W literaturze wiele tematów często się powtarza. Na przestrzeni różnych epok pisarze niejednokrotnie sięgają po te same motywy czy toposy. Na przykład często pojawia się motyw pracy, patriotyzmu, ojczyzny, nieszczęśliwej miłości i wiele, wiele innych. Czasem te tematy ukazywane są w bardzo podobny sposób, innym razem wprost przeciwnie, pokazywane są z zupełnie innej strony. Myślę, że literatura daje nam wspaniała możliwość spoglądania na to samo zagadnienie z rozmaitych punktów widzenia i pod różnymi kątami. W mojej pracy pokażę, jak dwaj różni pisarze podeszli do tego samego tematu. Przedmiotem tej analizy będą fragmenty "Syzyfowych prac" S. Żeromskego i " Ferdydurke" W. Gombrowicza. Obaj pisarze w swych utworach opisali przebieg lekcji języka polskiego, jednak zrobili to w nieco inny sposób.
Gombrowicz w " Ferduduke" bezlitośnie kpi sobie ze współczesnej mu szkoły. Według niego jest ona miejscem "upupienia" i wtłaczania w formę. Najważniejsze jest działanie według ustalonych z góry sposobów zachowania. Józio demaskuje tą szablonowość. Pokazuje schematyczność myślenia i działania, niemożność uwolnienia się od wszechobecnej formy.
Najlepiej widać to chyba na przykładzie opisanych przez Gombrowicza zajęć z języka polskiego. Pisarz parodiuje tę lekcję. Wyśmiewa zachowanie uczniów i nauczyciela, metody uczenia literatury w szkole a także sam sposób myślenia o niej.
Przede wszystkim w sposób groteskowy i ironiczny pokazuje belfra od języka polskiego. Jest nim profesor Bladaczka. Już samo jego nazwisko ma charakter prześmiewczy, podobnie jak opis jego wyglądu i zachowania. Bladaczka to nauczyciel, który zdecydowanie nie radzi sobie z uczniami. Pedagog nie umie nawiązać właściwego kontaktu z wychowankami. Można by nawet powiedzieć, że się ich boi. Nie potrafi utrzymać dyscypliny na lekcji. Każdy robi, co chce. Wiele pozostawia do życzenia sposób, w jaki polonista uczy swych uczniów literatury.
Jego sposób myślenia o tekstach literackich jest schematyczny. Nauczyciel wszystkie wiadomości przytacza z książki. Nie potrafi się zdobić na jakiekolwiek swoje zdanie o lekturze, czy jakikolwiek krytyczny sąd. Wszystko to świadczy o tym, że nauczyciel boi się samodzielnego myślenia i , co gorsze, zabrania tego własnym uczniom. Najlepiej widać to w momencie, gdy Bladaczka mówi o Słowackim. Oto przykład: "Zapamiętajcie to sobie, bo ważne! Dlaczego kochamy? Bo był wielkim poetą. Wielkim poetą był! Nieroby, nieuki, mówię wam przecież spokojnie, wbijcie to sobie dobrze do głowy […]".
Nauczyciel próbuje narzucić uczniom pewien schemat myślenia o poecie. Jednak wydaje się, że on sam, co do takiej opinii nie jest przekonany. Nie pozwala jednak dyskutować uczniom na ten temat. Gdy Gałkiewicz wyraża swoje niezadowolenie i głośno oświadcza, że Słowacki go "nie zachwyca", nauczyciel wpada w gniew i krzyczy: "Jak to nie zachwyca Gałkieiwcza, jeśli tysiąc razy tłumaczyłem Gałkiewiczowi, że go zachwyca". Gdy jednak uczeń pozostaje nie przekonany, Badaczka wpada w rozpacz. Boi się, że przez te " przewrotowe" poglądy swego wychowanka zostanie wyrzucony z pracy. Dlatego też prosi Gałkiewicza, by przestał się buntować i wziął pod uwagę, że on ma na utrzymaniu żonę i dziecko. Błaga go wręcz, żeby uznał jego rację. Jest to bardzo niepoważne z jego strony zachowanie, które sprawia, że traci on resztki autorytetu u uczniów.
