"Makbet" Williama Szekspira jest chyba jednym z najczęściej omawianych i wystawianych po dziś dzień na deskach teatrów utworów literatury światowej. Dzieje się bez wątpienia to z tego powodu iż można go odczytywać na setki różnych sposobów, jako dramat o władzy, o miłości, o ludzkiej sile, chciwości, potrzebie spełnienia, o rozgoryczeniu, prawie każda ze scen może stanowić pełny i wielopoziomowy utwór literacki. W skrócie jest to jednak historia księcia, który uwierzył w swoja siłę i wyjątkowość, w to ze sam zapanuje nad własnym losem jeżeli tylko uchwyci go w swoje ręce. To także dramat jego żony, która ze spokojnej, choć ambitnej kobiety zmienia się w nieczułą zbrodniarkę i która ginie w końcu z własnej ręki wyniszczona przez zabójstwo króla, które sama wymyśliła i przekonała do niego początkowo wahającego się męża. Jednocześnie to także kronika historyczna, pokazująca realistycznie ujęty świat średniowiecza, sposobu w jaki kolejni władcy wstępowali na tron.
Makbet na początku tragedii Szekspira wraca jako okryty chwała rycerz ze zwycięskich walk z Norwegami. Cechuje go spokój i spełnienie. Król poważa go i chce obdarować kolejnymi tytułami. Jednak tkwi w nim głęboko żądza coraz większych zaszczytów, ambicja nie pozwalająca znaleźć mu spokoju. Sam nawet zdaje sobie z tego sprawę:
"Jeden, wyłacznie jeden tylko bodziec
Podżega we mnie pokusę, to jest
Ambicja, która przeskakując siebie,
Spada po drugiej stronie".
Na swojej drodze spotyka trzy wiedzmy, które głoszą jego przyszła sławę, napinając że stanie się ona jego udziałem, tylko wtedy gdy nie zważając na okoliczności będzie twardo dążył do celu. Nie są one znakiem fatum, czy nieuchronności, a jedynie pokazują mu jedna z możliwych dróg życia. Makbet powoli zaczyna chwiać się w swoich dotychczas prawych decyzjach. W zamku, wraz żoną zaczyna przemyśliwać nad zabiciem króla, który to czyn otworzyłby mu łatwo drogę do tronu. Decyduje się z pełną świadomością na to morderstwo. Zachowuje przy tym zimny spokój i już więcej nie targają go żadne wyrzuty sumienia. W jego charakterze zachodzą jednak nieodwracalne zmiany. Dotychczas spokojny i prawy człowiek zmienia się w zbrodniarza. Strach przed utrata władzy wpędza go w cykl zbrodni i morderstw. Zabija kolejne osoby które mogą mu zagrozić, między innymi swojego przyjaciela Banka. Nie sumienie, a strach przed odkryciem pierwszego morderstwa, sprawia ze popełnia następne. Nie ma litości dla żony i syna Macdufa, który zdążył schronić się za granica jego państwa i planuje na nie atak. Zabija ich, tak jak służących, czy licznych opozycjonistów w swoim państwie., jego rządy staja się krwawym i nieubłaganym terrorem. Jedynie czasami prześladuje go duch Banka, przyjaciela którego później również usunął ze swojej drogi: "Precz! Zejdź mi z oczu ! Niechaj się pochłonie Ziemia! Krew zimną masz, kości bez szpiku. Nie ma już myśli żadnej w twoich oczach, Które wlepiłeś we mnie (...)Wszystko uczynię, co śmie czynić człowiek: Zbliż się jak niedźwiedź rosyjski ,kudłaty; Jak nosorożec okryty pancerzem Lub jak hyrkański tygrys; przyjmij postać , Jaką chcesz, prócz tej .Me niezłomne nerwy Nigdy nie zadrżą ; lub powróć do życia I na pustyni natrzyj na mnie mieczem; Jeśli drżąc skryję się w moim domostwie, Nazwij mnie małą dziewczynką. Precz, wstrętny Cieniu! Szyderstwo nieprawdziwe, precz stąd!".
