Jestem jednym z wielu mieszkańców małej osady. Od pewnego czasu interesuje mnie wszystko, co ma jakikolwiek związek z Rzymem. Jest to podobno ogromne i bogate miasto. Wiem to od moich przyjaciół, którzy często wyruszają na Rzym, by go podbijać, grabić i zagarniać należące doń ziemie. Ja natomiast bardzo chciałbym tam zamieszkać.

Dzisiaj z całą ekipą wyruszamy w kierunku Cesarstwa, a że przed nami droga, musimy wstać bardzo wcześnie rano - jeszcze przed wschodem słońca. Przygotowujemy wszystko, co będzie nam potrzebne i wyruszamy, niektórzy konno, inni wozami.

Ostatnia nasza wyprawa zakończyła się niepowodzeniem, co sprawiło, że wielu z nas czuje teraz lekkie zwątpienie. Nic dziwnego, zginęło wszak bardzo wielu ludzi, a zdobycze były stosunkowo marne. Pragnienie zwycięstwa jest teraz w nas dużo silniejsze, ale i obaw przybyło.

Sami Rzymianie nami gardzą i nazywają barbarzyńcami, ludźmi bez wiary i kultury. Wydaje im się, że ponieważ się od nich różnimy, to jesteśmy dzicy, źli i okrutni, pozbawieni ludzkich uczuć. Prawda jest taka, że to wyzwiska, którymi nas obrzucają, powodują w nas taki gniew i urazę. Dlatego chcemy się mścić.

Jesteśmy już bardzo blisko naszego celu. Oto dumnie wjeżdżamy do Cesarstwa Zachodniego, gdzie potykamy się o ciała pokonanych, tych, którzy poświęcili swoje życie w imieniu kamratów.

Dojeżdżamy do samego Rzymu i tu spotyka nas niemiła niespodzianka. Miasto jest opustoszałe, okazuje się, że ktoś chyba musiał nas uprzedzić i ograbić teren. Objeżdżamy powoli całą stolicę i nie spotykamy ani jednego żywego, nikogo, kto mógłby nas poinformować o tym, co miało miejsce. Najprawdopodobniej epidemia wypędziła mieszkańców Rzymu gdzieś poza jego granice. Pozostały tylko godne podziwu budowle, piękne domy i rzeźby.

Postanawiamy zawracać, odjechać z niczym do domu, by opowiedzieć o tym, co zobaczyliśmy. Sam już nie wiem, co sądzić o tym wielkim, nieśmiertelnym niby mieście. Po tym, co dziś ujrzałem, szczerze się zastanawiam nad sensem osiedlania się w Rzymie. To zdumiewające i przerażające, że nie był on w stanie uchronić się przed zarazą i śmiercią. Myślę o tym przez całą powrotną drogę do domu...