Podobnie sprawa wygląda w " Syzyfowych pracach", choć w tej powieści Żeromski przedstawił nieco inny obraz szkoły. Są czasy zaborów, w szkole prowadzony jest proces rusyfikacji polskich dzieci. Zaborcy zabraniają używania języka polskiego nie tylko na lekcjach, ale także na przerwach. Zastraszeni nauczyciele i uczniowie muszą się tym zasadom podporządkować. Lekcje polskiego w szkole są zajęciami nadobowiązkowymi. Narrator tak je opisuje: "Nauczycielem tego "miejscowego języka" był niejaki p. Sztetter, człowiek światły, ale tak wiekuiście wylękły o swoją posadę, że właściwie niczego nie uczył.
Nauczyciel polskiego jest człowiekiem, któremu nakazano realizowanie polityki rusyfikatorów. Mimo, że uczy języka polskiego, lekcje musi prowadzić w języku rosyjskim. Same zajęcia zawsze przebiegają według raz ustalonego schematu i polegają na przekładzie wierszy polskich na język rosyjski. Sztetter, podobnie jak Badaczka, spełnia jedynie swój obowiązek. Nie dba o dobry kontakt z uczniami. Nie próbuje też w żaden sposób wzbudzić ich entuzjazmu do uczonego przedmiotu.
Sztetter bardzo bał się utraty pracy, bo miał na utrzymaniu rodzinę. Z tego powodu nawet nie próbował się buntować przeciw narzucanej mu polityce władz rosyjskich. Rzadko też nawet w wyższych klasach pozawalał sobie na "[…]na jakąś wzmiankę o literaturze polskiej[…]". Wiedział bowiem, że za to grożą surowe represje. Można sobie więc wyobrazić, jakie było jego przerażenie, gdy pewnego dnia Zygier zaczął recytować wiersz Mickiewicza nie dość, że w języku polskim, to jeszcze z wielkim zaangażowaniem i zapałem. Reakcję nauczyciela tak opisuje narrator: "Usłyszawszy te wyrazy Sztetter zerwał się na równe nogi i zaczął machać rękami, ale Zygier nie umilkł. Jakby odepchnięty jego wzrokiem, nauczyciel siadł na swym krześle, podparł głowę rękoma i nie spuszczał oka z szybek we drzwiach". Ten fragment doskonale obrazuje, jaka sytuacja panowała w polskich szkołach pod zaborem rosyjskim. Nauczyciele zastraszani, ciągle obawiający się szpiegów i zdrajców rzadko zdobywali się na odwagę, by sprzeciwić się narzuconemu systemowi. Woleli uczyć według schematów niż narażać się na represje.
W obu omawianych lekcjach nie tylko nauczyciele, ale też uczniowie odgrywają znaczącą rolę.
W utworze Gombrowicza możemy wyróżnić dwie grupy uczniów. W grupie pierwszej prym wiedzie Syfon. Wraz z kolegami reprezentują "stronnictwo kujonów". Są to chłopcy, którzy bez zastrzeżeń wierzą w to, co mówi im Bladaczka i inni nauczyciele. Drugą grupą rządzi Miętus, który chce przełamać formę dobrego ucznia. Jest wiec niegrzeczny i wykrzykuje na złość wszystkim brzydkie słowa.
Na lekcji polskiego uczniowie zachowują się bardzo lekceważąco wobec belfra i wobec przedmiotu. Świadczy o tym fragment: "[…] uczniowie wycinali scyzorykiem ławki albo robili małe kuleczki z papieru, najmniejsze, jak mogli, i wrzucali je do kałamarza." Bladaczka nie umie nad nimi zapanować. Uczniowie obojętnie odnoszą się do wygłaszanych przez niego sądów na temat Słowackiego. Przyjmują słowa belfra bez sprzeciwu. Jedynym chłopcem, który się próbuje buntować jest Gałkiewicz, który uparcie powtarza, że nie zgadza się z tym, że Słowacki był wielkim poetą. Kłótnia z polonistą kończy się jednak zwycięstwem nauczyciela. Po recytacji wiersza Słowackiego przez Pylaszczkiewicza, Głakiewicz, chcąc nie chcąc, przyznaję rację Bladaczce. Forma została obroniona!