Kluczową dla całości tragedii jest scena piąta ostatniego aktu, gdzie cały dramatyzm zostaje zogniskowany i doprowadzony do szczytu. Wtedy tez decyduje się ostateczny los pana na zamku Dunzynian. Jesteśmy świadkami i słuchaczami wielkiego monologu tytułowego bohatera, który zostaje nagle sam ze sobą i musi ostatecznie zmierzyć się z własnymi okrutnymi czynami. Tylko na chwilę przerywają mu inne postaci informujące o rozwoju wypadków wojennych. Oto wojska jego przeciwników maskują się gałęźmi z lasu Dunzynian i ruszają na zamek. Sprawia to wrażenie że atakuje go las. Tak tez spełniają się słowa przepowiedni wiedź że upadnie on, wtedy gdy las ruszy pod mury Dunzynianu. Tak ze zaczyna się ta scena słowami niosącymi jego nieuchronną klęskę: "Las Birnam rusza się z miejsca...". Makbet w końcu sam musi dostrzec zmiany we własnej duszy jakie poczyniło zalęgnięte w niej zło. Zdobywa się jednak tylko na suche stwierdzanie widzianych faktów, nie jest już w stanie wyrazić jakiejkolwiek skruchy, czy żalu z powodu swoich złych czynów. Na wieść o samobójstwie żony, która nie wytrzymała w końcu piętna morderczyni i krwi na swoim życiu reaguje słowami: "Powinna była umrzeć nieco później; czego się było tak śpieszyć z tą wieścią". Czasami jednak jakby przez mgłę przypomina sobie swoje spokojne życie, jeszcze przed zdecydowaniem się na zabójstwo króla:
"Był czas, gdym drętwiał, słysząc głos puszczyka,
Gdy przy słuchaniu powieści o strachach
Włos mi się jeżył i prężył na głowie...".
Natomiast w swoim ostatnim boju jawi się jako pusty człowiek, trup bez duszy, którego już nic nie jest w stanie poruszyć. Nie boi się, ani nie przejmuje swoja śmiercią, jakby zdawał sobie sprawę ze wielokroć już umarł, razem ze swoimi kolejnymi ofiarami:
"Dawno już smaku trwogi zapomniałem...
...Przeładowałem się okropnościami:
Spoufalone zmysły moje
Stępiały na wpływ wrażeń".
Słowa dotyczące śmierci żony można odebrać jako znak śmierci ich miłości, która wobec ich grzechów nie mogła się ostać. Początkowo wszak wydawali się kochającymi i miłującymi siebie ludźmi. Potrafili bez osłów znajdywać porozumienie i wzajemnie się motywować. Jednak w chwili kiedy wpuścili w swoje serca zło, zniszczyli siebie i swoje małżeństwo. Cyniczne słowa są jakby żalem Makbeta, ze żona nie odpowie wraz z nim za zbrodnie do których go początkowo namawiała. Nie wahała się wszakże użyć najbardziej odważnych i złych słów, obrazów, byle tylko sięgnął on po koronę królewską, a tym samym zabił władcę. Krzyczała ona w pierwszym akcie:
"Byłam karmicielką
I wiem, jak to jest słodko kochać dziecię,
Które się karmi; byłabym mu jednak
Wyrwała była pierś z ust nadstawionych,
Które się do mnie tkliwie uśmiechały,
I roztrzaskała czaszkę, gdybym była
Zobowiązała się do tego czynu,
Jak ty do tego".
Makbet ma cały czas poczucie ostateczności i zamknięcia swojego losu:
"Ciągle to jutro, jutro i znowu jutro
Wije się w ciasnym kółku od dnia do dnia
Aż do ostatniej głoski czasokresu".
