Harry Potter spędzał lato u wujostwa. Jak zwykle było okropnie. Właśnie pokłócił się okropnie z ciotką i wujem. Żeby trochę ochłonąć, poszedł się przejść. Chwilę spacerował po pobliskim parku, aż w końcu przysiadł na huśtawce. Bał się ostatnio coraz bardziej, ponieważ powrót Voldemorta był już nie przypuszczeniem, a faktem i prawdopodobnie w związku z tym blizna na czole nieznośnie go piekła. Na dodatek jego przyjaciele nie informowali go o tym, co się dzieje w świecie magii, a on sam nie miał okazji zasięgnąć języka, jako że otoczony był przez Mugoli.

Robiło się coraz później. Nagle Harry usłyszał głosy i zobaczył swojego znienawidzonego kuzyna Dudleya i jego bandę. Zaświtało mu, żeby używając różdżki, którą miał przy sobie, zemścić się za lata prześladowań i upokorzeń. Jednak nie zrobił tego. Znajomi Dudleya poszli w swoją stronę, a Harry z kuzynem podążyli w stronę domu. Harry nie potrafił odmówić sobie przyjemności dokuczania młodemu Dursleyowi. Wiedział, że gruby chłopiec boi się panicznie jego różdżki i nie będzie próbował się odgryźć. Otóż mylił się, Choć przerażony, Dudlmy zdołał dopiec Harry'emu. Ten wycelował w niego różdżkę. Nie miał zamiaru rzucać zaklęcia, a jedynie nastraszyć kuzyna. Jednak w tej chwili zaczęło się dziać coś bardzo niepokojącego.

Zupełnie nagle zapadła całkowita ciemność i zrobiło się zimno. Harry niestety zdawał sobie sprawę, co się dzieje. W pobliżu byli Dementorzy, okrutne, bezlitosne stworzenia potrafiące wyssać z człowieka całą radość życia i nadzieję. Całując człowieka, zabierają mu duszę. Jednak Dudley nigdy nie słyszał o Dementorach. Był pewien, że to Harry używa jakiejś magicznej sztuczki, wobec czego uderzył go w głowę i uciekł.

Potter po omacku odnalazł różdżkę, którą zgubił po ciosie kuzyna. Wiedział, jakie zaklęcie może mu pomóc pokonać Dementorów. Należało przywołać obraz jakiegoś szczęśliwego momentu i wykrzyknąć: Expecto Patronum. Harry próbował i próbował, ale zaklęcie nie działało, a Dementorzy byli coraz bliżej. Kiedy już prawie pogodził się z przegraną, przyszło mu do głowy, że to smutne - już nigdy nie zobaczyć przyjaciół, Rona i Hermiony. W tym momencie bardzo wyraźnie zobaczył w myślach ich twarze i krzyknął: Expecto Patronum! Tym razem stało się to, co powinno. Zjawił się patron, który w przypadku Harry'ego miał postać srebrnego jelenia i uporał się z Dementorami. Tym razem Harry uszedł z życiem.