystkie knute plany idą wniwecz. Zamiast tego Śmiechem buchają, Wybuchają, w ramiona się biorą, Zataczają, to cienko, to grubo razem się Miotają i już jeden drugiego, jeden z drugim ale Buch buch oj Ryczą, Ryczą, aż chyba buchają, I dopieroż od Śmiechu, do Śmiechu, Śmiechem Buch, Śmiechem Bach, Bach, buch Buchają.

literat
Profesor Bryk
Punkty rankingowe:
Zdobyte odznaki:
literat
Profesor Bryk