Siedzę sobie sama w swoim pokoju. Widzę mamę, jak krząta się niespokojnie po mieszkaniu. Jest późno. Jestem zmęczona. Podchodzę do drzwi, chcę je zamknąć, żeby móc się na chwilę położyć. Zamykam drzwi i kładę głowę na poduszce. Jest zimna ale pachnie szarym mydłem, które mamie ostatnio udało się zdobyć do prania naszych rzeczy. Powoli zasypiam. Nagle słyszę skrzypiące drzwi. Otwierają się, a w progu staje mama. Patrzy na mnie badawczo i jakoś tak z niepokojem. Za nią, zaraz za plecami, staje Dudek. Podchodzą do łóżka. Ledwo udaje mi się otworzyć oczy.

  • Roma tak nie można. - słyszę. To mama szepce nerwowo.

Dudek rozgląda się niespokojnie po pokoju, raz po raz patrzy także na mnie. Nagle pochyla się nad łóżkiem, tuż nad moją głową.

    • Gdzie to jest, Roma odpowiadaj - gorączkuje się.

Nie bardzo rozumiem o co im chodzi. Jestem zmęczona. Nie rozumiem. Chciałabym żeby dali mi spokój. Przecież chciałam tylko na moment się położyć.

Nagle przypominam sobie niedawne zdarzenie. Wtedy miałam granat, tak to pewnie o to chodzi. Miałam wówczas w ręce granat, nie wiedząc co to. Ale przecież to było dawno, - zastanawiam się zaniepokojona. Ześlizguję się z łóżka. Zaglądam pod nie, wiem że wtedy tam właśnie go schowałam.

  • O nie mamo - mówię. On tak znów jest! - Z przestrachem wracam na łóżko i przytulam się do mamy.

Spod materaca wytacza się nieduży przedmiot. Patrzę na mamę ale nagle wszystko zasuwa się mgłą. Widzę ulicę, a po niej maszerują żołnierze. Słychać strzały. Boję się. "Mamo, mamo" chcę krzyczeć ale słowa grzęzną mi w gardle. Nie mogę jej znaleźć. Jestem sama. Sama na zatłoczonej, zakurzonej ulicy. Wokół mnie straszne twarze. Słyszę wybuchy bomb i granatów. Wbiegam do pustej bramy. Zniszczona kamienica. Wchodzę po schodach. Otwieram drzwi mieszkania. Wchodzę. Patrzę a tu wśród dymu i kurzu, po oknem stoi mama. Obok niej jakaś nieduża postać. Mała dziewczynka. To ja. Stoję obok mamy. Przez chwilę, potem rozpływam się w dymie i kurzu...

Podbiegam do mamy, chcę ją objąć. Ona jednak stoi nieruchomo. Nie mogę jej zrozumieć. Mamo, chce mi się płakać. Dookoła zalega cisza z ulicy nie dochodzą już odgłosy wybuchów. Mama dalej się nie rusza. Głaszczę jej włosy, przytulam się ona jednak nie odwraca się. Nie mogę jej usłyszeć. Chce mi się płakać. Po chwili nieduże łzy toczą się po moich policzkach. Zostałam sama. Sama w tej strasznej ciszy. Nie mogę tego pojąć.

  • Roma! Roma! - nasłuchuję pośród milczenia, ledwo dosłyszalny szept matki.

Łzy wysychają. Głos staje się coraz donioślejszy. Znów widzę mamę. Mogę ją zobaczyć i usłyszeć.

  • Mamo, mamo - ten sen. Wyciągam do niej ręce...
  • Roma, Ty płaczesz? - mam przytula mnie i ociera zapłakane oczy. - Już dobrze córeczko, już dobrze. To tylko sen - słyszę.