W ostatnich godzinach życia spokojnie potrafił patrzeć na całe swoje życie, wreszcie zdaje sobie sprawę że to on sam zgotował sobie taki a nie inny los, ze każda jego decyzja utwierdzała go w drodze prowadzącej do zguby. Stąd tez jest autorem słów mówiących o bezsensie życia, głupocie życia i śmierci, oraz podejmowania w nich jakichkolwiek decyzji:
"A wszystkie wczora to były pochodnie,
Które głupocie naszej przyświecały
W drodze do śmierci (...)".
Jedyne co potrafił zachować w sobie z dawnego prawego rycerza, to odwaga i brak chęci poddania się, nawet wobec jednoznacznie prowadzącego go do śmierci losu. Nie myśli uciekać z zamku, lecz wraz z podejściem lasu birnamskiego pod mury, a tym samym wielkiej armii, wydaje jej ostatnia bitwę: "Skoro umierać mam to z mieczem w dłoni". Swoja sytuację, a także ogólny sens ludzkiego istnienia zamyka w słynnych słowach:
"Życie jest tylko przechodnim półcieniem,
Nędznym aktorem, który swoją rolę
Przez parę godzin wygrawszy na scenie
W nicość przepada - powieścią idioty,
Głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą".
Nie znajdujemy w tych słowach ani krztyny optymizmu. Makbet zresztą jako wielki grzesznik, nie może się nawet do boga zwrócić o litość. Te słowa odnoszą się w dużej mierze szczególnie do tych ludzi którzy wybrali zło, myśląc, że są w stanie zapanować nad własnym losem i światem. Jest to obraz pustki ludzkiego życia, samotnego i okrutnego. Patrzy Makbet na swoje decyzje jako na z góry skazane na klęskę i śmieszność podrygi marionetki, której sznurki pociąga jakaś okrutna siła. Nazywa ja "idiota" czyli nieopanowana i bezmyślną mocą kierująca ludzkim życiem. Stara się przy tym jakby usprawiedliwiając trochę siebie zdjąć z własnych czynów wielka odpowiedzialność jaką teraz musi za nie ponosić. Warto przy tej okazji przytoczyć słowa Rzeckiego, wszak spokojnego i sprawiedliwego bohatera "Lalki" Bolesława Prusa, który na świat miał podobne poglądy, co pokazuje że słowa Makbeta można traktować w sposób uniwersalny i ponadczasowy: "Wszystkie figury pan Ignacy nakręcał i jednocześnie puszczał w ruch. A gdy kogut zaczął piać łopocząc sztywnymi skrzydłami, gdy tańczyły martwe pary, co chwilę potykając się i zatrzymując, gdy ołowiani pasażerowie pociągu, jadącego bez celu, zaczęli przypatrywać mu się ze zdziwieniem i gdy cały ten świat lalek, przy drgającym świetle gazu, nabrał jakiegoś fantastycznego życia, stary subiekt śmiał się i mruczał: - Hi! hi! hi! dokąd wy jedziecie, podróżni?... Dlaczego narażasz kark, akrobato?... Co wam po uściskach, tancerze?... Wykręcą się sprężyny i pójdziecie na powrót do szafy. Głupstwo, wszystko głupstwo!...Głupstwo handel... głupstwo polityka... głupstwo podróż do Turcji... głupstwo całe życie, którego początku nie pamiętamy, a końca nie znamy... Gdzież prawda?".
Wielkim sukcesem Szekspira jako dramatopisarza, było ukazanie w postaciach "Makbeta" wielości ludzkiej duszy, jej najciemniejszych ale i jasnych zakamarków. Pokazał jak człowiek może wpaść z jednej skrajności w drugą. Nie przeszkadza dzisiejszemu czytelnikowi czy wodzowi jego sztuk zrozumienie spraw jakie targają szekspirowskimi bohaterami. Można spokojnie pominąć historyczny kostium tych tragedii i patrzeć na dusze ludzkie w najczystszym wydaniu. Widać w "Makbecie" już inne niż w renesansie podejście do spraw ludzkiego życia i jego pozycji w świecie. Mistrz ze Stratfordu skupia się raczej na ukazaniu słabości i klęski w ludzkim życiu, poddania się vanitatywnym siłą.