Postawa Kreona jest oceniana w tragedii Sofoklesa negatywnie, tyran ponosi klęskę, traci wszystko, a przede wszystkim przegrywa jego idea. Kreon cały czas chce działać dla dobra ludu, to nim się zasłania, wydając surowy wyrok na Antygonę, to dla swych podwładnych sam ponosi ofiarę, jego tragedia polega na tym, że lud opowiada się przeciwko niemu, biorąc stronę Antygony. Oczywiście lud, jako taki nie może występować w greckiej tragedii, wyrazicielem jego stanowiska jest chór, a także zgromadzona publiczność. A tragedia jest tak napisana, by publiczność przyznała racje Antygonie.

Trzeba jednak oddać sprawiedliwość Kreonowi, nie jest on egoistą ani okrutnikiem, jego decyzje wynikają z jego pojmowania roli władcy i sprawiedliwości. Kreon popełnia ten błąd, ze w swym rozumowaniu uważa, ze ma prawo sam decydować o tym, co dla jego ludu, dla mieszkańców Teb jest dobre, nie biorąc pod uwagę ich zdania. Jest więc tyranem, samorządnym władcą, który chce swój lud uszczęśliwiać na siłę. Tym niemniej jego pobudki są szlachetne, bo pragnie on sprawiedliwości. Właśnie s poczucia sprawiedliwości wynika jego zakaz grzebania Polinejkesa. Dla Kreona jest oczywiste, że Polinejkes był zdrajca i powinien za to ponieść karę. Nie może się pogodzić z tym , ze śmierć zabrała zarówno Eteoklesa - obrońcę Teb, jak i jego brata Polinejkesa, agresora i zdrajcę, nim on, prawowity władca zdążył wymierzyć sprawiedliwość.. nie godzi się na to, by prawego i nieprawego ten sam los spotkał. A tak się właśnie stało, obaj polegli. W tej sytuacji Kreon zakazuje dokonać pogrzebu Polonejkesa. Jeśli jego zwłoki nie zostaną pochowane zgodnie z panującym obrządkiem, jego dusza nie zna wiecznego spokoju, w ogłoś nie trafi do świata zmarłych i to będzie dla niego kara i to będzie, zdaniem Kreona, sprawiedliwe. Jest w tym rozumowaniu logika, ale brakuje pokory i znajomości etyki. Kreon w swym dążeniu do wyrównania krzywd zapomina się nieco i wkracza na teren sprawiedliwości boskiej, bowiem tylko im przystoi decydować o losie zmarłych.

Dalsze decyzje Kreona wynikają z tego samego systemu sprawiedliwości, opartego na logice i konsekwencji. Kreon ogłasza, ze kto dopuści się złamania jego rozkazu, ten zapłaci głowa. I tego się trzyma, nawet wówczas, kiedy okazuje się, że sprawczynią jest Antygona. Antygona jest jego krewniaczką, do tego ukochaną jego syna Hajmona, Kreon ma wiec wszelkie powody by ją oszczędzić, jednak nie robi tego, by nikt nie mógł go posadzić o niesprawiedliwość, czyli nierówne traktowanie obywateli. Wyrok śmierci jest wyrokiem śmierci i nie ma znaczenia, kto padnie jego ofiara. Oczywiście i tu nie można mu odmówić racji, faktycznie szlachetnie jest bycie konsekwentnym, ale uderza przede wszystkim to, ze Kreon jest tak zapatrzony w swój wizerunek nienagannego władcy, ze woli poświęcić Antygonę, niż mu uchybić. Nie bierze poprawki na pobudki, jakimi kierowała się 'zbrodniarka", widzi tylko winę.

Klęska Kreona jest wielka, traci on wszystko, syna, żonę, Antygonę i poparcie ludu, którego chciał bronić. Nikt bowiem nie przyznaje mu racji, nikt nie chce jego ofiary. Bo skazując Antygonę Kreon ponosił ofiarę w imię powszechnej sprawiedliwości, jednak była to sprawiedliwość narzucona i nikt jej nie pragnął.