Podobnie w " Syzyfowych pracach" widać, że uczniowie i nauczyciel nie mogą znaleźć wspólnego języka. Uczniowie bez żadnego zaangażowania traktują swoje obowiązki. Lekcję polskiego traktują jako jeszcze jeden nudny przedmiot. Nie przykładają się do nauki. Świadczą o tym słowa narratora: "[…]wzięli się do odrabiania lekcji, do jawnego czytania rzeczy postronnych albo wprost układali się do drzemki". Sytuacja zmienia się, gdy przybywa do klasy nowy uczeń- Zygier i zaczyna na lekcji polskiego wygłaszać wiersz patriotyczny napisany przez Mickiewicza.
Chłopak ten łamie wszystkie obowiązujące zakazy. Nie tylko recytuje zakazany wiersz, ale jeszcze robi to w języku polskim. W dodatku jego recytacja jest tak przejmująca, że w pozostałych uczniach wywołuje również wzruszenie. Koledzy Zygiera po raz pierwszy poznają prawdę o losach swoich rodaków i swego kraju. W wielu wiersz wygłaszany przez nowego kolegę nieznane dotąd uczucia i uśpione poczucie patriotyzmu.
Nie tylko uczniowie są przejęci. Wstrząśnięty całą sytuacją jest także profesor. Początkowo zachowanie Zygiera powoduje jego przerażenie, ale później i on się wzrusza, słysząc ukochaną mowę ojczystą i pełen uczuć patriotycznych wiersz zakazanego poety. Przejmujący jest taki oto cytat: "Powieki jego były jak zwykle przymknięte, tylko teraz, kiedy niekiedy wymykała się spod nich łza i płynęła po bladej twarzy".
Porównując obie sceny muszę stwierdzić, że są one bardzo do siebie podobne. Oba fragment pokazują obraz szkoły jako instytucji, która chce "spreparować" uczniów według określonego schematu. Nauczyciele i uczniowie wtłaczani są w pewne sztywne ramy, z których nie chcę i nie mogą się uwolnić. Pedagodzy bez zastrzeżeń podporządkowują się systemowi i uczą według narzuconych schematów. Próbują tłumić wszelką aktywność intelektualną młodych ludzi i nieprzychylnie odnoszą się do tych, którzy chcą się buntować. Uczniowie też pokazani są jako bierne łatwo poddające się " obróbce" istoty. Tylko nieliczni mają odwagę się sprzeciwiać narzucanym im sposobom myślenia i głośno manifestują swoje poglądy.
W obu książkach pisarze skrytykowali bardzo mocno istniejące w ich czasach systemy edukacyjne. Jednak mimo podobieństw trzeba zauważyć, że oba fragmenty różnią się nieco od siebie wymową. Fragment " Ferdydurke" jest parodią, w której bezlitośnie wykpiwa się system szkolny. Przedstawiona lekcja polskiego przede wszystkim śmieszy, bo pokazuje tak dobrze znane wszystkim schematy.
Natomiast fragment " Syzyfowych prac" we mnie wzbudził przede wszystkim smutek, bo przedstawiał, w jaki sposób byli uczeni nasi rówieśnicy w czasach zaborów. Żeromski pokazuje proces rusyfikacji polskiej młodzieży. Ukazuje, jak te mechanizmy działały. Uczniowie w tamtych czasach byli w tragicznej sytuacji, bo byli wynarodowieni, pozbawiani własnego języka i historii i co gorsze nie zdawali sobie z tego sprawy.